Po cenowych rekordach, naftowa zadyszka?

Bliskowschodnie niepokoje sprawiły, że ceny ropy wystrzeliły w górę. Większość analityków twierdzi, że to tylko tymczasowa zwyżka. Przyznają jednak, że nawet gdyby nie doszło do rewolucji w krajach arabskich, ropa drożałaby w tym roku, gdyż zwiększa się popyt

Aktualizacja: 27.02.2017 01:35 Publikacja: 05.03.2011 04:07

Rebelia skierowana przeciwko libijskiemu dyktatorowi Muammarowi Kaddafiemu szkodzi również zachodnim

Rebelia skierowana przeciwko libijskiemu dyktatorowi Muammarowi Kaddafiemu szkodzi również zachodnim firmom naftowym (takim jak brytyjski koncern BP czy włoski Eni) prowadzącym interesy w Libii. Fot. reuters/forum

Foto: Archiwum

Ropa, w wyniku rewolt w Egipcie, Libii oraz innych krajach Bliskiego Wschodu, ponownie znalazła się w centrum uwagi inwestorów. Cena baryłki gatunku Brent przekroczyła już na przełomie stycznia i lutego na giełdzie w Londynie psychologiczną granicę 100 dolarów. Brent to ropa wydobywana na Morzu Północnym. Jej cena jest punktem odniesienia dla cen surowca w Europie Zachodniej. Po drugiej stronie Atlantyku takim benchmarkiem (nie tylko dla Ameryki, ale dla niemal całego świata) są notowania teksańskiej ropy WTI. Baryłka tego surowca kosztowała w piątek 102,6 dol. Cena przekroczyła poziom 100 dolarów o wiele wcześniej, niż spodziewali się analitycy.

[srodtytul]Rok niebezpiecznego życia[/srodtytul]

Ostatnie zwyżki cen surowca to głównie skutek wzrostu ryzyka geopolitycznego. Zaostrzenie sytuacji na Bliskim Wschodzie sprawia, że bardzo trudno jest prognozować zachowanie rynku naftowego w krótkim i średnim terminie. Analitycy uważają, że upadek kolejnych prozachodnich arabskich reżimów, np. w Bahrajnie czy Jordanii, może sprawić, iż baryłka ropy WTI zdrożeje w tym roku nawet do 120 dolarów, jeśli nie więcej. Arabia Saudyjska usiłuje uspokoić rynki, deklarując, że ewentualnie może zwiększyć produkcję. Problemem jest jednak to, że również tym pustynnym królestwem mogą wstrząsnąć niepokoje. W sąsiednim Bahrajnie wspierani przez Iran szyici buntują się przeciw sunnickiej władzy. Podobna sytuacja może zaistnieć również w saudyjskiej Prowincji Wschodniej, zamieszkanym w większości przez szyitów regionie administracyjnym, w którym znajduje się większość saudyjskich złóż ropy. Wówczas cena surowca znowu wystrzeli w górę. O ile? Tego obecnie nie jest nikt w stanie przewidzieć. Analitycy Nomury wskazują, że może ona skoczyć nawet do 220 dolarów za baryłkę, jeśli na Bliskim Wschodzie dojdzie do poważnej eskalacji kryzysu politycznego.

Nawet jeśli nie dojdzie do eskalacji niepokojów na Bliskim Wschodzie, ceny ropy jeszcze przez wiele tygodni będą utrzymywać się w pobliżu najwyższych poziomów od ponad dwóch lat. Czy fundamenty usprawiedliwiają jednak taką zwyżkę?

Średnia prognoz zebranych przez agencję Bloomberga mówi, że baryłka teksańskiej ropy WTI będzie kosztowała na koniec IV kwartału bieżącego roku 94,15 dol. Najwyższe prognozy mówią o 112 dolarach. W zeszłym roku cena wynosiła średnio 79,6 dol. za baryłkę. Większość z tych analiz nie bierze pod uwagę skrajnych scenariuszy geopolitycznych i zakłada, że zwyżka wywołana przez wydarzenia na Bliskim Wschodzie będzie jedynie tymczasowa.

– Nasze prognozy są jeszcze ostrożniejsze od średniej wyliczonej przez agencję Bloomberga. Spodziewamy się, że za baryłkę ropy Brent będzie się płaciło na koniec roku 94 dolary, a za baryłkę WTI 88 dolarów – mówi „Parkietowi” Carsten Fritsch, analityk z Commerzbanku. – Obecne zwyżki cen napędzane są głównie przez niepokój o bezpieczeństwo dostaw. Zniknie on, gdy sytuacja na Bliskim Wschodzie się znormalizuje. Cena może spadać już za dwa, trzy miesiące.

Ostrożni są m. in. autorzy najbardziej dokładnych prognoz na zeszły rok. Analitycy firmy Sanford C. Bernstein & Co., którzy pomylili się tylko o 1 proc. co do średniej ceny ropy w 2010 r., spodziewają się, że wyniesie ona w tym roku 90 dolarów za baryłkę.

Jeśli wziąć pod uwagę średnią prognoz, to w porównaniu z ubiegłym rokiem możemy spodziewać się wzrostu ceny ropy o około 8 proc. Najbardziej śmiałe prognozy zebrane przez Bloomberga sugerują, że zwyżka może wynieść 40 proc. W zeszłym roku ropa podrożała o 15,5 proc., podczas gdy surowcowy indeks S&P GSCI zyskał blisko 20 proc. Giełdowy indeks S&P 500 wzrósł w tym czasie o 13 proc. „Czarne złoto” drożało więc wolniej od wielu innych surowców, ale umiarkowanie szybciej niż nowojorska giełda. W tym roku może być podobnie, jeśli sprawdzą się umiarkowane scenariusze.

Wzrost cen ropy i tak może okazać się jednak na tyle poważny, by spowolnić ożywienie gospodarcze na świecie. Według IEA – Światowej Organizacji Energetycznej, proces wychodzenia z kryzysu wielu gospodarek będzie zagrożony, jeśli cena ropy będzie utrzymywać się przez dłuższy czas. Jak przyznaje IEA, jest to bardzo prawdopodobne.

– Cena około 90 dolarów za baryłkę ropy WTI jest już i tak wysoka. Jeśli utrzymywałaby się przez dłuższy czas na wyższym poziomie, uderzyłoby to w popyt, co później musiałoby doprowadzić do jej obniżenia do poziomu bardziej zbliżonego do fundamentów – wskazuje Carsten Fritsch.

[srodtytul]Większy apetyt[/srodtytul]

Nawet bez niepokojów na Bliskim Wschodzie ropa drożałaby w tym roku. Dlaczego? Właśnie ze względu na to, że światowa gospodarka wychodzi z kryzysu i w związku z tym stopniowo rośnie popyt na surowiec. Amerykański Departament Energii podniósł w zeszłym miesiącu prognozę światowego popytu na ropę z 87,78 mln baryłek dziennie do 88,02 mln baryłek. W 2012 r. zużycie ma wzrosnąć do 89,65 mln baryłek dziennie. – Światowy popyt zbliża się do rekordowych poziomów. Jego wzrost jest głównie spowodowany przez gospodarki wschodzące. USA oraz Europa wciąż są jednak dalekie od poprzednich szczytów – twierdzi Tancred Lidderdale, ekonomista z Departamentu Energii USA.

IEA spodziewa się natomiast w tym roku wzrostu konsumpcji ropy na świecie o 1,6 proc., do 89,1 mln baryłek dziennie. OPEC – Organizacja Państw Eksportujących Ropę Naftową zapowiada, że będzie musiała w 2011 r. zwiększyć produkcję o 400 tys. baryłek dziennie, by sprostać popytowi. W grudniu prognozowała ona, że produkcja musi zostać zwiększona tylko o 200 tys. baryłek dziennie. Prognozy są więc szybko rewidowane w górę.

Wszelkie negatywne bądź pozytywne niespodzianki towarzyszące wychodzeniu głównych gospodarek z kryzysu mogą prognozy wywrócić. Analitycy sceptyczni co do przyszłego tegorocznego tempa wzrostu PKB w Chinach, USA czy Europie snują więc dosyć ostrożne scenariusze dla rynku naftowego.

– Ożywienie gospodarcze w USA będzie dosyć powolne, rezerwy surowca w Ameryce zmniejszają się bardzo powoli, a WTI stopniowo traci status benchmarku – mówi „Parkietowi” Sintje Diek, analityczka z HSH Nordbanku w Hamburgu. – Większy popyt w Azji wpływa więc na jej cenę w stosunkowo małym stopniu. Może ona kosztować w tym roku średnio 90 dolarów. Cena ropy Brent będzie wyższa. Możliwe, że przez dłuższy czas utrzyma się powyżej 100 dolarów za baryłkę. Spodziewam się jednak jej korekt. Na obniżenie ceny tego surowca mogą wpłynąć kłopoty gospodarcze strefy euro oraz być może Chin. Średnia cena wyniesie więc w tym roku prawdopodobnie 95 dolarów za baryłkę.

Pamiętajmy jednak, że ceny ropy kształtowane są nie tylko przez popyt, podaż i politykę. Duży wpływ mają działania głównych banków centralnych. Odkąd w sierpniu ubiegłego roku amerykańska Rezerwa Federalna zapowiedziała kolejną rundę ilościowego rozluźniania polityki monetarnej (QE2), ropa WTI zdrożała o ponad 40 proc. Było to wywołane osłabieniem dolara, czyli „drukowaniem pieniędzy” przez Fed. Notowania surowca na giełdach są wyceniane właśnie w amerykańskiej walucie – im ona słabsza, tym więc droższa ropa. Zależność ta sprawdza się czasem również w drugą stronę. Wiosną 2010 r. ropa traciła na wartości przez wiele tygodni z powodu kryzysu w strefie euro, gdyż wtedy dolar się umacniał, a na rynku spodziewano się osłabienia popytu na surowiec. Istnieje więc bardzo dużo niewiadomych, które mogą w nadchodzących miesiącach całkowicie wywrócić wszelkie prognozy.

[srodtytul]Większe zyski[/srodtytul]

Koniunktura na rynku naftowym sprzyja firmom z branży. Spośród 33 spółek z tego sektora wchodzących w skład indeksu S&P 500 tylko osiem przedstawiło gorsze od przewidywań wyniki końcówki ubiegłego roku. W minionym kwartale zyski firm naftowych i gazowych z indeksu S&P 500 zwiększyły się o około 40 proc. w porównaniu z takim samym okresem zeszłego roku. Zyski spółek z indeksu S&P 500 (bez uwzględnienia branży finansowej) wzrosły wówczas o około 15 proc.

W nadchodzących kwartałach wzrost zysków spółek naftowych prawdopodobnie jednak zwolni. Średnia prognoz dla firm z branży wchodzących w skład indeksu S&P 500 zebrana przez agencję Bloomberga mówi, że w I kwartale wyniesie on 20,7 proc. (podczas gdy dla wszystkich, oprócz finansowych, spółek z indeksu S&P 500 ma sięgnąć wówczas 10,4 proc.). Firmy naftowe i gazowe będą jednak przez cały rok uzyskiwać wyniki lepsze od przeciętnych. W 2011 r. mają zwiększyć zyski o 17,9 proc. (średnia dla całego indeksu S&P 500: 15 proc.).

Czy doprowadzi to do poważnych zwyżek cen akcji firm naftowych? Niekoniecznie. W zeszłym roku indeks S&P Integrated Oil & Gas, grupujący największe amerykańskie firmy naftowe, wzrósł o 15,4 proc., czyli niemal tyle co ceny ropy w Nowym Jorku (15,5 proc.).

Szacunkowy wzrost zysków za 2010 r. wypracowanych przez spółki z branży naftowej z indeksu S&P 500 wynosi jednak znacznie więcej, bo o 74,1 proc. Inwestorzy, czytając raporty okresowe firm naftowych, nie poprzestają bowiem na sprawdzaniu zysku netto i przychodów. Patrzą również, jak na wyniki wpływały zmiany wartości zapasów, jak rentowne były poszczególne działy spółki, a także jak wypadła ona na tle konkurencji. Nie zawsze bowiem rekordy cen ropy przekładają się na rekordowo dobre wyniki finansowe oraz silne zwyżki kursów akcji koncernów naftowych.

[ramka]

[srodtytul]Baryłka baryłce nierówna[/srodtytul]

Ropa naftowa występuje w kilku gatunkach. Za najlepsze uznawane są gatunki lekkie (czyli o małej gęstości) oraz mało zasiarczone. Nadają się one lepiej do przerobu w rafineriach, dając paliwo o dobrej jakości. Gatunek Brent, którego cena stanowi punkt odniesienia dla Europy, to surowiec wydobywany na Morzu Północnym. Jego średnia gęstość wynosi 835 kg/m sześc., a zawartość siarki 0,37 proc. Jest on uznawany za tzw. średnią ropę słodką. Nieco lepsze parametry posiada ropa WTI wydobywana w Teksasie, której ceny są punktem odniesienia dla rynku amerykańskiego. Jej gęstość wynosi 827 kg/m sześc., a zawartość siarki około 0,24 proc. Rosyjska ropa Ural, czyli surowiec najczęściej używany w polskich rafineriach, to gatunek, którego gęstość dochodzi do 865 kg/m sześc. Jest on również mocno zasiarczony – zawartość siarki sięga w nim czasem 1,8 proc., zawartość parafin nawet 6 proc., a woda i zanieczyszczenia stanowią w nim 0,5 proc.

hk[/ramka]

[ramka][srodtytul]Ropa mało popularna w funduszach i bankach[/srodtytul]

Polacy mają dość skromne możliwości inwestowania w ropę naftową. W ofercie krajowych TFI jest kilka funduszy skupiających się na inwestycjach w sektorze energetycznym. Ich aktywa (ok. 120 mln zł) nie trafiają bezpośrednio na rynek „czarnego złota”.

ING Sektora Energii inwestuje głównie w firmy prowadzące działalność w segmencie ropy i gazu - poszukiwania, wydobycie, rafinacja lub transport, albo zajmują się produkcją i dostawą sprzętu, np. wiertniczego. Są to m.in. Exxon Mobil, BP, Chevron, Occidental Petroleum, czy Royal Dutch Shell (według danych na koniec stycznia 2011 r.). Arka Energii ma w portfelu m.in. te same akcje (według danych na koniec czerwca 2010 r.). Z kolei w portfelu Pioneer Surowców i Energii inwestycje powiązane z rynkiem ropy zajmują kilkanaście procent. – Od początku roku do funduszu wpłynęło ok. 50 mln zł przy niewielkiej wartości odkupień. Obawy przed inflacją zwiększają popyt na surowce, a wzrost ich cen zachęca do inwestycji. Trzeba jednak pamiętać, że ta klasa aktywów obarczona jest wysokim ryzykiem – mówi Ryszard Trepczyński, wiceprezes Pioneer Pekao IM.

Stopa zwrotu energetycznych funduszy od początku roku to 4–7 proc., o ok. połowę mniej niż z bezpośredniej inwestycji w ropę. W skali ostatnich 12 miesięcy jest to 20–25 proc., czyli mniej więcej tyle, ile w górę poszła cena ropy. Podobne wyniki ma kilka funduszy lokujących ogólnie na rynkach surowców. Ułamek aktywów trafia też na rynek ropy. W liczącej kilkaset funduszy ofercie zagranicznych instytucji nie ma produktów skupionych na tego typu inwestycjach.

Ropa naftowa jest też mało popularnym aktywem wśród konstruktorów produktów strukturyzowanych. – W  latach  2009–2010 liczba produktów związanych z tym surowcem wynosiła ok. 2 proc. ogółu, w sumie było to 20 ofert – mówi Michał Szeliski, analityk portalu?Structus.pl. Spośród wszystkich siedmiu produktów powiązanych z ropą, które zakończyły się w 2010 r., pięć przyniosło jedynie zwrot zainwestowanego kapitału. Struktura ING Banku Śląskiego dała 9 proc. w skali roku, a Banku Handlowego 3 proc. W 2011 r. zakończył się tylko produkt Allianza – nie przyniósł zysku.

Dostęp do ETF (funduszy indeksowych) na ropę dają niektóre biura maklerskie, np. KBC Securities. Kontraktami na ten surowiec można handlować też na platformach foreksowych, np. w X-Trade Brokers.

NCH[/ramka]

Analizy rynkowe
Czy dolar jest znów na drodze do osiągnięcia parytetu z euro?
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Geopolityka psuje nastroje inwestorów
Analizy rynkowe
Spółki biotechnologiczne cztery lata po pandemii
Analizy rynkowe
Na giełdzie w Warszawie nie widać końca korekty
Analizy rynkowe
Spółki z WIG20 w odwrocie. Kiedy znów wrócą do łask?
Analizy rynkowe
Krajowe akcje u progu bessy. Strach o zaostrzenie wojny na Wschodzie