Ostatnie tygodnie przyniosły wyraźną rozbieżność odczytów danych dla strefy euro oraz USA. Dane zza Atlantyku zaskakiwały w sposób wyraźnie pozytywny. Dość wspomnieć raport o zatrudnieniu w sektorze pozarolniczym (w tym rewizje w górę danych historycznych – typowe dla rosnących trendów), odporne na zejście poniżej kluczowego progu 50 pkt indeksy ISM czy też dane o PKB za III kwartał, wskazujące wyraźnie na siłę konsumpcji indywidualnej i solidny wzrost inwestycji prywatnych.
Tymczasem serie publikacji w strefie euro były pasmem nieszczęść: wyraźne zejście wskaźników koniunktury PMI poniżej 50 pkt, tąpnięcie niemieckich zamówień w przemyśle czy też strukturalna słabość konsumpcji indywidualnej (kolejny spadek sprzedaży detalicznej w trzykrotnie większej skali od oczekiwań). Wszystko to podlane zostało sosem z greckiego referendum i oczekiwaniem na włoski program cięć fiskalnych połączony z dymisją Silvia Berlusconiego.
Jaka reakcja władz monetarnych?
Co na to banki centralne? Fed odnotował jedynie pozytywne bieżące zmiany w gospodarce, pozostając przy negatywnej ocenie procesów ekonomicznych, obecnej w komunikacie już od wielu miesięcy. Europejski Bank Centralny po prostu obciął stopy procentowe...
Skoro szef EBC Mario Draghi, Włoch (ryzyko, że odezwą się głosy szukające teorii spiskowych), obniża oprocentowanie już na pierwszym swoim posiedzeniu, bez wcześniejszej zapowiedzi i niejako wbrew wcześniejszym komentarzom pozostałych członków rady zarządzającej banku (a obniżka była jednogłośna – dało się zatem przekonać największych jastrzębi), europejscy bankierzy centralni muszą posiadać dodatkową informację w postaci prawdopodobnie bardzo negatywnych prognoz średnioterminowych, które zostaną zaprezentowane na grudniowym posiedzeniu. Cóż takiego zobaczyli członkowie rady zarządzającej EBC, że skłoniło to prezesa do mówienia podczas konferencji o nadchodzącej niewielkiej recesji?
Ostatnie podrygi przemysłu w strefie euro
W pierwszej kolejności należy podkreślić, że ostatnie dobre dane o produkcji przemysłowej z Niemiec to przede wszystkim wynik zdarzeń nadzwyczajnych, związanych z ruchomym kalendarzem wakacyjnym w poszczególnych landach. Wygenerowały one – niestety mylne – wyobrażenie, że produkcja przemysłowa jest w stanie rozmijać się z trendem widocznym w danych o nowych zamówieniach i opóźnieniach w realizacji zamówień (z indeksów PMI). Otóż nie może. Tym samym główna siła napędowa niemieckiej gospodarki zaczyna się dławić. Równie nieciekawie wygląda sytuacja w całej strefie euro – wysoka korelacja z wyprzedzającym (wyprzedzenie wynosi od trzech do czterech miesięcy) wskaźnikiem OECD CLI wskazuje wyraźnie (wykres 1), że dynamika produkcji przemysłowej znajdzie się ponownie na terytoriach ujemnych na początku przyszłego roku. Biorąc pod uwagę korelację sektora przemysłowego z PKB, łagodna recesja w 2012 roku rzeczywiście chyba będzie faktem.