Lipcowa projekcja NBP (prognozy Departamentu Analiz i Badań Ekonomicznych) wskazywały na silne przegrzanie gospodarki w I połowie 2022 r. oraz powrót inflacji do celu najwcześniej w 2025 r. W mojej ocenie RPP nie powinna tolerować sytuacji, w której inflacja, ta przeszła i ta oczekiwana, znacząco przekracza cel inflacyjny przez cztery lata. Taka sytuacja, oznaczająca w istocie porzucenie celu inflacyjnego, przyczynia się do utrwalenia podwyższonych oczekiwań inflacyjnych, obniżenia wiarygodności banku centralnego i zmniejszenia skuteczności polityki pieniężnej, a więc wyższych społecznych kosztów obniżenia inflacji. W mojej ocenie projekcja lipcowa dawała przestrzeń do dalszego i znaczącego zaostrzenia polityki pieniężnej. Ponadto najnowsze informacje wskazują, że w przyszłym roku nastąpi silne rozluźnienie polityki fiskalnej, do czego w znacznym stopniu przyczynią się zwiększone wydatki powiązane z kampanią wyborczą oraz duże koszty rekompensat dla gospodarstw domowych i zamrożenia cen gazu i prądu. Polityka fiskalna będzie zatem silnie proinflacyjna, co powinno być uwzględnione w decyzjach RPP dotyczących stóp procentowych. Nie działa również kanał kursu walutowego, a powtarzana przez RPP w komunikatach po posiedzeniu deklaracja, że „obniżaniu inflacji sprzyjałoby także umocnienie złotego”, wskazuje raczej na niemoc banku centralnego, a nie jego sprawczość. W świetle tych argumentów zasadne wydaje się dalsze podniesienie stóp procentowych w Polsce co najmniej w skali zbliżonej do wycenianych przez rynek podwyżek stóp procentowych w USA i w strefie euro, a więc o ok. 1,5 pkt proc.
Decyzje RPP są obecnie, jak się wydaje, podyktowane przede wszystkim obawami o recesję. Ale ostatnie wyniki gospodarki były lepsze od oczekiwań. W II kwartale aktywność w polskiej gospodarce, mierzona realnym PKB, zmalała wprawdzie o 2,1 proc. w stosunku do I kwartału, ale rok do roku wzrosła o ponad 5 proc. Przy tym popyt konsumpcyjny i inwestycyjny były wciąż solidne, niektórzy ekonomiści oceniali, że pod tym względem gospodarka była wręcz przegrzana. Jak te dane wpłynęły na pańską ocenę perspektyw gospodarki?
To są już dane historyczne, ale mają wpływ na punkt startowy prognoz. I ten punkt w zasadzie się nie zmienił. Spodziewaliśmy się wyhamowania wzrostu PKB rok do roku i spadku PKB kwartał do kwartału. Zdawaliśmy sobie też sprawę, że spowolnienie w II kwartale wynikało przede wszystkim z mniejszego wkładu przyrostu zapasów, a jednocześnie wzrost konsumpcji był wysoki. To efekt napływu uchodźców i malejącej skłonności gospodarstw domowych do oszczędzania. Pewną niespodzianką okazał się jedynie szybki wzrost (rok do roku) inwestycji, za który odpowiadały głównie średnie i duże przedsiębiorstwa. Dlatego po tych danych z końca sierpnia zdecydowaliśmy się na podtrzymanie prognozy wzrostu PKB w tym i w przyszłym roku na poziomie – odpowiednio – 3,4 i 1,9 proc. Te prognozy były jednak formułowane przy założeniu, że szok gazowy – rozumiany jako odcięcie Europy od dostaw tego surowca z Rosji – nie nastąpi.
To założenie stało się nieaktualne?
Na początku września dowiedzieliśmy się, że przepływ gazu przez Nord Stream 1 pozostanie ograniczony, a jego zwiększenie będzie uzależnione od zniesienia sankcji, jakie na Rosję nałożyła UE. To jest coś, co stwarza znaczące ryzyko dla wzrostu PKB Polski, przede wszystkim w IV kwartale br. i I kwartale 2023 r. Zadziałać może tu kilka mechanizmów. Po pierwsze, niemieckie firmy działające w branżach, które z powodu niedoboru gazu będą musiały ograniczyć produkcję, zmniejszą popyt na polskie towary. Po drugie, nie można wykluczyć, że także w Polsce będzie brakowało gazu i konieczne będzie jego racjonowanie. Do niedawna wydawało się, że ubytek rosyjskiego gazu zostanie w pełni skompensowany dostawami LNG oraz przez Baltic Pipe. Obecnie można mieć obawy, że szok gazowy nie tylko uderzy w naszych partnerów handlowych, ale też w Polskę bezpośrednio. To zwiększa niepewność i wpływa niekorzystnie na klimat inwestycyjny.
Czy da się chociaż z grubsza oszacować, jak mocno zmienia to perspektywy polskiej gospodarki? Czeka nas nie tylko tzw. techniczna recesja, czyli co najmniej dwie z rzędu kwartalne zniżki PKB, ale też recesja w potocznym rozumieniu tego słowa, czyli odczuwalne załamanie koniunktury, któremu towarzyszył będzie m.in. wzrost stopy bezrobocia?