Wszystko o polskich inwestorach

Kim jest polski inwestor? Ile ma spółek? Jaki informacji potrzebuje od emitentów? Oto wyniki wielkie ankiety w ramach Akcjonariatu Obywatelskiego. "Parkiet" jest partnerem medialnym akcji.

Publikacja: 14.07.2015 11:23

Wszystko o polskich inwestorach

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski

Gros dużych spółek z GPW twierdzi, że przykłada dużą wagę do utrzymywania dobrych relacji inwestorskich. Żadna z nich nie ogranicza się dziś tylko do niezbędnego minimum, czyli publikowania na stronie internetowej kluczowych informacji o swojej działalności czy raportów finansowych. Wiele pokazuje też – zgodnie z oczekiwaniem akcjonariuszy – otoczenie konkurencyjne czy wpływ czynników makroekonomicznych na prowadzony biznes.

Nieliczni, np. Tauron, organizują cykliczne spotkania dla inwestorów indywidualnych, przy okazji pokazując kluczowe aktywa czy inwestycje. Ale czy jest aż tak dobrze, jak chwalą się niektórzy emitenci? Jak detaliści oceniają komunikację prowadzoną przez spółki z GPW, czego im w niej brakuje w kontakcie z nimi czy w końcu, w jakich aspektach życzyliby sobie poprawy? Między innymi te pytania postawiono grupie inwestorów indywidualnych lokujących nadwyżki w akcjach i obligacjach spółek z naszego parkietu w badaniu przeprowadzonym przez TNS Polska w ramach Akcjonariatu Obywatelskiego. Współorganizatorami są Ministerstwo Skarbu Państwa, Krajowy Depozyt Papierów Wartościowych i Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych. „Parkiet" jest partnerem medialnym badania.

Polski inwestor niewiele się zmienia

Pierwszy rzut oka na wyniki ankiety internetowej wypełnionej w maju i czerwcu br. przez blisko 300 osób nasuwają myśl, że jest średnio. I to dosłownie. Respondenci ocenili poziom relacji inwestorskich prowadzonych przez ogół firm z GPW średnio na 5 punktów w 10-punktowej skali, przy czym tych najwyższych wskazań było zaledwie 9,5 proc. Istotnie wyżej inwestorzy ocenili komunikację spółek, które mają już w portfelu – średnio na 5,4 pkt. Najwyższych not było tu 17,9 proc. Z przedstawionych hipotez takiego stanu bardziej przekonuje mnie ta, że kupimy raczej walory firmy prowadzącej rozbudowany dialog niż tej niekomunikującej się w ogóle. Tak samo jak w sklepie częściej włożymy do koszyka ten produkt, który np. znamy z reklamy. Choć prawdą może być też, że działań spółek spoza portfela po prostu nie znamy.

Profil typowego polskiego inwestora nie zmienił się zasadniczo w stosunku do lat poprzednich. Nadal w przewadze wśród kupujących papiery giełdowych firm są panowie. Ta grupa stanowiła aż 81 proc. ankietowanych. Tylko co piąty inwestor na GPW jest kobietą, choć ich odsetek sukcesywne, acz powoli, rośnie z roku na rok. To m.in. zasługa akcji organizowanych dla pań z warsztatami na temat inwestowania. Takie szkolenia organizowały ostatnio MSP wraz z Energą w ramach Akcjonariatu Obywatelskiego.

Statystyczny akcjonariusz detaliczny to osoba mieszkająca w dużym mieście (powyżej 100 tys. osób) i posiadająca tytuł licencjata lub magistra (78 proc. respondentów). Warte zauważenia jest to, że co trzeci inwestor ma wykształcenie ekonomiczne. Może to wynikać z prostej korelacji – osoby z kierunkowym wykształceniem i wiedzą wybierają giełdę jako naturalne miejsce do pomnażania kapitału. Marginalny odsetek graczy (niespełna 1 proc.) zakończyło edukację na poziomie podstawowym lub zawodowym, a co piąty ma wykształcenie średnie.

Niewiele na przestrzeni lat zmieniła się też wielkość portfela. Detalista posiada w nim przeważnie około siedmiu spółek, biorąc pod uwagę całą GPW. Ale jest znacznie ostrożniejszy wobec spółek z NewConnect czy obligacji korporacyjnych na Catalyst (średnia wielkość portfela wynosi tu odpowiednio 3,3 i 3,5).

Autorzy ankiety podejrzewają, że może to być związane z mniejszą popularnością owych rynków wśród inwestorów indywidualnych. Ale jak zauważa dr Mirosław Kachniewski, prezes Stowarzyszenia Emitentów Giełdowych, chodzi także o niższy apetyt na ryzykowną grę pod spółki z małego rynku. – Na podstawie badania widać, że akcjonariusze indywidualni starają się w ramach giełdy szukać raczej stabilnych dochodów, lokując pieniądze w spółkach dywidendowych z GPW. Z kolei z NC wybierają do koszyka kilka perełek, które mogą zapewnić ponadprzeciętną stopę zwrotu – ocenia Kachniewski.

W przypadku papierów dłużnych może jednak chodzić także o ich mniejszą dostępność dla detalistów. Bo nadal niewielu emitentów wypuszcza dla nich transze obligacji korporacyjnych. Zdecydował się na to – z powodzeniem – np. PKN Orlen.

Portfele średnio za 25 tys. zł

Dla większości akcjonariuszy detalicznych inwestowanie w papiery wartościowe nadal stanowi dodatkowe źródło dochodów (niemal 92 proc. badanych). Tylko dla co dwudziestego jest to równie intratne zajęcie co praca na etacie lub prowadzenie firmy. Jak wynika z badania, zarobek jest wprost proporcjonalny do czasu poświęconego na planowanie np. strategii inwestycyjnej czy realizację transakcji. Wśród tych, którzy spędzają w ten sposób więcej niż godzinę dziennie, jest aż 7 proc. inwestorów traktujących giełdę jako swoje główne źródło dochodów. To niespełna 2 proc. ogółu badanych.

Wielu, bo aż 17,6 proc. ankietowanych przeznacza na kupno papierów wartościowych od 25 tys. z do 50 tys. zł. Ale porównywalny, choć minimalnie mniejszy, (16,8 proc.) jest też odsetek osób z małym portfelem o wartości do 5 tys. zł. Zauważalny jest tu wpływ czasu poświęconego na inwestowanie i wybierany horyzont inwestycyjny – wartość portfela rośnie wprost proporcjonalnie do obu tych zmiennych.

Analiza wyników ankiety pozwala też stwierdzić ścisły związek między ilością czasu poświęconego na przygotowanie się do transakcji a długością okresu, na który kupowane są akcje. A więc im krótsza analiza przedinwestycyjna, tym dłuższy czas trzymania papierów w portfelu. Największy odsetek inwestorów indywidualnych kupuje akcje na okres kilku miesięcy do roku (prawie 46 proc.). Kolejne ponad 36 proc. badanych jest zainteresowanych dłuższym, ponadrocznym horyzontem czasowym. Wbrew pozorom niewielu jest spekulantów kupujących walory rano i sprzedających je jeszcze podczas tej samej sesji lub trzymających je kilka dni.

Pierwsze: informuj, drugie: nie lekceważ

Przy podejmowaniu decyzji i zakupie lub sprzedaży walorów inwestorzy skupiają się głównie na analizie informacji pozyskanych w internecie (ponad 80 proc.), ale też w mediach branżowych (68,1 proc.). Wydaje się, że rośnie znaczenie komunikacji w mediach społecznościowych czy aktywności firmy na forach. Każdą z tych form wskazało ponad 40 proc. ankietowanych. Co czwarty decyduje się na udział w audio- lub wideokonferencji organizowanej przez spółkę, a co piąty – na uczestnictwo w spotkaniu grupowym. Ale już tych zainteresowanych spotkaniem indywidualnym z przedstawicielem spółki jest o połowę mniej (11 proc. ). To może dziwić zwłaszcza w kontekście wielokrotnie podnoszonej przez inwestorów indywidualnych kwestii „równego traktowania" przez władze spółki detalistów i instytucji.

Tylko 16 proc. zwróciło się też do władz czy działów RI z pytaniem telefonicznym lub e-mailowym. Taki kontakt miał miejsce średnio raz w miesiącu pierwszego kwartału br. Co trzeci inwestor otrzymał odpowiedź od ręki. Połowa – dopiero po kilku dniach. Ale aż jedna szósta w ogóle się jej nie doczekała. – Mogę jedynie powiedzieć, że ci akcjonariusze zainwestowali w dobre spółki – mówi z przekąsem Kachniewski. Bo zaznacza, że w ubiegłorocznym badaniu SEG takich niekomunikujących się spółek na całej giełdzie było ponad 30 proc.

Wątpliwości co do standardów panujących w działach RI emitentów nasuwa nie tylko niewielki odsetek małych akcjonariuszy inicjujących kontakt bezpośredni, ale też przyczyny takiego stanu. Najczęściej chodzi o prozaiczny brak zainteresowania tą formą kontaktu. Ale pojawiają się też głosy wskazujące na brak zaufania, niekompetencję pracowników czy niemożność pozyskania rzetelnych i najczęściej przedstawianych w zbyt optymistycznym świetle informacji, a także brak kontaktu do odpowiedzialnych za te relacje osób. Choć to ostatnie akurat powinno być podstawą.

[email protected]

Im więcej informacji, tym lepiej. Tak krótko można podsumować zakres wiadomości o emitentach, który poszukują inwestorzy. Większość z nich wskazało strategię spółki jako źródło informacji najbardziej pożądane. Jej publikacji chce prawie 90 proc. wszystkich inwestorów indywidualnych. Równie cenne – i to w dosłownym znaczeniu – są prognozy dotyczące wyników finansowych. Jednak w odróżnieniu od planów strategicznych, te dotyczące rocznego budżetu nadal nie są powszechnie dostępne. Emitenci przeważnie nie decydują się na ich ujawnienie, tłumacząc się np. dużą konkurencją na rynku, na którym działają. Często wskazują też na mało stabilne otoczenie makroekonomiczne, niepozwalające na określenie poziomu przychodów lub zysków spółki. To tylko część prawdy. Bo można z tego wybrnąć publikując przy planach finansowych założenia ich dowiezienia czy wskazując na pewne czynniki ryzyka.

Pod pojęciem „dobrych relacji inwestorskich" polski detalista rozumie nie tylko dostępność pewnych poszukiwanych przez siebie informacji, ale także łatwość ich odnalezienia, zakres możliwych do uzyskania informacji czy w końcu ich jakość, np. aktualność, wiarygodność i zrozumiały przekaz. Bo właśnie te „miękkie" aspekty komunikacji spółki z inwestorem – w opinii wielu z nich – wymagają poprawy. W badaniu ocenili oni spółki pod tym względem średnio na 5,5 punktów (na 10 możliwych). To mało satysfakcjonujący wynik. Również dlatego, że inwestorzy posiadający same pozytywne doświadczenia w zakresie poszukiwania informacji o spółce stanowią nieliczną grupę. Zadowolonych z zakresu możliwych do uzyskania informacji i ich przystępnego przedstawienia było odpowiednio 16 i 18 proc. respondentów. Dlaczego tak jest? Inwestorzy pytani o hierarchię źródeł pozyskiwania informacji na pierwszym miejscu wskazali sprawozdania finansowe (prawie 19 proc. badanych). Choć wiele spółek stara się dziś przedstawić wyniki wraz ze stosownym komentarzem, to nadal część raportów to po prostu tabele z nic niemówiącymi liczbami.

Co ósmy inwestor jest zadowolony zarówno z zakresu, jak i jakości dostarczanych przez emitentów informacji. Pozostałym najbardziej przeszkadza brak wiedzy o planach strategicznych spółki czy perspektywach jej rozwoju, a także pokazywanie przez nią nieaktualnych już danych. Ale znowu chodzi nie tylko o ich nieujawnienie tylko o rzetelność przedstawienia. Najczęściej inwestorzy zarzucają emitentom hurraoptymizm i małą precyzję w przedstawieniu zamierzeń. Spółki muszą w sprawach wrażliwych i cenotwórczych informacji balansować na krawędzi. Jak bowiem zauważają eksperci, im więcej informacji ujawni spółka, tym bardziej narażona jest na działanie konkurencji. Takie odkrycie kart do końca może się wiązać z potencjalnie mniejszym zarobkiem dla inwestorów.

A jak wskazuje badanie – nie są oni skłonni do poświęceń. Co piąty inwestor nie jest zainteresowany rozbudowaniem poziomu relacji inwestorskich, gdyby wiązało się to z utratą części zysku. Ale aż 78,4 proc. deklaruje, że poświęciłoby średnioroczny zarobek dla większej ilości informacji. Ich odsetek maleje wraz ze wzrostem faktycznych kosztów takich działań.

Analizy rynkowe
Spółki biotechnologiczne cztery lata po pandemii
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Analizy rynkowe
Na giełdzie w Warszawie nie widać końca korekty
Analizy rynkowe
Spółki z WIG20 w odwrocie. Kiedy znów wrócą do łask?
Analizy rynkowe
Krajowe akcje u progu bessy. Strach o zaostrzenie wojny na Wschodzie
Materiał Promocyjny
Samodzielne prowadzenie księgowości z Małą Księgowością
Analizy rynkowe
Trump 2.0, czyli nie graj przeciwko Ameryce
Analizy rynkowe
W 2024 r. spółki mają pod górkę. Które osiągną cele?