Kto weźmie odpowiedzialność za rynek kapitałowy?

Rynek kapitałowy potrzebuje świeżej krwi. Ale żeby tak się stało, branża musi sprzątnąć bałagan z ostatnich lat. PPK? Pomogą, ale to dopiero początek.

Publikacja: 25.09.2019 05:00

Michał Duniec, prezes zarządu, Analizy Online

Michał Duniec, prezes zarządu, Analizy Online

Foto: materiały prasowe

Polski PKB rośnie w tempie 4–5 proc. rocznie, giełdy na Zachodzie kwitną, a warszawski rynek tkwi w wieloletnim marazmie. Parkiet przy ul. Książęcej od dawna nie jest już barometrem polskiej gospodarki. Powody są znane. Niezałatwiona sprawa OFE, afery, a ostatnio coraz bardziej regulacje. Niedawno miałem przyjemność wygłosić prezentację dotyczącą wyzwań dla instytucji polskiego rynku kapitałowego, w ramach konferencji organizowanej przez Izbę Gospodarczą Towarzystw Emerytalnych. Diagnoza była złożona.

Umorzenie części obligacyjnej otwartych funduszy emerytalnych w 2014 r. i wprowadzenie mechanizmu suwaka to chyba najczęściej pojawiająca się odpowiedź na pytanie, dlaczego na GPW jest tak źle. Dziś znamy projekt ustawy likwidującej OFE i przenoszącej (w opcji domyślnej) aktywa na prywatne IKE z potrąceniem 15-proc. opłaty przekształceniowej. Po siedmiu latach będziemy mogli zacząć od zera i przestać mówić, że to „wina OFE". Dlatego głównym wyzwaniem jest zmiana sposobu komunikacji. Odetnijmy OFE grubą kreską i skupmy się na pozytywnym przekazie i pełnym zrozumieniu, że rynek kapitałowy może służyć lokowaniu nadwyżek finansowych na dziesięciolecia.

Mam tu na myśli przede wszystkim komunikację pracowniczych planów kapitałowych. Trwa pierwsza tura, w której najwięksi pracodawcy wybierają instytucję zarządzającą. Od 1 stycznia wyboru będą dokonywać mniejsze przedsiębiorstwa. Ogromnym wyzwaniem będzie dotarcie do wszystkich pracodawców z rzetelną informacją o tym, co to w ogóle jest PPK i jak przekonać pracowników, że to ma sens. Trafiony dobór komunikacji będzie szczególnie ważny w czasie kolejnej bessy. PPK będą inwestować na rynkach akcji i obligacji i będą zdarzać się okresy z ujemnymi stopami zwrotu. Ale nawet gdyby powtórzył się scenariusz z 2008 r., to pamiętajmy, że krach nie naruszy tego, co wpłaci pracownik – przedtem musiałby pochłonąć wpłaty pracodawcy, państwa i wcześniejszy zysk kapitałowy. Co więcej, formuła funduszy zdefiniowanej daty sprawia, że tylko część środków (z czasem coraz mniejsza) inwestowana jest na rynku akcji. Z takim pozytywnym przekazem powinna wychodzić branża do uczestników PPK.

Na depozytach bankowych leży absolutnie największa część oszczędności Polek i Polaków. Ponad 864 mld zł, czyli ponad połowa z 1,5 bln zł wszystkich oszczędności gospodarstw domowych. To marnotrawstwo. Pieniądze mogłyby pracować lepiej, zwłaszcza że przy prawie 3-proc. inflacji i dwa razy niższym średnim oprocentowaniu depozytów te miliardy realnie tracą na wartości. Dlaczego gospodarstwa domowe nic sobie z tego nie robią? Wszystkim w branży zależy na tym, żeby to zmienić.

Odpowiedź na pytanie „jak", jest złożona. Ale jednym z jej elementów jest „powrót do normalności". Depozyty puchną nie tylko dlatego, że gospodarstwa nie wiedzą, co z nimi zrobić, ale również dlatego, że boją się je wystawiać na ryzyko, słysząc o Amber Gold, toksycznych UFK czy w końcu obligacjach GetBacku. To te sprawy przebijają się na nagłówki gazet, a nie spółki, które regularnie płacą dywidendę wyższą od najlepszych lokat, albo fundusze, które dostarczają inwestorom dobre stopy zwrotu. Za dużo się mówi o aferach, a za mało o korzyściach płynących z inwestowania na rynku kapitałowym. Branża musi nad tym pracować.

Prawdopodobnie nikt z ponad 2,4 mln klientów funduszy nie wie, że poza PPK branża inwestycyjna żyje tylko jednym tematem – „zachęty". Po komunikacie KNF z grudnia ub.r. w tej sprawie dystrybutorzy funduszy i TFI przez wiele miesięcy nie wiedzieli, jak mogą rozliczać się między sobą. Paraliż decyzyjny utrzymywał się od miesięcy, więc biznes w wielu miejscach zamarł. Ten załatwiony nie do końca temat nie pozwala myśleć TFI, jak można rozwijać biznes funduszowy w przyszłości. Regulator do spółki z branżą powinni jak najszybciej wypracować docelowy model dystrybucji funduszy. W innym wypadku możemy obudzić się w Polsce bez niezależnych TFI, oferujących ciekawe strategie, ale przede wszystkim bez dystrybutorów, u których będziemy mogli przebierać w ofercie wielu konkurencyjnych funduszy.

Problemy dotykają również branży maklerskiej. Branży, która w latach 90. brała na siebie ciężar rozwoju rynku kapitałowego. To przez nią szerokim strumieniem płynął kapitał na GPW. Dziś już tak nie jest. W liście do premiera Izba Domów Maklerskich napisała, że branża zmierza w kierunku całkowitej zapaści. Ciążą jej nadmierne regulacje, kolejne domy wchłaniane są w struktury banków i tam marginalizowane, w konsekwencji zaczyna brakować specjalistów, którzy chcieliby pracować w takim środowisku.

Wszystko to sprawia, że polski rynek kapitałowy nie jest miejscem, w którym chce się być. Dzisiaj inwestorzy na giełdzie to najczęściej ci, którzy weszli na rynek w latach 90. lub na początku tego wieku. Ci młodzi odwracają wzrok w zupełnie innym kierunku – bitcoina, forexa oraz całej masy innych instrumentów, na których „nie da się stracić". Gdy porównamy wykres WIG ze S&P 500, przestaniemy się dziwić. Inwestorzy są zawiedzeni tym, że pomimo dynamicznego wzrostu polskiej gospodarki nie idą za tym stopy zwrotu. Ci z większym apetytem na ryzyko szukają więc alternatywy. Wyzwaniem dla branży jest nawiązanie jakiegokolwiek dialogu, a potem polemiki z podmiotami oferującymi tak ekstremalnie ryzykowne lub po prostu nieetyczne produkty inwestycyjne. W innym wypadku po kolejnym Amber Gold czy GetBacku cała branża zostanie wrzucona do jednego worka, do którego nikt nie będzie chciał zajrzeć.

„Na zaufanie trzeba zasłużyć" – to hasło jednej z zagranicznych firm zarządzających aktywami. W przypadku polskiego rynku kapitałowego nie będzie jednak łatwo. Na pewno nie jest to również kwestia, którą da się załatwić w ciągu kilku najbliższych lat. Bądźmy cierpliwi i pokorni, wprowadzajmy dobre praktyki z rynków rozwiniętych, sami eliminujmy niedociągnięcia w drodze samoregulacji. A kiedy nasz rynek znów zasłuży na zaufanie? Odpowiedź jest prosta, normalność to pierwszy krok do odbudowy zaufania. Bez niego nie będzie dodatnich stóp zwrotu, na których brak tak wszyscy psioczymy.

Felietony
Początek kwartału w rytmie Hitchcocka
Materiał Partnera
Zasadność ekonomiczna i techniczna inwestycji samorządów w OZE
Felietony
Afera w tropikach
Felietony
Po co lista insiderów?
Felietony
Barwy przyszłości
Felietony
Private debt dla firm rodzinnych. Warto?
Felietony
Idzie nowe?