Statystyki są nieubłagane: jeśli obecny trend się utrzyma, meblarzom nie uda się w tym roku sprzedać co czwartego gotowego stołu czy szafy. Coraz częściej milkną linie produkcyjne w fabrykach płyt drewnopochodnych, bo nie ma chętnych na 30 proc. oferowanych płyt, które zwykle sprzedawały się na pniu, a dziś okazują się droższe niż u europejskiej konkurencji. Ze względu na kłopoty ze zbyciem papieru zwalniają obroty kombinaty celulozowe, w ślad za tym słabną i hamują fabryki opakowań.
Producenci tzw. stolarki ogrodowej są w najbardziej dramatycznej sytuacji – praktycznie nikt już nie zamawia altanek czy sztachet. Spowolnienie w gospodarce to nie czas na ekstrawagancje. Stąd spadek sprzedaży drzewnej galanterii nawet o 90 proc.
Koniunktura na meble, ale też papier, tarcicę, stolarkę budowlaną czy płyty drewnopochodne z liczących się w świecie polskich firm topniała już od wiosny zeszłego roku, gdy wybuch wojny za naszą wschodnią granicą przyspieszył kryzys energetyczny i rozregulował rynki. Teraz drzewny biznes jeszcze przybliżył się do krawędzi. Za nią już tylko krach i załamanie koniunktury – straszą pesymiści.
pracowników zatrudniały w kraju w dobrych czasach firmy meblarskie. Obecne spowolnienie już spowodowało kilkunastotysięczne redukcje
Widmo zwolnień
– Rok temu, gdy branży drzewnej udało się błyskawicznie odbudować straty po covidowym tsunami i falach lockdownów, łudziliśmy się, że polskiej przedsiębiorczości nic już nie zmoże. Wojna pogłębiła jednak energetyczne turbulencje, szybko pojawiły się drożyzna surowcowa, przerwy w łańcuchach dostaw i braki podstawowych materiałów. Błędy w zarządzaniu finansami państwa rozkręciły inflację. Ruszyliśmy spiralą w dół – ocenia Michał Strzelecki, dyrektor Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Producentów Mebli. Branża, która w dobrych czasach zatrudniała ok. 200 tys. ludzi, zaczęła ostrzej hamować i ograniczać zatrudnienie wpierw pracowników rekrutowanych przez agencje. Gdy na rynku spadło zainteresowania meblami, bo mieszkańcy nie tylko Polski, Niemiec i całej Europy na pilniejsze potrzeby niż domowe sprzęty zaczęli wydawać pieniądze, rodzime firmy meblowe zaczęły ograniczać produkcję i ciąć zatrudnienie nawet cennych fachowców – mówi Strzelecki. To w ostatnich miesiącach braku stabilizacji z fabryk odeszło kilkanaście tysięcy osób – dodaje dyrektor OIGPM.