– Osiągnięcie założeń przyjętych sześć lat temu minimalnie się opóźnia, ponieważ pierwsze dwa lata obecności nad Wisłą poświęciliśmy na kwestie prawno-organizacyjne. Sieć dystrybucji zaczęliśmy budować od 2013 r. – mówi Dominik Bekkewold, szef Fidelity w Polsce (sales associate director, Poland).
Pozostałe zagraniczne firmy zarządzające aktywami zebrały w naszym kraju ok. 5,6 mld zł, z czego sporą część ma Franklin, obecny u nas od 20 lat. Fidelity dość szybko zdobyło więc rynkowe udziały.
Dywidendy jak magnes
Jak? Przede wszystkim trafiając w upodobania inwestorów. – Jako pierwsi zaoferowaliśmy fundusz regularnie wypłacający dochód. Na początku był „opakowany" w FIZ zarządzany przez polskiego partnera, dziś tego typu produkty oferujemy bezpośrednio – mówi Bekkewold.
Jednym z nich jest Fidelity Funds Emerging Market Debt Fund, którego tytuły uczestnictwa od połowy października są dostępne również w wersji z zabezpieczeniem przed ryzykiem walutowym złotego (PLN-hedged). – To fundusz inwestujący w obligacje skarbowe rynków wschodzących. Comiesięczny dochód wypłacany inwestorom pochodzi z kuponów obligacji. Do tej pory średnia wartość współczynnika dywidendy wynosiła niecałe 0,5 proc. (w USD). W PLN będzie to podobny wskaźnik – zapowiada Bekkewold.
– Największą popularnością w naszej ofercie cieszą się właśnie fundusze dłużne, multi-asset (wielu klas aktywów) oraz europejskich i globalnych akcji. W każdej z tych klas aktywów oferujemy portfele regularnie wypłacające dochód. Wpłaty do funduszy rozliczających się w walutach zagranicznych oraz do tych PLN-hedged rozkładają się mniej więcej równo – wymienia Bekkewold.