Prairie Mining. Australijczycy przejechali się na polskim węglu

Droga Prairie Mining do rozpoczęcia budowy kopalń węgla w Polsce była długa i wyboista. Spółka nie dotarła do celu, ale właśnie wytycza sobie nowy szlak – będzie walczyć o odszkodowanie.

Publikacja: 16.07.2020 12:14

Prairie Mining. Australijczycy przejechali się na polskim węglu

Foto: Adobestock

Australijska firma Prairie Mining od początku wzbudzała wiele emocji na polskim rynku. Próbowała przecież sięgnąć po złoża, o które ubiegały się także rodzime spółki. Przez ostatnie lata wiele osób z branży górniczej i polityków przekonywało mnie, że Prairie już na starcie nastawione było tylko na sprzedaż swoich projektów. Tylko nieliczni wierzyli, że spółce uda się zbudować w Polsce kopalnie węgla. Ostatecznie jednak inwestor poniósł nad Wisłą gorzką klęskę, którą osłodzić może jedynie potencjalna wygrana w arbitrażu przeciwko Polsce. Mówi się, że Australijczycy będą chcieli walczyć o gigantyczne odszkodowanie, sięgające nawet 3 mld dolarów. W istocie jednak, jak wskazują moi rozmówcy, pieniądze rzędu 0,5 mld dol. mogłyby już w zupełności usatysfakcjonować akcjonariuszy Prairie. Sama spółka na temat kwot nie chce się wypowiadać.

Początek drogi

Ojcem idei zbudowania w woj. lubelskim kolejnego zakładu górniczego, tuż obok jedynej działającej tam kopalni węgla Bogdanki, był Janusz Jakimowicz. Po wielu latach zdobywania doświadczeń w biznesie wydobywczym na całym świecie wrócił do Polski i dostrzegł potencjał w lubelskim złożu, a następnie zainteresował nim australijskich inwestorów. Ci ostatni mieli już gotowy wehikuł do realizowania tego typu inwestycji w postaci spółki eksploracyjnej notowanej na australijskiej giełdzie. Początkowo nazywała się ona Prairie Downs Metals, a później Prairie Mining. Grupa w 2012 r. pozyskała koncesję na rozpoznanie lubelskich złóż i tak zaczęła się jej przygoda na polskim rynku.

Australijczycy weszli na teren już rozpoznany przed laty przez państwo, ale wykonali tam dziewięć dodatkowych otworów badawczych. Dzięki temu udało im się zaktualizować szacunki zasobów surowca i stwierdzić występowanie tam węgla koksowego typu 34, wykorzystywanego do produkcji m.in. koksu metalurgicznego. Ceny tego surowca są wyższe niż węgla energetycznego, który trafia do elektrowni, a w którym specjalizuje się sąsiednia Bogdanka.

GG Parkiet

Prairie miało w planach budowę na Lubelszczyźnie kopalni Jan Karski za 2,5 mld zł. Zakład miał wydobywać 6 mln ton węgla rocznie, po kosztach niższych niż w kopalniach na Śląsku czy nawet w Bogdance. Budowa miała się rozpocząć w 2018 r., a pierwszy węgiel wyjechać z kopalni w roku 2022. Tyle na papierze. Rzeczywistość przyniosła nie tylko wydłużające się postępowania administracyjne, ale i spory sądowe z urzędami.

Zanim jednak Prairie na dobre utknęło w tym urzędniczo-politycznym galimatiasie, pozyskało partnerów finansowych. Pieniądze na przygotowanie inwestycji wyłożył brytyjski fundusz private equity CD Capital – na początek zadeklarował 83 mln dolarów. Później dołączyli Chińczycy. Firma China Coal przygotowała ekonomiczne studium wykonalności projektu. Pomogła też w pozyskaniu finansowania od chińskich banków, a sama miała zająć się budową kopalni.

W międzyczasie Prairie pozyskało też drugą koncesję w Polsce, tym razem już wydobywczą, obowiązującą aż do roku 2058 r. Chodzi o śląskie złoże Dębieńsko, zasobne w węgiel koksowy typu 35, przyległe do kopalń kontrolowanej przez Skarb Państwa Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Prairie planowało postawić tam kopalnię za około 2 mld zł i wydobywać 2,6 mln ton węgla rocznie, który trafiałby do europejskich hut i koksowni.

Jazda po wybojach

Podczas gdy Australijczycy urządzali się na polskich złożach, plany sięgnięcia po surowiec na tych samych terenach miały krajowe spółki. Zarówno Bogdanka, jak i JSW od dawna ostrzyły sobie zęby na przyległe do ich zakładów obszary, ale Prairie sprzątnęło im koncesje sprzed nosa. Żadna z firm nie odpuściła jednak sprawy.

Bogdanka próbowała uzyskać koncesję wydobywczą na złoże K 6-7 (część złoża Lublin) już w czasie, gdy teren ten rozpoznawało Prairie. Nie chciała budować osobnej kopalni, ale przebić się do złóż pod ziemią od strony własnego zakładu. Resort środowiska w 2014 r. odmówił Bogdance wydania koncesji, tłumacząc, że udzielenie zezwolenia na eksploatację złoża przekreślałoby sens geologiczny dalszego rozpoznawania kopaliny przez Australijczyków i mogłoby naruszyć ich prawa. Polska spółka zaskarżyła tę decyzję, ale bez powodzenia.

Gdy w 2015 r. Bogdankę przejęła Enea – poznański koncern energetyczny, kontrolowany przez Skarb Państwa – Prairie gromadziło potrzebne zezwolenia. Postępowania się przeciągały. W lutym 2017 r. Australijczykom skończyła się koncesja rozpoznawcza na lubelskie złoże, ale wciąż mieli pierwszeństwo na uzyskanie koncesji wydobywczej, z tym że tylko do kwietnia 2018. Czasu było więc niewiele. Spółka uzyskała decyzję zatwierdzającą dokumentację geologiczną złoża Lublin i na jej podstawie przygotowała projekt zagospodarowania złoża, który zatwierdził Urząd Górniczy. Inwestor oczekiwał zawarcia z Ministerstwem Środowiska umowy użytkowania górniczego z tzw. prawem pierwszeństwa, a więc w ciągu trzech miesięcy. Resort w tym czasie jednak żadnej decyzji nie wydał i tu zaczęły się schody. Ministerstwo wyjaśniło, że spółka nie dokonała rozpoznania całego złoża w stopniu umożliwiającym sporządzenie projektu jego zagospodarowania. Poza tym w czasie postępowania dokonano zmiany ustawy i zażądano spełnienia dodatkowych warunków. Z tą argumentacją Prairie się nie zgodziło i skierowało sprawę do sądu.

W przeciwieństwie do Bogdanki, inwestor nie mógł liczyć na polityczne wsparcie. Już w 2014 r. ówczesny wicepremier i minister gospodarki Janusz Piechociński podczas uroczystości barbórkowych w Bogdance powiedział do górników: „Jestem po waszej stronie. Dla mnie to jest niewyobrażalne, żebyśmy wciągali graczy zewnętrznych, skoro w oparciu o polski kapitał możemy to zrobić". Z kolei w 2017 r. główny geolog kraju Mariusz Jędrysek w liście do samorządowców z Lubelszczyzny napisał o swoich wątpliwościach co do szans szybkiej budowy kopalni przez Prairie. Australijczykom wytknął zbyt długie prowadzenie prac rozpoznawczych, które nie skończyło się złożeniem wniosku o koncesję wydobywczą, a samorządowców skarcił za popieranie tylko jednego inwestora.

Przeszkody pojawiły się też na złożu Dębieńsko. Prairie miało co prawda już koncesję wydobywczą, ale wymagającą zmian – przesunięcia daty uruchomienia kopalni (poprzedni właściciel porzucił prace przy tej inwestycji i nie rozpoczął budowy) i uaktualnienia danych wynikających z nowej decyzji środowiskowej. Na to jednak resort środowiska się nie zgodził.

Nokaut przed metą

Rozwiązaniem patowej sytuacji na obu terenach mogło być porozumienie się Prairie z Bogdanką i JSW. Bogdanka wolała jednak poczekać, aż Prairie straci wyłączność na pozyskanie koncesji wydobywczej. Tak też zrobiła – gdy tylko pojawiła się taka możliwość, złożyła kolejny wniosek o koncesję na złoże K 6-7 (choć było one już częścią złoża Lublin) i tym razem ją otrzymała. Poinformowała rynek o tym fakcie w grudniu 2019 r. Zadeklarowała też, że sięgnie po węgiel na tym obszarze w perspektywie kilku lat.

Takiej opcji nie miała JSW w przypadku Dębieńska, bo koncesja wydobywcza była już w rękach Australijczyków. W 2018 r. jastrzębska spółka, zarządzana przez Daniela Ozona, rozpoczęła rozmowy z Prairie w sprawie przejęcia spółki i wspólnego rozwijania obu jej projektów. Ozonowi nie udało się jednak pozyskać dla tego projektu rządowego wsparcia. Pomysł więc upadł wraz z odwołaniem Ozona z funkcji prezesa JSW w 2019 r. W efekcie inwestycja w Dębieńsku jest dziś zamrożona, a Prairie na polskim rynku zostało z niczym. W najbliższych tygodniach spółka złoży pozew o arbitraż przeciwko Polsce za naruszenie australijsko-polskiej umowy o dwustronnych inwestycjach. Na ten cel pozyskała 18 mln dolarów od funduszu Litigation Capital Management.

Janusz Jakimowicz w 2014 r. opowiadał mi, jak przekonywał australijskich inwestorów do wejścia na polski rynek. Mówił: – Pokazałem korzystne uwarunkowania geologiczne, przekonywałem, że Polska należy do Unii Europejskiej, ma duże zasoby węgla i tradycje związane z wydobyciem i że polskie prawo gwarantuje bezpieczeństwo inwestycjom zagranicznym, w tym wydobywczym. Na koniec zapytano mnie: skoro ta Lubelszczyzna to taka super lokalizacja, to dlaczego nikt nie buduje tam nowych kopalń?

– I co pan odpowiedział? – dopytywałam.

Jakimowicz rozłożył ręce: – Przyznam, że nie bardzo wiedziałem, jak odpowiedzieć.

Pytania do... Bena Stoikovicha

Jest pan rozczarowany, że Prairie Mining nie udało się doprowadzić do końca inwestycji w Polsce?

Głównym celem Prairie był rozwój światowej klasy projektów węgla koksowego, czyli kopalni Jan Karski i Dębieńsko, do stanu operacyjnego, jednak działania polskiego rządu uniemożliwiły spółce kontynuowanie projektów i doprowadziły do wywłaszczenia z obu inwestycji. Jestem rozczarowany, że Polski rząd zdecydował się na pogrzebanie dwóch świetnych projektów, zamiast wybrać utworzenie około 4 tys. nowych miejsc pracy i miliardów złotych dodanej wartości, szczególnie wobec rosnącego bezrobocia i długu publicznego, a także w świetle spadku krajowego wydobycia i rosnącego uzależnienia od importu rosyjskiego węgla. Niestety, przewiduję załamanie produkcji państwowego górnictwa węgla kamiennego, które boryka się z wielkimi problemami, dodatkowo spotęgowanymi przez pandemię Covid-19, nawet w ciągu kolejnych trzech do pięciu lat. Upadek polskiego sektora wydobycia węgla może nastąpić znacznie szybciej, niż przewiduje rynek.

Co z akcjami spółki notowanymi na warszawskiej giełdzie? To już definitywny koniec obecności Prairie na polskim rynku?

Nie, pozostajemy lojalni wobec polskich akcjonariuszy. Obecnie nasze działania są skupione na odzyskaniu dla nich pełnej wartości. Są to sprawy, które zajmą dużo czasu, więc mamy nadzieję na współpracę z lojalnymi i oddanymi akcjonariuszami, którzy będą wykazywali zrozumienie dla toczącego się procesu i będą świadomi jego długotrwałości. W tej chwili możemy być bardziej postrzegani jako inwestycja „alternatywna" niż jako spółka eksploracyjno-wydobywcza.

Szuka pan dla spółki kolejnych projektów inwestycyjnych? Co znajduje się w kręgu zainteresowań?

Pozostajemy aktywni w poszukiwaniu nowych inwestycji w obszarze wydobywczym i eksploracyjnym, ale z oczywistych powodów niezlokalizowanych w Polsce. Poinformujemy rynek, gdy zabezpieczymy projekt spełniający nasze wymagania. Obecnie pozostajemy otwarci na różne surowce – najchętniej na te wymienione na liście surowców krytycznych UE, gdyż europejski przemysł będzie od nich uzależniony przez wiele nadchodzących lat.

Surowce i paliwa
Ruszył rebranding franczyzowych stacji MOL-a w Polsce
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Surowce i paliwa
Orlen konsoliduje aktywa wydobywcze w Polsce
Surowce i paliwa
Wyniki finansowe JSW nadal kuleją. Są szacunkowe dane za trzeci kwartał
Surowce i paliwa
Większość biznesów Unimotu poprawiła wyniki
Materiał Promocyjny
Samodzielne prowadzenie księgowości z Małą Księgowością
Surowce i paliwa
Orlen spodziewa się pogorszenia wyników w końcówce roku
Surowce i paliwa
KGHM jest blisko zakończenia prac nad strategią