Po co nam specjalna regulacja dla holdingów, skoro już dziś w Polsce mogą działać nawet holdingi umowne, na podstawie zwykłych przepisów kodeksu cywilnego o wolności zawierania umów? Świat należy dziś do wielkich, czyli do grup spółek. Te holdingi już funkcjonują i radzą sobie dobrze. Jednak dzisiejsze prawo spółek nie jest dostosowane do specyfiki grup spółek, jest pisane pod pojedynczą spółkę. Reguluje działalności zarządu, rady nadzorczej, wspólników, akcjonariuszy, wierzycieli. Ale nie reguluje relacji miedzy spółkami działającymi w grupie. Te bariery przeszkadzają im w sprawnym funkcjonowaniu lub narażają menedżerów na niepotrzebne ryzyko odpowiedzialności cywilnej bądź karnej.
O jakim ryzyku mówimy?
Gdyby spółka zależna była spółką akcyjną, to spółka dominująca nie mogłaby wydawać wiążących poleceń, a to jeden z kluczowych sposobów komunikacji. Jeśli to wiążące polecenie przyniosłoby szkody spółce zależnej, zarządca spółki zależnej odpowiada cywilnie, odszkodowawczo, a być może nawet karnie, także wtedy, gdyby to wiążące polecenie było korzystne dla całej grupy. Z kolei, jeśli nie wykona polecenia, zapewne następnego dnia już nie będzie tam pracował. Poza tym, spółka dominująca nie ma dostępu do informacji o akcyjnej spółce zależnej, a jak zarządzać spółkami bez dostępu do ich informacji niejawnych?
Jakie cele ma więc ta nowa regulacja?
Wprowadzamy regulacje dla holdingów faktycznych, gdyż holdingi umowne będą mogły to sobie uregulować na zasadzie wolności umów. Pierwsza sfera regulacji to sprawne zarządzanie. Te spółki są pod względem prawnym odrębnymi bytami, ale ekonomicznie działają one jako jeden organizm gospodarczy, zarządzany przez spółkę dominującą. Celem jest więc zapewnienie sprawnego zarządzania grupą. Po drugiej stronie jest jednak ochrona różnych grup interesów, w tym interesów spółek zależnych. A w prawie grup spółek kipi od konfliktów.