Rozpiętość czterdzieści razy za wysoka

Statystyczny Amerykanin uważa, że dysproporcja płacy prezesa i pracownika na poziomie 7 do 1 byłaby idealna.

Publikacja: 12.11.2019 05:00

Tomasz Świderek, publicysta ekonomiczny

Tomasz Świderek, publicysta ekonomiczny

Foto: Fotorzepa, Rafał Guz

Zarobki zarządów spółek giełdowych znów budzą duże zainteresowanie. Spora w tym zasługa Petera Fankhausera, ostatniego prezesa Thomasa Cooka, a także zestawień opublikowanych w ostatnich tygodniach przez Economic Policy Institute.

Economic Policy Institute wyliczył, że w ciągu ostatnich 40 lat średnie roczne zarobki – pensja podstawowa oraz wszelkie bonusy i premie – prezesów 350 największych amerykańskich spółek wzrosły o 1007,5 proc. W tym samym czasie średnia płaca pracowników zwiększyła się o 11,9 proc.

Ten sam instytut stwierdził, że statystyczny szef spółki zarabiał w ub.r. tyle co 278 statystycznych pracowników sektora prywatnego. Do rekordu z 2000 r. jeszcze sporo brakuje. Wówczas średnie roczne zarobki prezesa były 368 razy wyższe od średniej pracownika. Pięć lat wcześniej było to jedynie 121 do 1, a w 1978 r. „tylko" 30 do 1.

W 2007 r., a więc tuż przed globalnym kryzysem finansowym wywołanym krachem na rynku obligacji hipotecznych i upadkiem banku Lehman Brothers, rozpiętość wynosiła jak 346 do 1. W 2009 r., gdy kryzys sięgał dna, dysproporcja spadła do 195 do 1 i od tego czasu znów systematycznie się powiększała.

Także inny raport – „Executive Excess 2019: Making Corporations Pay for Big Pay Gaps" – przygotowany przez Institute for Policy Studies zwraca uwagę na olbrzymie rozwarstwienie płac, które w przypadku niektórych firm przekracza stosunek 25 do 1. A ten poziom rozwarstwienia Peter Drucker, ojciec nowoczesnej teorii zarządzania, uważał za maksymalny akceptowalny.

Badacze z Economic Policy Institute są zdania, że wzrost zarobków prezesów trudno uzasadnić wynikami firm, a także wzrostem indeksów giełdowych. I postulują, by owe dysproporcje w zarobkach likwidować od góry. Czy to przez podniesienie podatków najbogatszym – tu teoretycznie mają poparcie kilku miliarderów, a także polityków Partii Demokratycznej – czy to przez wyższe opodatkowanie firm o największych dysproporcjach płacowych. I postulują również, by akcjonariusze spółek mieli większy wpływ na zarobki szefów firm.

Czy te pomysły badaczy z Economic Policy Institute zostaną kiedyś zrealizowane? I czy są w ogóle sensowne?

Wydaje się, że najszybciej może się okazać, że zostanie wdrożony ten dotyczący bezpośredniego wpływu akcjonariuszy na zarobki. W maju tego roku akcjonariusze brytyjskiego banku Standard Chartered dali sygnał, że nie podoba im się polityka płacowa dotycząca zarządu, w tym prezesa Billa Wintersa. Po kilku miesiącach nacisków ze strony inwestorów prezes Winters zapowiedział, że dobrowolnie obniży swoje wynagrodzenie.

Paliwem do nacisków na zwiększenie bezpośredniej kontroli akcjonariuszy nad zarobkami szefów firm może być sprawa wynagrodzeń Petera Fankhausera, Szwajcara, który jako szef Thomasa Cooka, brytyjskiego biura podróży, które z hukiem zbankrutowało we wrześniu, od końca 2015 r. zarobił 8,3 mln funtów.

Przytaczane w mediach wypowiedzi ostatniego szefa Thomasa Cooka na temat zarobków mogą być dla wielu irytujące. Tym bardziej że zarobki Szwajcara nie były powiązane z wynikami firmy. Jednym tchem mówił, że w pełni rozumie nastroje społeczne dotyczące jego zarobków i nie będzie próbował bronić wysokości swoich wynagrodzeń, by zaraz potem stwierdzić: „niestrudzenie pracowałem na rzecz sukcesu firmy i jest mi bardzo przykro, że nie udało mi się zawrzeć porozumienia. Ale sprawa nie jest tak jednowymiarowa, że to ja zawiodłem. Było wiele stron, które musiały wnieść swój wkład w porozumienie, do którego ostatecznie nie doszło".

A co do sensowności, to w dyskusjach o dysproporcjach między zarobkami szefów i pracowników częstym argumentem jest to, że prezes nie zarabia kosztem opłacanych według stawek rynkowych pracowników. Z drugiej strony są oczekiwania społeczne. Te zbadali Michael Norton z Harvard Business School i Bhavya Mohan z Uniwersytetu San Francisco. Z ich pracy wynika, że statystyczny Amerykanin uważa, że dysproporcja płacy prezesa i pracownika na poziomie 7 do 1 byłaby idealna. Co ciekawe, to mniej więcej tyle, ile wynosiła rozpiętość płac w Ben & Jerry, gdy ten legendarny producent luksusowych lodów był jeszcze samodzielną, znaną z zaangażowania społecznego spółką giełdową.

Tomasz Świderek publicysta ekonomiczny

Felietony
Początek kwartału w rytmie Hitchcocka
Materiał Partnera
Zasadność ekonomiczna i techniczna inwestycji samorządów w OZE
Felietony
Afera w tropikach
Felietony
Po co lista insiderów?
Felietony
Barwy przyszłości
Felietony
Private debt dla firm rodzinnych. Warto?
Felietony
Idzie nowe?