Zyskaj pełen dostęp do analiz, raportów i komentarzy na Parkiet.com
Aktualizacja: 11.02.2017 13:12 Publikacja: 15.09.2013 10:08
Foto: Fotorzepa, Mateusz Pawlak matp Mateusz Pawlak
Pięć lat temu światowy system finansowy stanął na krawędzi. Upadek nowojorskiego banku inwestycyjnego Lehman Brothers wywołał panikę na giełdzie, sprawił, że największe banki świata mogły runąć jak domki z kart i wciągnął świat głębiej w recesję. Lehman był jedną z instytucji „zbyt dużych, by upaść", finansowym graczem powiązanym tysiącami nici z mrowiem inwestorów oraz instytucji finansowych. Szok, który wywołało jego bankructwo, mógł dobić innych gigantów z Wall Street. Jamie Dimon, prezes banku JPMorgan Chase, snuł wówczas czarny scenariusz upadku kolejnych kostek domina. Ciężko w to dzisiaj uwierzyć, ale wśród typowanych przez niego bankrutów znalazł się m.in. Goldman Sachs. Nikt nic nie wiedział, wszyscy się zaplątali w gąszczu toksycznych derywatów, ekonomiści czekali na powtórkę wielkiego kryzysu. (Ich strach był jak najbardziej uzasadniony. W listopadzie 2009 r. szef Fedu Ben Bernanke przyznał na zamkniętym posiedzeniu komisji Kongresu badającej przyczyny kryzysu finansowego, że nawet 12 z 13 największych amerykańskich instytucji finansowych groził upadek tuż przed tym, jak uchwalono program pomocy dla banków TARP). Działania rządów, banków centralnych, spryt bankierów i krótka pamięć społeczeństw sprawiły jednak, że najgorsze mamy już za sobą. System finansowy nie upadł, gospodarki Zachodu powoli się podnoszą (choć „po drodze" dał się im we znaki kryzys w strefie euro i fiskalne zawirowania w USA), amerykańskie indeksy giełdowe eksplorują poziomy „nieoznaczone przez historię", a politycy oraz inwestorzy popadli w samozadowolenie. Mało kto zadaje sobie pytanie, czy finansowa katastrofa z września 2008 r. mogłaby się powtórzyć.
Zyskaj pełen dostęp do analiz, raportów i komentarzy na Parkiet.com
Kiedyś USA sprzedawały światu globalizację jak coca-colę: masowo i z przekonaniem. Dziś wolny handel przestaje istnieć, a Biały Dom stawia na cła w nadziei na powrót American Dream. Jak do tego doszło i co nam to mówi o przyszłości świata?
Warunków przyspieszenia transformacji technologicznej nad Wisłą jest wiele. Potrzebne są inwestycje w pracowników, w tym ich szkolenia, ale też dbałość o zdrowie. Nieodzowne są też ułatwienia natury prawnej i jak zawsze – finansowanie.
Inwestorzy zastanawiają się, czy prezydent Stanów Zjednoczonych rzeczywiście wyrzuci prezesa banku centralnego, czy tylko straszy rynki, by wywołać określone skutki. Jak na razie zyskuje na tym większość walut świata, bitcoin oraz bijące rekordy cenowe złoto.
Rynkowy guru prowadzący popularny program „Mad Money” w telewizji CNBC stał się bohaterem licznych memów wyśmiewających jego zdolności prognostyczne. Zdarzało mu się bowiem spektakularnie mylić tuż przed wstrząsami rynkowymi.
Długie cienie nad dwiema ostatnimi świecami dziennymi głównych krajowych indeksów to pierwsze ważne ostrzeżenie dla inwestorów o możliwym bliskim końcu korekty gwałtownych spadków sprzed dwóch tygodni. Drugie nadchodzi z USA.
Po burzliwych pierwszych tygodniach kwietnia pod wpływem działań zmierzających do deeskalacji globalnej wojny handlowej sytuacja na giełdach uspokoiła się na tyle, że indeksy ruszyły do odrabiania strat.
Wbrew powszechnym oczekiwaniom działania amerykańskiej administracji w erze Trump 2.0 wyraźnie różnią się od tego, co działo się w czasie pierwszej kadencji Donalda Trumpa.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas