Firma chce rozszerzyć działalność – na razie zarząd analizuje możliwość wejścia w interesujące branże: chodzi o budownictwo (także drogowe), a nawet... energetykę oraz nowe technologie.

– Nie chcę zdradzać szczegółów zanim strategii na lata 2010–2012 razem z przyszłorocznym budżetem nie zaakceptuje rada nadzorcza – ucina Wojciech Rybka, prezes i główny akcjonariusz Drozapolu (z żoną kontroluje 48 proc. kapitału i dysponuje 63 proc. głosów na walnym zgromadzeniu). – Mogę powiedzieć, że strategia nie wyklucza przejęć. Jeśli chodzi o jej finansowanie, to na początku wystarczą własne fundusze. Mamy też możliwość zaciągnięcia kredytów bankowych. O ile na początku zeszłego roku zadłużenie z tego tytułu sięgało 102 mln zł, o tyle teraz wynosi 32 mln zł – dodaje. Na koniec I półrocza Drozapol miał 6,3 mln zł środków pieniężnych.

Prezes Rybka nie wyklucza też nowej emisji akcji. Ostatni raz bydgoskie przedsiębiorstwo przeprowadziło emisję – z zachowaniem prawa poboru – w styczniu 2007 roku, pozyskując blisko 80 mln zł (cena emisyjna wynosiła 11 zł), ale z obiecanych przejęć nic nie wyszło. Na fali spadku kursu wiosną 2008 roku Drozapol przegłosował buy back i odkupił papiery za 3,5 mln zł (po średniej cenie 5,3 zł). W 2008 roku firma wypłaciła też 9,99 mln z dywidendy – z zysku za 2007 rok oraz kapitału zapasowego.

Prezes Rybka zapowiada, że firma będzie walczyć o wyjście w 2009 roku na zero. Po I półroczu miała prawie 11 mln zł straty netto przy 5 mln zł straty operacyjnej. – Odrobimy tyle, ile się da. Popyt na stal rośnie, ceny idą w górę, choć zakładaliśmy, że zwyżka nastąpi wcześniej. Pytanie, czy tendencja się utrzyma, czy też na przełomie października i listopada zwyżka wyhamuje. Popyt jest większy niż wiosną, jednak to wciąż nie to, co rok temu – ocenia Rybka. Przypomina, że spółka ma kredyty i zobowiązania walutowe, a ich wyceny również wpływają na wynik.Wczoraj papiery Drozapolu potaniały o 0,9 proc., do 2,3 zł.