Amerykański prezydent Donald Trump jest znany z ekscentrycznych zachowań, ale na ostatnim szczycie G7 przeszedł sam siebie. Podczas jednej z napiętych dyskusji wstał od stołu, wyciągnął z kieszeni marynarki dwa cukierki (a ściślej: gumy rozpuszczalne) i rzucił je na stół, mówiąc do niemieckiej kanclerz: „Masz, Angela. Nie mów, że nigdy nic ci nie dałem". Ten incydent jest dobrą ilustracją pogarszających się relacji między USA a Niemcami. Niemcy są krytykowane przez Waszyngton za to, że zbyt mało wydają na obronę, grozi się niemieckim firmom sankcjami w związku z ich udziałem w budowie gazociągu Nord Stream 2 oraz ich zaangażowaniem w Iranie, a na horyzoncie majaczy widmo karnych ceł na europejskie samochody. To oziębienie stosunków może Niemcy drogo kosztować, zwłaszcza jeśli przekształciłoby się w wojnę handlową na pełną skalę. W ostatnich miesiącach napięcia handlowe i polityczne już i tak przyczyniły się do spowolnienia gospodarczego w Niemczech. Na domiar złego zachwiała się koalicja rządząca i przez pewien czas istniało ryzyko upadku rządu Angeli Merkel. Wiele czynników może sprawić, że spowolnienie gospodarcze w Niemczech, czyli u naszego największego partnera handlowego, będzie kontynuowane w drugim półroczu. Czy jednak groźba osłabienia największej europejskiej gospodarki jest na tyle duża, że powinniśmy się tego obawiać?
Zagrożenie handlowe
Początek roku okazał się dla niemieckiej gospodarki gorszy od oczekiwań. Wzrost PKB zwolnił z 0,6 proc. (kw./kw.) w czwartym kwartale do 0,3 proc. w pierwszym. Danych za drugi kwartał jeszcze nie ma, ale wiele wskazuje, że tempo wzrostu gospodarczego było wówczas podobne. Wskaźnik PMI dla niemieckiego przemysłu spadał przez sześć miesięcy z rzędu, sięgając w czerwcu 55,9 pkt. Wciąż jest on na poziomie mówiącym o ekspansji w sektorze (mówi o niej każdy odczyt powyżej 50 pkt) i spadł z bardzo wysokiego poziomu, ale nie jest jedynym indeksem pokazującym pogorszenie koniunktury. Indeks Ifo mierzący klimat biznesowy w Niemczech spadł w czerwcu do 101,8 pkt, czyli najniższego poziomu od wiosny 2017 r. Osłabienie nastrojów szczególnie dotknęło handel, gdzie przedsiębiorcy po raz pierwszy od 2015 r. spodziewają się pogorszenia warunków prowadzenia biznesu. Indeks nastrojów biznesowych ZEW spadł zaś w czerwcu do minus 16,1 pkt, czyli najniższego poziomu od 2014 r. Słabo sobie radzi w tym roku również niemiecka giełda. Indeks DAX spadł od początku roku o ponad 5 proc., gdy np. francuski CAC 40 i brytyjski FTSE 100 zniżkowały w tym czasie o mniej niż 1 proc. Coś więc wyraźnie ciąży niemieckiemu biznesowi. Tylko czy będzie nadal ciążyło w drugim półroczu? To będzie zależało m.in. od tego, czy zaostrzą się relacje handlowe między USA a Niemcami.
– W ostatnim kwartale PKB Niemiec znacznie zwolnił. Jednak w zestawieniu rocznym niemiecki produkt krajowy brutto nadal mocno zyskuje. Do niedawna inwestorzy stali na stanowisku, iż owo spowolnienie gospodarcze może być jedynie chwilowe, a przede wszystkim na horyzoncie nie ma poważnej zapaści. To podejście zrewidował początek globalnej wojny handlowej rozpoczętej przez Donalda Trumpa. Przy niemieckiej gospodarce, tak wrażliwej na kondycję światowego PKB oraz wymianę handlową z USA i Chinami, nie można się dziwić, że część inwestorów zaczęła panikować i wyprzedawać niemieckie spółki – mówi „Parkietowi" Łukasz Wardyn, dyrektor na Europę Wschodnią w CMC Markets.
– Ryzyko dalszych restrykcji handlowych oraz niepewność dotycząca przyszłych relacji pomiędzy Stanami Zjednoczonymi i Europą już szkodzą wzrostowi gospodarczemu, chociaż bezpośrednie skutki podwyżek ceł na stal i aluminium przez administrację Trumpa będą dosyć małe. Prawdziwe ryzyko wynika z niepewności dotyczącej przyszłego reżimu handlowego. Coś takiego już widzimy na przykładzie tego, jak kwestia brexitu zaszkodziła brytyjskiej gospodarce – twierdzi Florian Hense, ekonomista z Berenberg Banku.
– Jeśli USA będą kontynuowały swoje obecne nastawienie i wdrożą dalsze protekcjonistyczne środki, to Niemcy będą nimi zagrożone bardziej niż wiele innych krajów. Są bardziej otwartą gospodarką niż większość państw UE, a także więcej niż inne kraje Unii eksportują poza Europę – przypomina Jack Allen, ekonomista z firmy badawczej Capital Economics.