– Grupa PBG nie ma już czasu. Jeśli szybko nie będzie uzgodnień z bankami i wierzycielami i nie znajdzie się podmiot, który dofinansuje firmę, to może się to dla niej źle skończyć – mówi Piotr Nawrocki z Wood & Company. – Upadłości układowe w branży budowlanej są bowiem bardzo trudne. Nie wystarczy zredukować długów. Trzeba mieć środki na dokończenie rozpoczętych projektów – dodaje analityk.
Kolejny kredyt wypowiedziany
W piątek PBG i należąca do niego Hydrobudowa Polska poinformowały o wypowiedzeniu przez Pekao kredytu przeznaczonego na budowę odcinka autostrady A4. W reakcji kurs pierwszej firmy spadł o 17,3 proc., a drugiej o 13,6 proc.
Krzysztof Woch, rzecznik Hydrobudowy, wskazuje, że jest to standardowe podejście banków, ale przyznaje, że taki „standard" dodatkowo pogarsza sytuację grupy. – Pracujemy nad rozwiązaniem, które umożliwiłoby nam kontynuowanie działalności. Jeśli bowiem nie będziemy w stanie realizować zleceń, to zamawiający mogliby stracić cierpliwość i w najgorszym scenariuszu wypowiadać umowy oraz naliczać kary i korzystać z gwarancji – mówi. – W takiej sytuacji niemożliwy do wykonania byłby układ, a tym samym banki także nie odzyskałyby zaangażowanych pieniędzy, gdyż zabezpieczeniem kredytów są głównie cesje wierzytelności z kontraktów. Dlatego liczymy na zrozumienie instytucji. Kolejnym problemem jest to, że banki wciąż blokują nasze konta, co torpeduje bieżące funkcjonowanie – dodaje i informuje, że kwestia blokad jest obecnie analizowana przez prawników i też będzie przedmiotem dialogu z bankami.
Robert Maj z KBC Securities podkreśla, że banki wypowiadają umowy, gdyż ich procedury przewidują takie działania w razie upadłości. – Ofiarami tych procedur mogą stać się konkretne kontrakty. Jeśli pojawią się opóźnienia w ich realizacji, to może dojść do wypowiedzenia umów i naliczenia kar. To by coraz bardziej pogrążało spółkę – zaznacza.
Trudny układ
Piotr Nawrocki przypomina z kolei, że PBG zapowiadało, że po ogłoszeniu upadłości układowej banki zwolnią jego rachunki bankowe. – To może jednak nie być takie proste. Czasu jest bardzo niewiele, by opóźnienia i straty na kontraktach nie okazały się nieodwracalne – mówi. – Za bycie w upadłości zamawiający nie mogą wypowiadać umów. Jeśli jednak przez brak finansowania pojawią się opóźnienia na realizowanych kontraktach, to będą mogli to zrobić – podkreśla. Robert Maj podejrzewa, że negocjacje dotyczące układu będą bardzo trudne. – Wystarczy, że nie zgodzi się jeden z największych wierzycieli, to spółka zostanie postawiona w upadłość likwidacyjną. Myślę, że negocjacje zakończą się w ciągu kilku miesięcy – mówi.