We wrześniu na rynku mieszkaniowym utrzymywała się nierównowaga popytu i podaży, co m.in. dalej pchało ceny w górę. Ani pandemia, ani napaść Rosji na Ukrainę, ani zamrożenie rynku hipotek nie spowodowały wstrząsu – pana zdaniem spadki cen to jednak prawdopodobny scenariusz...
Nie mogę się do końca zgodzić, że po wybuchu wojny wstrząs na rynku nie był odczuwalny pod względem cen, jakie kupujący mogli wynegocjować na rynku pierwotnym i wtórnym. Dane NBP pokazały spadki na wielu rynkach. Korektę cen widzimy praktycznie we wszystkich krajach Europy Zachodniej, gdzie nastąpiło zacieśnienie polityki pieniężnej. W Polsce ta korekta zatrzymała się z początkiem tego roku i głównym paliwem nowego wzrostu jest „Bezpieczny kredyt”. Program powoduje, że pewne grono beneficjentów ma bardzo tanie finansowanie, mniej więcej o takim koszcie, jak praktycznie każdy kupujący miał w 2021 r. Program jest skierowany tylko do pewnego grona – ale skutki cenowe dla całego rynku mamy bardziej ekstremalne niż w 2021 r.
Pytanie, jak w takich warunkach można oczekiwać spadków cen. Ma na to wpływ kilka czynników. Po pierwsze, wzrost cen mieszkań nie ma pokrycia we wzroście kosztów realizacji. Po inflacji cen materiałów, widzianych zwłaszcza w 2022 r., w tym roku mamy de facto deflację, koszty pracy wykonawcom wzrosły, ale per saldo nowe projekty mieszkaniowe nie są droższe o 20 proc., a raczej 5–8 proc. Widzimy za to ewidentnie wzrost marż deweloperskich. Taka sytuacja nie może się utrzymywać. Widać, że deweloperzy powoli odbudowują podaż. Już widać, że poza beneficjentami programu popyt wcale nie ma się tak dobrze: ostatnio notowany był 30-proc. spadek udzielonych zwykłych kredytów na zakup mieszkań, co sugeruje, że wyczerpała się fala tych, którzy kupowali z obawy, że rządowy program podgrzeje rynek. Zdolność kredytowa jest jednak niższa niż w 2021 r., a ceny są o 20 proc. wyższe.
Rok 2024 przyniesie kilka czynników, które wpłyną na popyt i podaż. Wakacje kredytowe nie będę już obejmowały wszystkich kredytobiorców, a zależnie od wyniku wyborów może nawet nikogo. Na początku 2024 r. prawdopodobnie wyczerpie się też budżet na „Bezpieczny kredyt”.