Osoby będące w wieku tuż przed startem kariery zawodowej traktują kodowanie jako przykry obowiązek i raczej „żmudne zajęcie”, które „przytłacza” – takie wnioski płyną z badań przeprowadzonych przez znaną futurolożkę Aleksandrę Przegalińską, socjolożkę Monikę Sońtę z Akademii L. Koźmińskiego oraz oraz kognitywistę Jacka Mańkę. Taki stan rzeczy to wyzwanie w kontekście gigantycznego deficytu specjalistów IT oraz dynamicznie rosnącego zapotrzebowania przedsiębiorstw na informatyków.
– Firmy potrzebują szybkiej ścieżki cyfryzacji, ale często koszty usług informatycznych czy zatrudnienia programistów są dla nich przeszkodą. Z drugiej strony umiejętność tworzenia aplikacji i rozumienie logiki narzędzi IT to coraz ważniejsza kompetencja na rynku pracy. Niestety, kodowanie nie budzi entuzjazmu młodych ludzi – wskazuje Sońta.
Eksperci zauważają, że rozwiązaniem są w tej sytuacji coraz popularniejsze tzw. platformy low-code lub no-code. Dzięki nim programy można projektować bez znajomości takich języków kodowania jak Python lub Javascript. Programowanie w tym przypadku polega na składaniu z gotowych „klocków”. – To autentyczna szansa dla np. małych firm na wypracowywanie narzędzi informatycznych własnym zespołem, bez konieczności kupowania niektórych usług IT. Użytkownicy mogą składać nowe rozwiązania z gotowych elementów. A te kawałki kodu da się swobodnie dopasowywać do praktycznych potrzeb – zauważa Sońta.
– Ważne, żeby umieć zadać technologii odpowiednie pytanie, a nie posługiwać się formalnym językiem. Lowcoding jest bardzo intuicyjny – dodaje Przegalińska.
Paradoksalnie, mimo niechęci do nauki informatyki zainteresowanie taką wiedzą jest coraz większe. Sieć szkół IT Giganci Programowania podaje, iż jeden na pięciu uczniów w Polsce uczy się programować. Aż 75 proc. rodziców uważa, że to umiejętność równie ważna co znajomość języka angielskiego.