Jakie będą skutki gospodarcze tych wyborów?
Jeśli to opozycji uda się utworzyć rząd, to stanie przed zadaniem posprzątania po ośmiu latach rządów PiS – latach cofania Polski z drogi ku gospodarce rynkowej. Nacjonalizacje, które propagandowo nazywano repolonizacjami, psuły gospodarkę. Mamy dziś około 50 proc. państwa w sektorze bankowym. To zdecydowanie najwięcej w UE. A im państwa jest więcej w sektorze bankowym, tym większe jest ryzyko kryzysu. Polska jest ciągle krajem na dorobku. Krajem, który potrzebuje szybkiego rozwoju gospodarczego, a nie dodatkowych czynników ryzyka.
Po ośmiu latach rządów PiS mamy mocno upolitycznioną gospodarkę. Czy to też wymaga zmian?
To m.in. właśnie konsekwencja nacjonalizacji gospodarki. I oczywiście trzeba coś z tym zrobić. Niedopuszczalne jest, żeby firmy ustalały ceny nie w oparciu o warunki rynkowe, lecz ze względu na kalendarz wyborczy. Mam na myśli oczywiście Orlen i to, co działo się z cenami paliw przed wyborami. Mimo wzrostu cen ropy na giełdach światowych i równoczesnego osłabienia złotego ceny benzyny i oleju napędowego cudownym sposobem mocno spadły. Cel był jasny: państwowa spółka miała pomóc partii rządzącej wygrać wybory. A przecież Orlen jest spółką prawa handlowego i takie działanie jest po prostu niedopuszczalne. Do udziału w kampanii wyborczej zaprzęgnięte zostały też inne spółki skarbu państwa, które za pośrednictwem swoich fundacji, pod płaszczykiem kampanii referendalnej, sączyły wyborcom przekaz korzystny dla partii rządzącej. Coś takiego nie może się dziać w demokratycznym państwie.
Tylko co z tym zrobić?