Na początku było państwo. Wszystkie podstawowe instytucje rynku, na czele z KDPW, GPW, bankami i domami maklerskimi oraz emitentami powstały na początku lat dziewięćdziesiątych wskutek decyzji politycznych. Akuszerem, a nawet fundatorem prywatnego rynku kapitałowego, kwintesencji kapitalizmu, była władza publiczna. Tylko inwestorów mieliśmy samych prywatnych. Ustawiali się w kolejkach po akcje prywatyzowanych spółek.
Już w maju 2006 roku, dosłownie kilka minut po zakończeniu walnego zgromadzenia GPW dokonującego wyboru nowego prezesa Giełdy, byłem pytany przez dziennikarzy o pogląd w sprawie jej prywatyzacji. Nie uważałem tego za temat kluczowy dla rozwoju rynku. Takim tematem było natomiast dla mnie przekształcenie GPW z małej prowincjonalnej giełdy, ustawicznie porównującej się z Pragą i Budapesztem, w rynek o znaczeniu regionalnym, który wyprzedzi Wiedeń i całą Europę Środkowo-Wschodnią. Jednak te dwa wątki miały się później ze sobą splatać.
Dobitna różnica zdań
W drugiej połowie 2007 roku ministrem skarbu został Aleksander Grad. Grad prywatyzował, i to najlepsze, co można o nim powiedzieć. I to jest zarazem bardzo dużo. Umiał podejmować ważne decyzje. Zdawał się też rozumieć, że giełda jest fenomenalnym urządzeniem. Podobała mu się fraza, którą się często posługiwałem, że giełda służy przemianie społeczeństwa konsumentów w społeczeństwo właścicieli.
W tamtym czasie prezentowano tu i ówdzie pogląd, że jeśli inwestor branżowy – czyli jakaś wielka giełda – kupi akcje GPW, to przejmie odpowiedzialność za losy rynku i poprowadzi go ku świetlanej przyszłości. Było to twierdzenie bardziej dogmatyczne, niż syntetyzujące profesjonalną wiedzę i rozumienie rzeczywistości. Konkurencja między giełdami ma specyficzny, złożony charakter i równie złożonym wyzwaniem jest budowanie efektywnych modeli współpracy. Zresztą w świecie istniało już co najmniej kilka przykładów tego, jak przejęcie małej giełdy przez wielkiego brata doprowadziło do marginalizacji tej pierwszej, a co za tym idzie – do zahamowania rozwoju lokalnego rynku.
Sytuacja stała się poważna, kiedy zwolennikiem opcji prywatyzacji GPW poprzez transakcję z inwestorem branżowym stał się nie kto inny, lecz… minister skarbu. Widziałem w tym wyłącznie zagrożenie dla naszej strategii rozwoju, która przynosiła dobre efekty. Z kolei Aleksander Grad twierdził, że wejście GPW w skład grupy kapitałowej innego operatora będzie tej strategii zwieńczeniem. Hm, trudno było o dobitniejszą różnicę zdań.