PPK jak lokata

Jestem gotów zrozumieć wszystkich obrońców idei pracowniczych planów kapitałowych – to w pewnym sensie ostatnia reduta, która walczy o upowszechnienie III filaru emerytalnego. Filaru, który miał być dobrowolny i budowany na rosnącej świadomości obywatelskiej, prowadzącej nieuchronnie do wniosku, że bez własnych oszczędności nasza emerytura będzie raczej nędzna.

Publikacja: 27.01.2025 06:00

Robert Morawski, specjalista ds. podatków

Robert Morawski, specjalista ds. podatków

Foto: Fotorzepa

PPK jednak mierzy się z problemem, którego nie można przemilczać lub zamiatać pod dywan. Ta formuła została zbudowana jako miks pewnych założeń wewnętrznie ze sobą sprzecznych. A wszystko dlatego, że powstała w opozycji do OFE i tradycyjnego rynku instytucji finansowych. Czyli czegoś, co raczej nie budzi szerokiego zaufania. Chyba że ktoś twierdzi, że budzi…

Nie da się połączyć „obowiązkowości” z „dobrowolnością”, tak jak nie da się stworzyć obowiązkowej szkoły, do której czasem można nie chodzić. Nie będę rozwodził się tutaj nad naturą polskiego społeczeństwa, bo według mnie ma ono wbudowany jakiś pierwiastek buntu, ale przyjmę założenie, że na całym świecie trudniej jest ludziom wyjaśnić korzyści z procentu składanego, niż po prostu zapisać pewien obowiązek w prawie. Podobnie jak w edukacji – trudniej jest wytłumaczyć wszystkim korzyści płynące z wiedzy, łatwiej zaś zagonić gremialnie do ławek.

PPK mierzy się z rosnącym problemem wypłat. Media piszą, że „Polacy traktują PPK jak lokatę”, którą można zrealizować w razie zaistnienia dowolnej potrzeby. Ja się nie dziwię, zarówno temu, co piszą, jak i samemu zjawisku. Ale się martwię, że próbujemy zagłuszyć negatywne i narastające symptomy, głosząc a to hasło: „Co z tego, że wypłacili, skoro pozostali w PPK!”, albo hasło: „Rośnie globalna wartość środków w PPK, więc rosną i wypłaty!”.

Czy tak głoszona linia obrony przetrwa? Czy gdy nadejdzie kryzys na rynkach finansowych, wypłaty raczej zmaleją, czy raczej wzrosną? Kto odważnie powie, co stanie się w przyszłości z ideą powszechności odkładania na emeryturę, gdy i na tej ostatniej reducie zawisną białe flagi?

Jako osoba zaangażowana wiele lat temu w pracowniczy program emerytalny (taka formuła nadal istnieje!) wspominałem ostatnio jedno z posiedzeń rady nadzorczej mojego towarzystwa emerytalnego, która w dobie kryzysu finansowego po 2008 r. obradowała nad dalszą strategią zarządzanych funduszy. Na giełdach trwały gwałtowne spadki, więc trzeba było się zastanowić, jak ratować emerytalne oszczędności naszych koleżanek i kolegów. Czy zmniejszyć alokację w akcje? A może zwiększyć, żeby za kilka lat odrobić stratę? I wtedy w naszym zacnym gronie pojawił się głos: „A nie można by tego wszystkiego spieniężyć i założyć lokatę?”. Wierzcie lub nie, ale nie był to głos człowieka skorego do żartów…

Jaki z tego wniosek? Nie można się dziwić, że część uczestników PPK traktuje ten produkt jak lokatę. Zwłaszcza gdy widzi, że coś tam „urosło” i jest więcej, niż się wcześniej „wpłaciło”. Strach jednak pomyśleć, co się stanie z tą świadomością, gdy zacznie „spadać”.

Czy PPK da się wtedy uratować?

Felietony
Piekiełko przewidywalności
Felietony
Czym jest Omnibus?
Felietony
PIT-em go!
Felietony
Sprzedawać czy nie sprzedawać?
Materiał Promocyjny
Zrozumieć elektromobilność, czyli nie „czy” tylko „jak”
Felietony
Jak naprawić wartość
Felietony
CSRD w praktyce