Zmienność jest ekstremalna, co obrazuje tzw. indeks strachu VIX, który w moment zawędrował do poziomów poprzednio odczytywanych podczas covidowego kryzysu. Po czasie często okazuje się, że inwestycja w takim momencie przynosi ogromne zwroty, ale na ten moment nadal nie wiadomo, jak głęboko mogą zejść indeksy. Tym bardziej że przyczyny panicznej wyprzedaży mogą być bardziej techniczne (efekt podwyżki stóp procentowych w Japonii) aniżeli fundamentalne (wzrost bezrobocia w USA). Na ten moment w recesję w USA mało kto wierzy.
– BoJ podniósł stopy nieoczekiwanie w środę, w piątek doszły słabsze dane z amerykańskiego rynku pracy, i się zaczęło. Nie sądzę, że nagle grozi nam recesja – komentuje Jakub Bentke, zarządzający AgioFunds TFI. Jak mówi, inflacja, z którą walczą banki centralne na świecie, miała charakter jednorazowy – pocovidowy. – Wysokie stopy schłodziły gospodarkę i rozpoczyna się ich obniżanie. Nie zrealizowały się scenariusze recesji, stagflacji i pewnie się nie zrealizują. Inflacja wygasa, koszt pieniądza spada, rynek pracy ma się wciąż dobrze – przekonuje ekspert AgioFunds TFI. – Jeszcze niedawno mieliśmy w USA odczyty poziomu bezrobocia najniższe od dwóch dekad, piątkowe dane lekko zaskoczyły in minus, ale tylko lekko – zapewnia. W jego ocenie mamy więc dziś do czynienia raczej z okazją do zakupów.
Jakub Liebhart, członek zarządu Eques Investment TFI, przyznaje, że obecnie kluczowym zagadnieniem dla inwestorów na rynku akcji jest ustalenie, czy obserwowane spadki są jedynie korektą, czy też początkiem recesji. – Na odpowiedź nie musimy czekać aż do wyborów w USA, lecz raczej do publikacji kolejnych raportów z amerykańskiego rynku pracy. Rosnące bezrobocie w największej gospodarce świata może bowiem skutecznie zahamować kontynuację hossy – mówi. Warto jednak zauważyć, że piątkowe dane mogły być zniekształcone przez wpływ huraganu Beryl.
Zwyżki pod koniec roku
Według Sebastiana Buczka, prezesa Quercusa TFI, na lepsze czasy przyjdzie nam jednak poczekać. – Hossa rozpoczęła się w październiku 2022 r. Rozwój wydarzeń w ostatnich miesiącach był nawet lepszy od naszych prognoz – WIG przekroczył zakładany przez nas poziom 83–88 tys. pkt w maju, a rynek amerykański pozostawał w trendzie wzrostowym jeszcze w lipcu – mówi Buczek. Przypomina, że sierpień i wrzesień są statystycznie słabszymi miesiącami dla inwestorów i początek bieżącego wskazuje, że i tradycji może stać się zadość. Dlaczego? – Oprócz efektu sezonowego mamy bowiem do czynienia z wyborami prezydenckimi w USA. Jest to wydarzenie, na którym może się skupiać uwaga inwestorów, i to nie tylko tych zza oceanu – twierdzi prezes Quercusa TFI.
Rentowności obligacji mogą lekko odbić w górę
Druga połowa roku – według prognoz wielu zarządzających funduszami – miała być czasem udanym dla obligacji skarbowych, ale pewnie niewielu spodziewało się, że prognozy te ziszczą się tak szybko.
Oprócz tego jest jeszcze kilka czynników, które mogą wpływać na podwyższoną zmienność rynkową w najbliższych miesiącach. – Wśród nich ostatnio pojawiły się obawy o kondycję amerykańskiej i globalnej gospodarki po długim okresie utrzymywania stóp procentowych na bardzo wysokim poziomie. W sferze geopolitycznej również sytuacja bardziej komplikuje się, niż klaruje, szczególnie na Bliskim Wschodzie. Wojna w Ukrainie, niestety, nadal trwa – podkreśla Buczek. Ekspert liczy jednak, że listopad i grudzień powinny być już korzystniejsze dla rynków akcji. – Efekt sezonowy powinien wówczas działać in plus – inwestorzy mogą już dyskontować poprawę wyników spółek w 2025 r., co przy niskim poziomie wycen na warszawskiej GPW może zaowocować falą wzrostową. Spodziewamy się także utrzymania znaczących napływów środków do funduszy dłużnych, które w br. notują wyniki znacznie lepsze od oprocentowania lokat. Część tych środków może być w późniejszym okresie konwertowana na fundusze z udziałem akcji – mówi.