W IV kwartale 2017 r. aż 74 proc. nowych mieszkań w siedmiu największych miastach zostało kupionych za gotówkę – wynika z najnowszego raportu Narodowego Banku Polskiego. Zakupy tylko w nieco ponad jednej czwartej były więc finansowane kredytem. - Wyrównany został zatem rekord z IV kwartału 2016 r. Jest to o tyle ciekawe, że w tym samym czasie znacząco, bo o 7 proc. wzrosła wartość udzielonych kredytów hipotecznych. Trzeba jednak dodać, że na rynku wtórnym udział takiego finansowania prawdopodobnie jest zdecydowanie wyższy. Jednak, nawet biorąc pod uwagę ten fakt, aby udział zakupów gotówkowych pozostał taki sam jak przed rokiem, wartość gotówki ulokowanej na rynku nieruchomości musiała wzrosnąć – mówi Jarosław Sadowski, główny analityk Expander Advisors.
Wcześniej Open Finance szacował, że w całym 2017 r. gotówkowe zakupy mieszkań w siedmiu największych polskich miastach były warte aż 17,5-18 mld zł. Przyczynę tej sytuacji pokazuje opłacalność wynajmu mieszkań w porównaniu do innych form lokowania kapitału. Zestawiając odsetki z lokat bankowych i zyski z najmu mieszkań, te drugie dawały w 2017 r. rekordowo wysoką, ponad 4,5-krotną nadwyżkę. Nie powinno więc dziwić, że w ubiegłym roku o prawie 22 mld zł skurczyła się wartość bankowych lokat gospodarstw domowych. Pieniądze płynęły z lokat do deweloperów - wiele osób posiadających duże oszczędności kupowało lokale na wynajem, które przynoszą im dużo wyższe zyski niż odsetki, które mogą uzyskać w banku. Stąd tak wysoki udział zakupów gotówkowych.
W 2017 r. ceny mieszkań były stabilne, rosły jedynie w kilkuprocentowym tempie, m.in. z powodu wzrostu cen materiałów, pracy i gruntów. Duży napływ gotówki może spowodować szybszy wzrost cen mieszkań. Szczególnie, że pieniądze do deweloperów płyną z banków też w inny sposób za pomocą kredytów – w 2017 r. wartość sprzedanych hipotek urosła o 11 proc., do 46,5 mld zł. Może to skutkować wzrostem cen mieszkań tym bardziej, że deweloperzy już teraz borykają się z niedoborem rąk do pracy. Jeśli nie zdołają zaspokoić dużego popytu na mieszkania, podniosą ich ceny. W ubiegłym roku około jedna trzecia mieszkań kupowana była w celach inwestycyjnych.
NBP w opublikowanym w grudniu raporcie o stabilności systemu finansowego wskazywał, że stabilne ceny mieszkań powodują, że jak dotąd nie zadziałał trzeci komponent popytu mieszkaniowego - popyt spekulacyjny. „Skłonność do spekulacji mieszkaniowej jest wprost proporcjonalna do dynamiki cen (zyski kapitałowe) oraz odwrotnie proporcjonalna do stóp procentowych (koszty alternatywne oraz koszty kredytu)" – dodano.
- Warto jednak dodać, że choć zyskowność zakupu mieszkania na wynajem jest obecnie bardzo atrakcyjna, to taka inwestycja ma też pewne wady. Pieniądze z lokaty czy obligacji można wypłacić w dowolnej chwili, natomiast sprzedaż nieruchomości może zająć miesiące. Poza tym istnieje ryzyko, że kupimy lokal, którego nikt nie będzie chciał wynająć za taką cenę, która zapewni nam odpowiedni zysk. Tego rodzaju inwestycje warto więc podejmować rozważnie, bardzo dokładnie analizując różnego rodzaju ryzyka – przestrzega Sadowski przed nieruchomościowym hurraoptymizmem.