Po nerwowej końcówce ubiegłego roku I kwartał 2019 r. przyniósł odbicie na rynkach akcji. Zyskiwały zarówno rynki rozwinięte, jak i te zaliczane do grona rozwijających się, co było najlepszym dowodem na to, że inwestorzy zapomnieli o czynnikach ryzyka, a apetyt na ryzyko znów wzrósł. Jak jednak zauważa agencja Bloomberg, podobnego ruchu nie było widać w przypadku rynku walutowego, gdzie waluty krajów rozwijających się zachowywały się relatywnie stabilnie i nie dołączyły do giełdowego rajdu. Skąd się wzięła ta rozbieżność i jakie może mieć konsekwencje w przyszłości?
Nie ma mocnego na dolara
O skali rozbieżności między zachowaniem rynków akcji a rynkami walut najlepiej świadczy zachowanie indeksów MSCI. Wskaźnik odzwierciedlający zachowanie akcji z rynków rozwijających się zyskał w I kwartale prawie 10 proc. Obecnie jest już ponad 13 proc. na plusie (podobne wyniki notuje globalny indeks akcji MSCI World Index). Analogiczny indeks dla walut z rynków rozwijających się w I kwartale zyskał niecałe 2 proc., natomiast aktualnie jest 2,1 proc. na plusie.
– Trzeba pamiętać, że grudzień poprzedniego roku był słaby dla giełd, ale relatywnie stabilny na rynku walut. W efekcie giełdy mocniej odbiły w I kwartale, natomiast na rynku walutowym dalej mamy do czynienia ze spokojem – wskazuje Marek Rogalski, analityk DM BOŚ.
Eksperci podkreślają, że w dużej mierze za tę sytuację odpowiada amerykańska Rezerwa Federalna, która wysłała sygnał, że w tym roku może już nie dojść do podwyżki stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych, co było sporym zaskoczeniem, biorąc pod uwagę wcześniejsze oczekiwania.
– To przede wszystkim istotny impuls dla zwyżek na Wall Street, ale też sygnał, że w 2019 r. obędzie się bez hegemonii dolara amerykańskiego, co dla gospodarek rozwijających się jest pozytywną informacją – zwraca uwagę Konrad Białas, główny ekonomista TMS Brokers.