W ostatnich miesiącach koniunktura na rynku akcji się poprawiła, ale na razie nie przekłada się to na liczbę giełdowych debiutów. Po fatalnym poprzednim roku, gdy do skutku doszły jedynie dwie oferty publiczne, pierwsza połowa 2020 roku nie przyniosła poprawy. Od stycznia jedynie dwóch emitentów przeprowadziło IPO. Jest jednak nadzieja na zmianę niekorzystnej sytuacji na rynku pierwotnym. Spółki zainteresowane pozyskaniem gotówki od inwestorów znów zaczęły łaskawym okiem spoglądać na giełdę. Poważne plany związane z GPW ma Allegro. Łączna szacowana wartość IPO może sięgnąć nawet 8 mld zł. Do tego jeszcze dochodzą mniejsze spółki zainteresowane debiutem. – Polski rynek IPO raczej nie cierpi na nadmiar debiutów. Oferty, które się pojawiały dotyczyły małych spółek z sektora gier komputerowych debiutujących na rynku NewConnect. W tym momencie giełda dla wielu spółek nie oferuje atrakcyjnych wycen, natomiast bycie spółką notowaną na rynku regulowanym wiąże się z obostrzeniami i obowiązkami, wobec czego sporo rozwojowych spółek woli pozostać poza giełdą. Natomiast branże, które cieszą się powodzeniem, czyli właśnie gry komputerowe, biotechnologia czy e-commerce, jednocześnie są wyceniane wysoko, i tak zapewne będzie z debiutem Allegro – wskazuje Łukasz Rozbicki, doradca inwestycyjny w MM Prime TFI.
Szansa na szybki zarobek
Część inwestorów szuka w IPO szansy na krótkoterminowy zysk, kupując akcje z zamiarem ich szybkiej sprzedaży zaraz po debiucie. – Generalnie na pierwszej sesji nowi inwestorzy mają szansę na uzyskanie premii za płynność. W poprzednich latach ta premia wynosiła około 10 proc. w dniu debiutu. Jeżeli chodzi o inwestycje długoterminowe, to tutaj bywa różnie – uważa Tomasz Wyłuda, dyrektor biura doradztwa inwestycyjnego Credit Agricole.
Najkorzystniejszym scenariuszem dla posiadaczy akcji debiutantów jest solidna zwyżka notowań już w dniu debiutu. Kluczowy będzie więc popyt w trakcie pierwszej sesji. – Wiele zależy od oceny perspektyw spółki, ale też od zmysłu tradingowego. Pomijając debiuty na NewConnect i mocno spekulacyjny wzrost, na rynku głównym GPW przy wzroście na debiucie o kilkadziesiąt procent można racjonalnie założyć, że wycena na dany moment stała się wymagająca i może warto spieniężyć zyski – zwraca uwagę Rozbicki.
Podobną taktykę poleca Marcin Materna, dyrektor działu analiz Millennium DM. – W obecnych warunkach lepiej opłaca się szybko sprzedać akcje, ale też dużo zależy od przebicia na pierwszej sesji. Im większe, tym większa skłonność innych inwestorów do realizacji zysków i lepszą strategią jest szybka sprzedaż, tym bardziej że wiele ofert IPO w ostatnich czasach było sprzedawanych po dość wysokich cenach – zauważa ekspert.
Zdaniem Materny spółkom z niektórych branż może być łatwiej przyciągnąć inwestorów, co zwiększa szansę uzyskania przez nią korzystniejszej ceny w ofercie. – Moim zdaniem największe znaczenie dla powodzenia oferty ma branża, w której działa spółka (im bardziej technologiczna, tym lepiej) oraz cena w ofercie. W zależności od branży to albo inwestorzy dyktują warunki cenowe, albo spółka może sobie pozwolić na więcej, bo i tak oferta rozejdzie się bardzo szybko – uważa. – Ostatnie kilka miesięcy to hossa, więc i debiuty wypadają okazale. Trudno np. w branży gamingowej czy medycznej o weryfikację spółki po IPO, skoro zarówno przed ofertą jak i po debiucie produktu ta spółka jeszcze nie ma bo nad nim pracuje. Tu większą rolę grają sentymenty do branży, niż sama jakość spółki – tę sprawdzi rynek w dłuższym terminie – dodaje.