Zyskaj pełen dostęp do analiz, raportów i komentarzy na Parkiet.com
Aktualizacja: 11.07.2018 13:52 Publikacja: 11.07.2018 13:52
Niemiecka gospodarka co prawda hamowała w ostatnich miesiącach, ale ma się wciąż stosunkowo dobrze. Ewentualne zaostrzenie konfliktu handlowego z USA byłoby jednak dla niej bardzo poważnym wstrząsem.
Foto: Archiwum
Amerykański prezydent Donald Trump jest znany z ekscentrycznych zachowań, ale na ostatnim szczycie G7 przeszedł sam siebie. Podczas jednej z napiętych dyskusji wstał od stołu, wyciągnął z kieszeni marynarki dwa cukierki (a ściślej: gumy rozpuszczalne) i rzucił je na stół, mówiąc do niemieckiej kanclerz: „Masz, Angela. Nie mów, że nigdy nic ci nie dałem". Ten incydent jest dobrą ilustracją pogarszających się relacji między USA a Niemcami. Niemcy są krytykowane przez Waszyngton za to, że zbyt mało wydają na obronę, grozi się niemieckim firmom sankcjami w związku z ich udziałem w budowie gazociągu Nord Stream 2 oraz ich zaangażowaniem w Iranie, a na horyzoncie majaczy widmo karnych ceł na europejskie samochody. To oziębienie stosunków może Niemcy drogo kosztować, zwłaszcza jeśli przekształciłoby się w wojnę handlową na pełną skalę. W ostatnich miesiącach napięcia handlowe i polityczne już i tak przyczyniły się do spowolnienia gospodarczego w Niemczech. Na domiar złego zachwiała się koalicja rządząca i przez pewien czas istniało ryzyko upadku rządu Angeli Merkel. Wiele czynników może sprawić, że spowolnienie gospodarcze w Niemczech, czyli u naszego największego partnera handlowego, będzie kontynuowane w drugim półroczu. Czy jednak groźba osłabienia największej europejskiej gospodarki jest na tyle duża, że powinniśmy się tego obawiać?
Zyskaj pełen dostęp do analiz, raportów i komentarzy na Parkiet.com
Kiedyś USA sprzedawały światu globalizację jak coca-colę: masowo i z przekonaniem. Dziś wolny handel przestaje istnieć, a Biały Dom stawia na cła w nadziei na powrót American Dream. Jak do tego doszło i co nam to mówi o przyszłości świata?
Warunków przyspieszenia transformacji technologicznej nad Wisłą jest wiele. Potrzebne są inwestycje w pracowników, w tym ich szkolenia, ale też dbałość o zdrowie. Nieodzowne są też ułatwienia natury prawnej i jak zawsze – finansowanie.
Inwestorzy zastanawiają się, czy prezydent Stanów Zjednoczonych rzeczywiście wyrzuci prezesa banku centralnego, czy tylko straszy rynki, by wywołać określone skutki. Jak na razie zyskuje na tym większość walut świata, bitcoin oraz bijące rekordy cenowe złoto.
Rynkowy guru prowadzący popularny program „Mad Money” w telewizji CNBC stał się bohaterem licznych memów wyśmiewających jego zdolności prognostyczne. Zdarzało mu się bowiem spektakularnie mylić tuż przed wstrząsami rynkowymi.
Długie cienie nad dwiema ostatnimi świecami dziennymi głównych krajowych indeksów to pierwsze ważne ostrzeżenie dla inwestorów o możliwym bliskim końcu korekty gwałtownych spadków sprzed dwóch tygodni. Drugie nadchodzi z USA.
Po burzliwych pierwszych tygodniach kwietnia pod wpływem działań zmierzających do deeskalacji globalnej wojny handlowej sytuacja na giełdach uspokoiła się na tyle, że indeksy ruszyły do odrabiania strat.
Wbrew powszechnym oczekiwaniom działania amerykańskiej administracji w erze Trump 2.0 wyraźnie różnią się od tego, co działo się w czasie pierwszej kadencji Donalda Trumpa.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas