Po tych zwyżkach wciąż ropa WTI jest wyceniana 11 proc. niżej niż rok temu. Nie możemy wykluczyć jednak dalszych wzrostów ceny. Eskalacja konfliktu na Bliskim Wschodzie wpłynęła na wzrost obaw inwestorów o stabilizację tego rynku. Na ten moment nie widać, aby podaż była ograniczona, ponieważ zwiększone wydatki na armię muszą być w jakiś sposób finansowane, a największym źródłem przychodów dla krajów Bliskiego Wschodu jest eksport ropy naftowej i jej przetworów.
Głównym potencjalnym zagrożeniem jest uderzenie w infrastrukturę naftową jednego z krajów należących do konfliktu. Tego typu wydarzenie byłoby jednoznacznie negatywne dla odbiorców ropy naftowej na świecie. Joe Biden zapytany o potencjalny atak Izraela na irańską infrastrukturę naftową odpowiedział „rozmawiamy o tym”, co wzbudziło jeszcze większe obawy wśród inwestorów. Zakłócenia w globalnych dostawach ropy naftowej są realne. Warto przypomnieć, że Iran jest siódmym co do wielkości producentem ropy naftowej na świecie.
Kolejnym zagrożeniem jest potencjalna blokada cieśniny Ormuz, czyli krytycznego szlaku żeglugowego obsługującego jedną trzecią światowego ruchu tankowców. Z drugiej strony brak realizacji negatywnych scenariuszy powinien przełożyć się na spadek ceny ropy ze względu na słaby popyt z Chin i wolne moce produkcyjne krajów z organizacji OPEC+.