Ta zmiana charakterystyki wykresu nie pojawia się przypadkiem. EUR/PLN zatrzymał się na wsparciu 4,25. Wystarczy cofnąć się o kilka lat, aby uzmysłowić sobie potencjał tego miejsca jako trampoliny dla aprecjacji euro. Zwykle pierwszą reakcją był ruch w kierunku 4,50. Teraz zamiast 25 groszy powstają fale o połowę mniejsze. Co ciekawe, można naliczyć ich już trzy. Zaryzykuję stwierdzenie, że tak długo, jak długo korekty będą nie większe niż 12 groszy, istnieje potencjał do kontynuacji korzystnego trendu dla złotego.
Dolar poczyna sobie lepiej. Po utworzeniu wsparcia 3,90 podaż pojawiała się dopiero 15 groszy wyżej. Jeżeli ruch boczny na USD/PLN podzielimy na pół, to otrzymamy równą cenę 4,00. Jest to oś obrotu dla tego instrumentu. Od listopada cena jest raz powyżej, innym razem poniżej „czwórki”. Impas trwa. Czekamy na rozstrzygnięcia, które mogą pojawić się jako efekt publikacji kolejnych danych makro czy też decyzji banków centralnych.
Technicznie najtrudniejsza sytuacja jest na CHF/PLN. W maju powstał nowy dołek. Potem był rajd na północ i w czerwcu nowy szczyt. Obecnie trwa korekta tego ruchu. Ciekawym wsparciem jest 4,35. Jeżeli pojawią się chętni na kupno franka w tym miejscu, to czerwcowy rajd może zostać powtórzony. Czuć w powietrzu wiatr nadchodzącej zmiany na PLN. Teraz trzeba tylko określić jego kierunek.