Jaki jest pana patent na przyszłość odnośnie Citi?
Mamy trzy linie biznesowe. Pierwsza to bankowość korporacyjna. Druga to usługi powiernicze, zarządzanie środkami pieniężnymi itp. A trzecią stanowi bankowość detaliczna. Nasza strategia zakłada wzrost organiczny i określa jego źródła. Mają nimi być właśnie te obszary. Pierwszym jest dynamicznie rozwijająca się działalność detaliczna na rynkach wschodzących. Nasze jednostki bankowości detalicznej działają w Ameryce Łacińskiej, Europie Wschodniej i innych częściach świata. Dzięki obecności w 24 krajach Ameryki Łacińskiej, 17 w Azji i wielu w Europie Wschodniej, możemy wykorzystać szybki wzrost segmentu detalicznego na rynkach wschodzących jako jedno ze źródeł wzrostu organicznego. Drugim źródłem ma być dalsza globalizacja, która w przyszłości będzie postępować raczej szybciej niż wolniej. Wzrost PKB wymaga międzynarodowej wymiany handlowej, a my uważamy, że ten wzrost będzie postępować najszybciej właśnie na rynkach wschodzących: między Polską a Chinami, Chinami i Brazylią czy Brazylią a Afryką. Będziemy pośredniczyć w tej wymianie, bo Citi działa w ponad 100 krajach na całym świecie. Będzie to, więc drugie źródło naszego wzrostu. A trzecim jest rozwój korporacji ponadnarodowych. W przyszłości przybędzie polskich firm, które zaczną operować w skali ponadnarodowej. Gdy wyruszą na podbój świata, będą potrzebować naszych usług zarządzania środkami pieniężnymi i będą też potrzebować naszego potencjału. Jest jeszcze czwarte źródło – cyfryzacja.
Czyli?
Jesteśmy teraz na początkowym etapie zmian w bankowości zapoczątkowanych wprowadzeniem iPada i iPhone'a. Rachunki można przekazywać do realizacji robiąc ich zdjęcie, a może nawet w przyszłości rachunki w ogóle nie będą potrzebne. Z pewnością jest to wzrostowy obszar. Może to również doprowadzić do jednoczesnych zmian struktury naszej branży. Są to cztery ważne trendy i zamierzamy wykorzystać je wszystkie, tu w Polsce, lecz również na całym świecie.
Jak wyglądają Pańskie plany odnośnie Polski? Przejęcie czy może wzrost organiczny?
Jesteśmy zadowoleni z tego, co mamy. Ujmę to tak: jesteśmy największym akcjonariuszem Handlowego, który jednak jest niezależną spółką i dlatego musi decydować samodzielnie, co chce robić. Z przekazanych nam informacji wynika, że jego strategia nie odbiega od naszej, w Citi, czyli też zakłada wzrost organiczny. Handlowy skupia się na klientach korporacyjnych, a tak przy okazji Polska jest teraz obiektem zainteresowań przedsiębiorców ze wszystkich krajów wschodzących, którzy naprawdę cenią tutejszych pracowników. Drugim obszarem rozwoju są małe i średnie przedsiębiorstwa, a w Polsce jest ich mnóstwo, i z czasem wiele z nich rośnie. Jest jeszcze strategia dla bankowości detalicznej, która zakłada kontynuację działań w pożądanych segmentach klientów, którym mamy wiele do zaoferowania. Widać, więc, że wszystko to, co usłyszałem od prezesa Citi Handlowy wskazuje na wzrost organiczny. Uważam, że obecnie to właściwy kierunek.
Nie ma, więc żadnych planów sprzedaży ani wzmocnienia poprzez przejęcia Citi Handlowego?
Biorąc pod uwagę naszą silną pozycję, spodziewałem się raczej pytania, czy to Citi Handlowy będzie przejmował inne banki. Planujemy wzrost organiczny. Postawię sprawę jasno – nie planujemy sprzedaży Citi Handlowego, nawet się nad tym nie zastanawiamy, ponieważ dla nas, głównego akcjonariusza, jest to ważna i rentowna firma. Jesteśmy zachwyceni ich osiągnięciami na przestrzeni ostatnich lat. Przyjrzyjmy się bliżej naszej pozycji. Przykładowo, jesteśmy liderem kart kredytowych w Polsce, numerem jeden na rynku operacji walutowych w tym kraju, i numerem jeden wśród banków obsługujących korporacje międzynarodowe działających w Polsce. Moglibyśmy wzmocnić się w kilku innych obszarach, lecz wiem, że Sławomir Sikora, Prezes Citi Handlowy, i jego zespół już nad tym pracują. Citi wysoko ceni potencjał i umiejętności polskich pracowników. Doceniliśmy już wysoki poziom usług z obszaru Operacji i Technologii – Polska od dawna jest głównym dostawcą w tym zakresie dla całego regionu. Obecnie, usługi te docierają do 57 krajów w Europie, Azji, Afryce, obydwu Amerykach i w Australii i są świadczone w ponad 24 językach. Dlatego, planujemy stworzyć dodatkowych 500 nowych miejsc pracy w istniejących już jednostkach Centre of Excellence w Polsce.
Co w obecnej sytuacji poradziłby Pan inwestorom i klientom banków? Czy to dobry moment na kupno akcji?
Pytał mnie Pan o dalsze losy Europy i o deficyt budżetowy w USA. Niektórzy pytają też, jak będą się dalej rozwijać rynki wschodzące. Ponadto wciąż czekamy na nowe regulacje i odpowiedź na pytania, czy europejski system bankowy ma odpowiednią wielkość, czy też może zbyt duży. Padają pytania, co dalej na Bliskim Wschodzie, a jeśli dojdzie do dalszych wstrząsów – ile będzie kosztować ropa? I wreszcie w tym roku, jak policzyliśmy, w polityce czekają nas 32 istotne kampanie wyborcze w różnych zakątkach świata. Jeśli zebrać to wszystko razem, widać wyraźnie, że czeka nas wiele niepewności. Rozumiem inwestorów mówiących: „Mój Boże, tyle zmian, lepiej inwestować bezpiecznie i bliżej domu". I to właśnie ten przekaz rynki wysyłają nam na wiele sposobów. I to właśnie obserwujemy, przez co rynki akcji zachowują się tak, a nie inaczej. Jeżeli ktoś miałby jakiekolwiek powody, by sądzić, że niektóre z tych niepewności wywołają taki lub inny skutek, powiedziałbym mu również, że dzisiejsze wartości nie przypominają tych, które obserwowaliśmy przez długi czas.
A więc?
Jeśli ma się odwagę i hart ducha lub, co równie ważne, powody, by zakładać, że niektóre z tych czynników niepewności wywołają taki lub inny skutek, to właśnie dziś można znaleźć na rynku wiele bardzo interesujących okazji.
Niektórzy analitycy twierdzą, że jedynym powodem, dla którego banki amerykańskie są, jak się wydaje, w lepszej kondycji niż banki europejskie, jest polityka amerykańskiego banku rezerw federalnych (FED). Czy zgadza się Pan, że dobrą obecnie kondycję banków amerykańskich zawdzięczamy głownie polityce FED, czyli drukowaniu dodatkowych miliardów dolarów i wprowadzaniu ich na rynek finansowy?
Sytuacja systemu bankowego w każdym kraju jest mocno skorelowana z PKB i wynikami gospodarczymi. Ten czynnik jest najlepszym wskaźnikiem rentowności i dobrej kondycji systemu bankowego. W jakimś stopniu polityka monetarna Stanów Zjednoczonych i działania podejmowane przez FED miały dodatni wpływ na gospodarkę, a więc także na giełdę, w jakimś stopniu ważne było niskie oprocentowanie kredytów hipotecznych. Jest to korzystne dla gospodarki, dla banków. To nie ulega wątpliwości. Mogę powiedzieć, że niska stopa oprocentowania i zerowa stopa oprocentowania nie tworzą warunków, w których banki mogą dużo zarabiać. Czy istnieją więc banki, które chciałyby, aby stopa oprocentowania wzrosła, bo wtedy mogłyby one zacząć zarabiać większą marżę na depozytach? Tak, istnieją takie banki. Z drugiej strony, zawsze traktowaliśmy FED jako instytucję niezależną, która realizuje swoją misję, polegającą na zapewnieniu stabilności finansowej, ale także wzrostu gospodarczego i stabilności. Nasz pogląd na obecne działania FED jest taki, że FED realizuje politykę stymulowania wzrostu gospodarczego w sytuacji, gdy bezrobocie jest wciąż bardzo wysokie. W Stanach Zjednoczonych istnieją znaczne nadwyżki mocy produkcyjnych. I widzimy, że niska stopa oprocentowania w takim momencie ma dodatni wpływ na gospodarkę. I dopóki tak będzie się działo, polityka się nie zmieni.
A co z Bazyleą III? Jakie jest Pana zdanie na ten temat?
Istnieją cztery rodzaje przepisów regulacyjnych. Pierwszy dotyczy kapitału. Moim zdaniem w zakresie kapitału stopniowo osiągamy wymagany poziom. Nie wszystko mamy jeszcze prawidłowo skalibrowane, ale z czasem do tego dojdziemy. Drugi dotyczy płynności. W tym zakresie podejmowane jest więcej działań. Trzeci dotyczy sankcji lub likwidacji (recovery/resolution) i stanowi część zarówno ustawy Dodd-Frank, jak i dyrektywy europejskiej, które ogólnie zmierzają do tego, że posiadacze niezabezpieczonych obligacji niepodporządkowanych powinni stać się właścicielami akcji, jeżeli coś złego stanie się z bankiem. Ostatnia część przepisów regulacyjnych dotyczy struktury. Jeżeli przeanalizujemy każdy z rodzajów, to pierwszy przewiduje automatyczny kapitał, a wszyscy możemy powiedzieć, że kapitał nie był na właściwym poziomie w czasie kryzysu. W zakresie płynności i sposobu zarządzania nią myślę, że wszyscy możemy twierdzić, zwłaszcza obecnie, że potrzebna jest właściwa płynność kapitałowa zarządzana we właściwy sposób. W zakresie sanacji i likwidacji chyba wszyscy są zgodni, że trzeba skończyć z instytucjami „zbyt dużymi, aby upaść". Jeżeli chodzi o zagadnienia strukturalne, to od dawna popieramy pogląd, że banki nie powinny spekulować swoim kapitałem. Wszyscy wiemy, że zasady Volkera nie zostały jeszcze sfinalizowane, ale nigdy nie przeszkadzał nam ich cel, czyli oddzielenie transakcji na własny rachunek oraz inwestycji na kapitale od kapitału wykorzystywanego do obsługi klientów. Kiedy wszystkie cztery obszary zbierzemy razem, to uważam, że osiągnięto wielki postęp. Potrzeba jeszcze wielu działań, aby dopracować szczegóły, ale ramy i struktura są dosyć dobre. Ma to jednak taki skutek, że zmieni się koszt kapitału oraz sposób, w jaki banki udzielają kredytów i współpracują z klientami. To tworzy ryzyko, że naszą działalność podejmie ktoś niepodlegający regulacjom bankowym, którego celem będzie ominięcie przepisów. Nazywamy to parabankowością. Wiem, że Rada Stabilności Finansowej oraz inne instytucje bardzo bacznie się temu przyglądają, aby mieć wiedzę na temat systemu i w sposób wyważony zapobiec z jednej strony obchodzeniu przepisów przez instytucje parabankowe, a z drugiej nie dopuścić do korzystania przez banki z luk w systemie. Myślę, że w ciągu najbliższych sześciu miesięcy lub roku jeszcze trochę o tym usłyszymy. Nie chodzi jednak o tworzenie kolejnego problemu, lecz o wdrożenie rozwiązań, które nie zaszkodzą bezpieczeństwu i stabilności systemu, a równocześnie nie zagrożą wolnej konkurencji.
Piąty rok na czele Citigroup
Vikram Shankar Pandit urodził się 14 stycznia 1957 r. w Nagpurze (Indie). W 1977 r. ukończył studia na amerykańskim Columbia University jako... inżynier elektryk. Później kontynuował studia na kierunkach biznesowych i finansowych, był też wykładowcą uniwersyteckim. W 1983 r. rozpoczął pracę w Morgan Stanley jako jeden z pierwszych Hindusów w tym banku. Odszedł z niego w 2005 r., by rok później zostać współzałożycielem funduszu hedgingowego Old Lane LLC. Został on w 2007 r. przejęty przez Citigroup, a Vikram Pandit już w grudniu tego roku został prezesem jednej z największych instytucji finansowych świata. W?I kwartale obecnego roku spółka zarobiła 2,9 mld USD. Aktywa Citigroup wynosiły na koniec marca 2012 r. 1 944 mld USD.