Kursy spółek handlowych – mimo optymistycznych prognoz sprzed miesięcy – są w tym roku często pod kreską i sporo słabsze od szerokiego rynku. Tymczasem wynagrodzenia cały czas mocno rosną, a to powinno w końcu przełożyć się na znaczną poprawę konsumpcji. Rosnące płace rodzą jednak presję na marże również samych spółek handlowych.
Czas odbudowy oszczędności
Na wtorkowy komunikat GUS o tym, że sprzedaż detaliczna w cenach stałych w marcu 2024 r. była wyższa niż przed rokiem o 6,1 proc., z kolei w porównaniu z lutym 2024 r. wzrosła o 14,2 proc., spółki handlowe na ogół zareagowały pozytywnie, choć nie w każdym przypadku zwyżki utrzymały się do końca sesji. W środę zaś szeroka grupa przedsiębiorstw handlowych i z ekspozycją na kondycję konsumentów prezentowała się już przeciętnie przy 0,7-proc. zniżce WIG. Tymczasem – obok banków – miała być to w tym roku grupa napędzająca zwyżki głównych warszawskich indeksów.
Założenie było proste – utrzymanie wysokiej dynamiki płac, wyższej od inflacji i rosnącej w związku z tym siły nabywczej konsumentów to wystarczające argumenty za wysoką konsumpcją. W ostatnim czasie okazuje się jednak, że z realizacją tych założeń jest już gorzej, wbrew oczekiwaniom. Zwraca na to uwagę m.in. Dariusz Dadej, analityk Noble Securities, który przyznaje, że zachowanie spółek handlowych, biorąc pod uwagę czynniki makroekonomiczne, jest nietypowe. Jak zauważa, teoretycznie mamy ożywienie i w tej fazie cyklu najlepiej powinny zachowywać się właśnie spółki handlowe, sektor dóbr konsumpcyjnych, a dopiero później firmy przemysłowe, transportowe, IT czy technologiczne.
– Tymczasem spółki handlowe ewidentnie niedomagają. Jest to przede wszystkim skutek słabszej kondycji konsumenta, który nie podnosi się tak jak oczekiwano kilka miesięcy temu – mówi Dadej. Całą wypowiedź analityka prezentujemy poniżej.