Od wiosny akcje Eurotelu na GPW mocno potaniały, nawet biorąc pod uwagę listopadowe odbicie. Inwestorzy niepokoili się m.in. wynikami kontroli celno-skarbowej. Urząd dopatrzył się zaległości podatkowych na ponad 2 mln zł z 2013 r. Na jakim etapie jest ta sprawa?
Tomasz Basiński: Sprawa jest ciągle w toku, trwa już trzy lata. W lipcu ukazał się protokół pokontrolny i decyzja, która na jego podstawie zapadła. Ale kurs akcji już wcześniej miał tendencję spadkową i to było moim zdaniem związane z koniunkturą na szerokim rynku, a nie tym, co działo się w spółce. Informacja, że jesteśmy po decyzji Urzędu Celno-Skarbowego, nie wpłynęła negatywnie na kurs, przeciwnie, bezpośrednio po niej akcje rosły. Jeśli zaś chodzi o samą zaległość podatkową, podejmiemy działania, żeby wykazać naszą niewinność.
Czy istnieje ryzyko, że takich nieprawidłowości urząd dopatrzy się więcej? Branża, w jakiej państwo działają – handel urządzeniami elektronicznymi – była areną wielu nadużyć podatkowych i w efekcie jest mocno kontrolowana przez urzędników skarbówki.
W połowie 2015 r. w obrocie telefonami komórkowymi wprowadzono mechanizm odwróconego VAT. To ograniczyło możliwe nadużycia. Jeśli u nas jakieś nieprawidłowości mogły wystąpić, to właśnie do połowy 2015 r. Ale trudno nam oceniać, czy urzędnicy mogą się czegoś dopatrzyć. Proszę pamiętać, że urząd właściwie niczego nam nie zarzuca – ani świadomego działania, ani niedochowania należytej staranności – tylko uznał, że nasz dostawca, który był renomowaną, międzynarodową firmą, nie miał prawa do dysponowania towarem, ponieważ wcześniej był on przedmiotem obrotu prowadzonego w sposób nieprawidłowy. Czyli my mamy zapłacić karę za działalność innych podmiotów.