Wydarzenia ostatnich dni, których głównym (anty)bohaterem jest system bankowy w Stanach Zjednoczonych, nie mogły oczywiście przejść bez echa na rynku walutowym. Tutaj również nadzieje są przeplatane strachem. Kto z tej batalii wyjdzie zwycięsko?
Dolar nie taki pewny
Szybko zmieniające się nastroje rynkowe dobrze było widać w poniedziałek w przypadku głównej pary walutowej. Ta zaczęła notowania od mocnych wzrostów po informacjach o tym, że Fed znów zaangażuje się we wspieranie płynności sektora bankowego. W efekcie kurs EUR/USD dobił w pierwszej części dnia do poziomu 1,0740. Mało tego, na rynku pojawiło się przeświadczenie, że Fed po ostatnich wydarzeniach złagodzi swoje podejście do polityki pieniężnej i będzie to widać już na marcowym posiedzeniu. Do tej pory główne pytanie brzmiało, czy podwyżka stóp procentowych wyniesie 25 czy 50 pkt bazowych. Teraz pojawiły się głosy, że podwyżki nie będzie. Uważają tak m.in. analitycy Goldman Sachs.
– W opinii banku Goldman Sachs Rezerwa Federalna może wstrzymać się w marcu z podwyżką stóp i dokończyć cykl od maja, ale w tempie 25 punktów bazowych na posiedzenie, do lipca. To daleko idąca rewolucja w oczekiwaniach, biorąc pod uwagę, że jeszcze w zeszłym tygodniu rynki oczekiwały ruchu o 50 punktów bazowych, a cały cykl w tym roku miał wynieść 125 punktów bazowych – wskazuje Marek Rogalski, analityk DM BOŚ.
Z jednej strony pojawiła się więc wiara, że Rezerwa Federalna faktycznie nieco spuści z tonu, co daje potencjał do osłabienia dolara, ale z drugiej strony na rynkach w poniedziałek i tak panował duży niepokój. To zaś teoretycznie działa na korzyść „zielonego”, który im dłużej trwała poniedziałkowa sesja, tym był coraz mocniejszy. Nie była to wielka ucieczka w kierunku dolara, co może też być wskazówką w kontekście kolejnych dni.