Zarząd Mangaty jak co roku przedstawił cele finansowe, które tym razem nie zwiastują łatwej przeprawy. W 2024 r. grupa celuje w ok. 900 mln zł przychodów, marżę EBITDA w przedziale 12,5–13,5 proc. i marżę zysku netto w zakresie 5,5–6,5 proc. Dla porównania, w zeszłym roku grupa wypracowała 938 mln zł przychodów i miała rentowność na poziomie odpowiednio 13,6 proc. i 6,2 proc.
Popyt w odwrocie
– Wiele na to wskazuje, że będzie to trudny rok. Naszym celem jest utrzymanie rentowności EBITDA i netto na poziomach, jakie osiągnęliśmy w zeszłym roku. Jeśli założenia uda się nam osiągnąć, będziemy usatysfakcjonowani – podkreśla Leszek Jurasz, prezes Mangata Holding.
Zakładany wzrost płac spółka chce zrekompensować oszczędnościami wynikającymi z wdrożonych programów optymalizacyjnych. Mimo zaplanowanych na ten rok podwyżek wynagrodzeń w wysokości ok. 7–8 proc. spółka planuje ograniczyć koszty zatrudnienia o ok. 8 proc., co powinno pozwolić na utrzymanie funduszu płac z 2023 r.
Wyzwaniem dla Mangaty jest spadek popytu odczuwalny na większości obsługiwanych rynków zagranicznych. Szczególnie słabo sobie radzi rynek niemiecki będący dla grupy kluczowy pod względem sprzedaży.
Jeśli chodzi o poszczególne segmenty działalności, spółka podkreśla, że branża automotive (podzespoły dla motoryzacji i komponenty odpowiadały w 2023 r. za 57 proc. przychodów grupy) w I kwartale tego roku jest stabilna, jednak odczuwalne jest ochłodzenie. Jest presja na rynek europejski ze strony producentów automotive z Chin. Równocześnie odczuwa słabszą kondycję branży budowlanej i dotyczy to zarówno elementów konstrukcji, jak i maszyn budowlanych.