Jak wynika z danych Polskiej Unii Dystrybutorów Stali, ceny wyrobów hutniczych stosowanych w budownictwie (pręty żebrowane i blachy gorącowalcowane) od lipcowego dołka cały czas rosną. Hurtownicy stali przestrzegają jednak przed nadmiernym optymizmem i wieszczeniem ożywienia koniunktury.
Zdaniem Sanjaya Samaddara, prezesa ArcelorMittal Poland, hutniczego koncernu kontrolującego 70 proc. polskiego rynku, wciąż nie można mówić o polepszeniu sytuacji w branży. "W ciągu ostatnich kilku tygodni zaobserwowaliśmy wzrost popytu na wyroby stalowe wynikający z faktu, że nasi klienci wyprzedali już swoje zapasy. Ten wzrost przełożył się na trochę wyższe wykorzystanie naszych mocy produkcyjnych. Nie widzimy jednak dużej poprawy w popycie rzeczywistym, a tylko taka poprawa mogłaby doprowadzić do uruchomienia wygaszonych wielkich pieców" - napisał prezes w najnowszym wydaniu biuletynu koncernu. Samaddar dodał, że nastąpił też wzrost cen surowców do produkcji wyrobów stalowych, co w powiązaniu z ich niewielką podażą oznacza dla ArcelorMittal Poland kontynuację trudnej sytuacji ekonomicznej. W hutniczym koncernie trwa program dobrowolnych odejść - w lipcu i sierpniu skorzystało z niego 589 osób. Odprawy wynosiły 63-95 tys. zł.
- Popyt rzeczywiście drgnął, jednak to nie jest ożywienie, jakiego byśmy oczekiwali - mówi "Parkietowi" Robert Wojdyna, prezes Polskiej Unii Dystrybutorów Stali, oraz giełdowej spółki Konsorcjum Stali. - Wzrost cen dość łatwo wytłumaczyć. Po jesiennym załamaniu koniunktury, w I półroczu tego roku hurtownicy wyprzedawali zapasy, obawiając się dalszych obniżek cen. Doszli w końcu do stanu, kiedy trzeba uzupełniać magazyny, by zapewnić płynność obrotu. Z drugiej strony, huty radykalnie zmniejszyły produkcję, więc niewielka podaż spowodowała wzrost cen. Z kolei kiedy klienci widzą, że ceny rosną, chętniej kupują na zapas - dodaje.