Co znaczą cięcia w branży gier

Globalni giganci i duże studia działające w Polsce redukują zatrudnienie. To nie oznacza, że branża ma przed sobą kiepskie perspektywy, ale rynek ewidentnie staje się coraz trudniejszy. Rośnie konkurencja i wymagania graczy, a studia muszą ciąć koszty.

Publikacja: 05.04.2023 21:00

Co znaczą cięcia w branży gier

Foto: James Whitlow Delano/Bloomberg

W ostatnich miesiącach o redukcji zatrudnienia informowały takie globalne koncerny, jak Meta, Microsoft czy Electronic Arts.

– Zwolnienia pracowników wśród gigantów wpływają na nasz lokalny rynek, prowadzą m.in. do wzrostu konkurencji na rynku pracy w Polsce – uważa Tomasz Szpiner, zarządzający studiem Iron VR.

Sektorowe trendy

Zwolnienia grupowe ogłosiła grupa Huuuge, działająca w segmencie mobilnym. Pracę w spółce zależnej do końca kwietnia straci prawie 50 osób. W zeszłym roku zatrudnienie redukował też inny producent gier mobilnych, wrocławski Ten Square Games. Zarząd zasygnalizował, że w 2023 r. nie należy się spodziewać wzrostu zatrudnienia.

Trudno jednak generalizować. O pracowników mocno walczy największe studio w Polsce, czyli CD Projekt. W tym roku zdecydowało się na podwyżki i przemodelowało swoją politykę wynagrodzeń. Wprowadziło też płatne staże.

Zróżnicowana sytuacja jest wśród mniejszych firm. Zatrudnienie od kilku lat zwiększa m.in. Play2Chill. – Jak dotąd nie mieliśmy etapu redukcji. Przeciwnie, cały czas potrzebujemy nowych, kreatywnych, doświadczonych osób – mówi Paweł Brągoszewski, wiceprezes spółki.

3 mld

graczy jest obecnie na świecie – szacuje Newzoo. Za trzy lata liczba ta może sięgnąć 3,5 mld.

Czytaj więcej

Polscy producenci gier jadą za ocean

Trudno o doświadczonych

Jest coraz większa grupa ludzi, którzy chcą pracować w sektorze gier, ale trudno o najbardziej doświadczonych.

– Często niezależnym studiom trudno sprostać ich oczekiwaniom. Kiedy poszukujemy doświadczonych programistów, konkurujemy z całym rynkiem IT. Często duże firmy międzynarodowe są w stanie bez problemu ściągać tych najlepszych – podkreśla Tomasz Mazur, prezes Forestlight Games. Wtóruje mu Carlos Castañon, współzałożyciel studia Sundog.

– Jest w Polsce deficyt doświadczonych ludzi w branży. To wynika z kilku czynników – mówi. Wskazuje, że pięć–sześć lat temu bardzo niechętnie przyjmowało się kogokolwiek nowego prosto z uczelni. Nikt nie chciał inwestować w edukację juniorów, każdy chciał mieć zespół złożony z tzw. midów albo doświadczonych wyjadaczy. – To rozwiązanie krótkowzroczne, które może jest dobrym pomysłem na rozpoczęcie projektu, ale nie na strategię firmy. Teraz za to płacimy jako branża – ocenia Castañon. Ponadto pandemia sprawiła, że coraz więcej firm decyduje się na pracę zdalną. W tym firmy zza oceanu, które są w stanie zaoferować lepsze warunki finansowe. Po trzecie, w ostatnich latach powstało sporo nowych studiów. Tempo transferu pracowników z doświadczeniem do nowych firm czy posad zagranicznych jest większe niż tempo zdobywania doświadczenia lub edukacji. Czy cięcia u globalnych gigantów wpłyną na nasz rodzimy rynek?

– Największe zmiany w dostępności kwalifikowanych specjalistów, których doświadczyłem, wiązały się zawsze albo z wykupem studia i arbitralnych odgórnych cięć, albo ze spektakularnymi upadkami studiów – podsumowuje Castañon.

Technologie
Huuuge: „skupy akcji nie są priorytetem”. Mamy komentarz analityka
Materiał Partnera
Zasadność ekonomiczna i techniczna inwestycji samorządów w OZE
Technologie
Creotech dzieli biznes. Kwanty wejdą na giełdę
Technologie
Ruszyła karuzela nazwisk kandydatów na nowego prezesa UKE
Technologie
Miliardy na cyberochronę
Technologie
Co daje siłę walorom Orange Polska
Technologie
Podmiot z Francji chce zainwestować w DataWalk. Akcje drożeją