Doświadczenie, bystrość, skupienie i pożądanie

To cechy, które zdaniem Johna Paulsona zapewniły mu sukces. Patrząc na ostatnie wyniki jego funduszy, może się wydawać, że te cechy stracił

Aktualizacja: 19.02.2017 02:25 Publikacja: 15.07.2012 13:55

John Paulson, który na krachu na amerykańskim rynku nieruchomości i hossie na rynku złota zarobił kr

John Paulson, który na krachu na amerykańskim rynku nieruchomości i hossie na rynku złota zarobił krocie, konsekwentnie zapewnia, że kłopoty jego funduszy w ostatnich kilkunastu miesiącach są przejściowe fot. Bloomberg

Foto: Archiwum

Mówiono o nim, że zarabia, gdy inni tracą. W 2008 r. tłumaczył się nawet z tego przed Kongresem. Dziś traci, gdy inni zarabiają. John Paulson, trzeci najzamożniejszy amerykański inwestor za Warrenem Buffettem i Georgem Sorosem, przeżywa właśnie najgorszy okres w karierze. Niezrażony topniejącym w oczach majątkiem, wyłożył 49 mln USD na posiadłość w Aspen. Może w zimowej stolicy USA łatwiej będzie mu utrzymać nerwy na wodzy i przeczekać, aż rynki zaczną zachowywać się zgodnie z jego prognozami. Bo tych Paulson ani myśli zmieniać. W końcu dawniej ta cierpliwość mu popłacała.

Magnetyzm tajemnicy

W czerwcu, gdy globalny indeks akcyjny MSCI All-Country zyskał 5 proc., odrabiając niemal połowę strat z wiosennej korekty, pod kreską było wszystkich sześć funduszy hedgingowych towarzystwa Paulson & Co. Flagowy Advantage Plus próbujący wykorzystać bankructwa spółek, przejęcia i tym podobne niecodzienne wydarzenia, był aż o 7,9 proc. na minusie, pogłębiając tegoroczną stratę do 16 proc. Stosujący podobną strategię, ale bez wykorzystania dźwigni finansowej, fundusz Advantage jest pod kreską odpowiednio o 5,7 i 12 proc. Najlepiej w czerwcu wypadł skoncentrowany na rynku złota Gold Fund, który stracił zaledwie 0,7 proc., ale za to w całym pierwszym półroczu aż 23 proc. Pozostałe trzy fundusze 56-letniego inwestora w półrocznym horyzoncie wprawdzie zarobiły, ale maksymalnie 4 proc.

To nie są stopy zwrotu na miarę żywej legendy, którą w ostatnich latach stał się Paulson. Ale na tle fatalnego dla niego ub.r. i tak prezentują się nieźle. Wtedy Advantage Plus zanurkował o 51 proc., a ze wszystkich funduszy Paulson & Co. wyparowało łącznie 13,2 mld USD. – Zarówno w ujęciu dolarowym, jak i procentowym, to jedna z największych strat w historii branży hedgingowej – ocenił Bradley Alford, dyrektor inwestycyjny firmy Alpha Capital Management. – To, że John Paulson w ciągu kilku miesięcy może przepołowić oszczędności swoich klientów, po 17 latach wspaniałych osiągnięć, pokazuje, jak duże ryzyko fundusze podejmują, aby wyróżnić się w tłumie ponad 10 tys. innych – dodał.

Większość funduszy, jeśli poniosłyby tak wielkie straty, doświadczałyby masowego odpływu kapitału. Paulsona jak dotąd to nie spotkało. Większość klientów nadal wierzy w jego intuicję. Dla tych, którzy w nią zwątpili, inwestor ma proste przesłanie: – Jeśli ktoś zamierza wchodzić i wychodzić, wchodzić i wychodzić, nie zbierze raczej owoców inwestowania z nami – powiedział pod koniec czerwca w wywiadzie dla „BusinessWeeka", jednym z nielicznych, jakich kiedykolwiek udzielił. W telewizji nie gościł jeszcze nigdy, rzecz niezwykła wśród najsłynniejszych inwestorów. Ale niezgoda na status celebryty, jak sam przyznaje, może mieć efekty odwrotne do zamierzonych, bo tajemniczość Paulsona potęguje zainteresowanie nim mediów.

Słabość do złota

– Naszym celem nie jest wygrywanie z rynkiem cały czas, to niemożliwe. Chcemy wygrywać w dłuższej perspektywie – powiedział „BusinessWeekowi". – Myślę jednak, że wróciliśmy już na tor. Jestem obecnie dość podekscytowany naszym portfelem – dodał szybko. W podobnym tonie utrzymane są jego listy do klientów, w których tłumaczy się z rozczarowujących wyników. Konsekwentnie zapewnia, że 2011 r. był „aberracją", a problemy są przejściowe.

Jakie problemy? Dziś to głównie zbyt powolna agonia strefy euro, która zdaniem Paulsona jest strukturalnie upośledzona i musi się rozpaść. Gdy ten scenariusz się zmaterializuje, fundusze Paulson & Co. mają zarobić krocie dzięki krótkim pozycjom w obligacjach skarbowych i akcjach banków, oraz długim w CDS-ach (kontraktach ubezpieczających wierzycieli na wypadek niewypłacalności emitenta papierów dłużnych). Pod koniec czerwca strategię Paulsona pokrzyżował szczyt unijnych liderów, który zdołał nieco uspokoić rynki. – Wciąż największym źródłem ryzyka na rynkach jest kryzys finansowy w Europie. Plany UE nie wystarczą, aby rozwiązać strukturalne problemy strefy euro, a ich wpływ na rynki będzie krótkotrwały – napisał w ostatnim liście do klientów.

Wygląda to na gorliwość neofity, bo straty Paulsona z ub.r. wynikały w dużej mierze z tego, że – jak sam przyznał – nie docenił skali kryzysu fiskalnego w strefie euro. Przecenił natomiast tempo ożywienia gospodarczego w USA, które obstawia poprzez fundusz Recovery, inwestujący m.in. w?akcje banków i firm budowlanych. W jego wyniki uderzyła w 2011 r. przecena papierów Bank of America o 58 proc. W tym roku podrożały one o 34 proc., ale Paulson na tym nie skorzystał, bo wcześniej się ich pozbył.

W ostatnich kilkunastu miesiącach jego fundusze najbardziej ucierpiały jednak na wahaniach cen złota, do którego miliarder ma szczególną słabość. Spodziewając się, że bezprecedensowe poluzowanie polityki pieniężnej na świecie doprowadzi do spadku wartości głównych walut i skoku inflacji, Paulson zaczął w 2009 r. kupować akcje spółek wydobywających kruszec i dodatkowo stworzył „złote" warianty swoich funduszy: na każdego dolara zainwestowanego przez nie w inne aktywa przypada dolar ekspozycji na żółty metal. Z początkiem 2010 r. uruchomił zaś wspomniany Gold Fund. Ta strategia początkowo przynosiła mu krocie. W 2010 r, gdy złoto podrożało o 29,5 proc., a stopa zwrotu statystycznego funduszu hedgingowego wyniosła 10,5 proc., Advantage Plus zarobił 17,6 proc., jego „złoty wariant 36,8 proc., a Gold Fund 35,1 proc. To właśnie na koniec tamtego roku wartość aktywów Paulson & Co. osiągnęła 38 mld USD. Do dziś stopniała do około 22 mld USD, m.in. dlatego, że zwyżki cen złota ustały. Paulson wierzy jednak, że hossa na tym rynku nadal trwa. – Traktujemy złoto jako walutę, nie jako towar. A jego znaczenie jako waluty będzie rosło wraz z dodrukiem pieniędzy przez główne banki centralne – powiedział w „BusinessWeekowi".

Błyskawiczny awans

Jego feblik do złota nie dziwi. Paulson i jego wspólnicy, jak inni zarządzający w branży, zgarnia 20 proc. rocznych zysków swoich funduszy. Dodatkowo inwestują w nie swoje pieniądze, przy czym sam Paulson niemal wyłącznie w „złote" jednostki uczestnictwa. Dzięki temu w 2010 r. wzbogacił się o 5 mld USD. Tyle na Wall Street w ciągu roku nie zarobił jeszcze nikt. W efekcie z majątkiem ocenianym na 15,5 mld USD awansował w rankingu najzamożniejszych Amerykanów „Forbesa" na 17. miejsce, ze 156. jeszcze w 2007 r. Ale wtedy dopiero jego gwiazda wschodziła.

Paulson to Amerykanin o ekwadorskich korzeniach, wychowany w średnio sytuowanej rodzinie w nowojorskiej dzielnicy Queens. Gdy w trakcie studiów na Uniwersytecie Nowojorskim stracił zainteresowanie nauką, ojciec wysłał go do ojczyzny przodków. Tam, mieszkając u zamożnego wuja, nabrał apetytu na pieniądze. Pierwsze zarobił, sprzedając w USA produkowane w Ekwadorze koszulki dziecięce i handlując parkietem. Później, gdy miał 22 lata, to doświadczenie pomogło mu dostać się do prestiżowej Harvard Business School, gdzie w 1980 r. uzyskał dyplom MBA. Doświadczenie w finansach zdobywał w firmie konsultingowej BCG, a następnie w kilku funduszach i banku inwestycyjnym Bear Stearns. Własną firmę inwestycyjną założył w 1994 r. W ciągu 11 lat zdołał powiększyć jej aktywa z 2 do 300 mln USD, ale wciąż był tylko jednym z tysięcy niezłych zarządzających, interesującym się głównie fuzjami oraz restrukturyzacjami.

Przełomem był 2005 r., gdy za namową jednego ze swoich doradców Paolo Pellegriniego zainteresował się rynkiem nieruchomości. Paulson doszedł do wniosku, że to największa w dziejach bańka spekulacyjna i zaczął kupować m.in. CDS-y na obligacje zabezpieczone kredytami hipotecznymi. Początkowo strategia ta przynosiła straty, ale w 2007 r. nastawiony na załamanie na rynku domów fundusz Credit Opportunities zarobił 591 proc., a Advantage Plus ponad 160 proc. Kolejny rok, gdy Paulson grał na przecenę akcji banków, był dla niego niemal równie udany.

To zapewniło mu miejsce w panteonie sław Wall Street. Krytycy uważają jednak, że do formy z minionych lat Paulson już nie wróci. Jedni wskazują, że jego fundusze stały się zbyt duże, aby mógł elastycznie dostosowywać je do panującej na rynkach sytuacji. Inni, że wyczerpał się jego zmysł inwestycyjny. Zdaniem Joelle Mevi, głównej strateg inwestycyjnej funduszu gromadzącego składki emerytalne pracowników publicznych stanu Nowy Meksyk, które do pewnego czasu powierzała Paulsonowi, niepotrzebnie angażuje się on na rynkach, na których się nie zna. Jako przykład podaje jego inwestycję w akcje chińskiej firmy Sino-Forest, których kurs załamał się w 2011 r. wskutek zarzutów Carsona Blocka – samozwańczego tropiciela przekrętów na Wall Street – że manipuluje ona sprawozdaniami finansowymi.

Ale Paulson ani myśli kończyć kariery. Dwaj bogatsi wciąż od niego amerykańscy inwestorzy – Soros i Buffett – to przecież 81-latki. I nawet wspomnianą posiadłość w Aspen traktuje w kategoriach okazji inwestycyjnej. I pewnie się nie myli, skoro saudyjski książę Bandar bin Sultan chciał za nią początkowo 135 mln USD.

Parkiet PLUS
Wstrząs polityczny w Tokio, który jakoś nie wystraszył inwestorów
Materiał Promocyjny
Pieniądze od banku za wyrobienie karty kredytowej
Parkiet PLUS
Coraz więcej czynników przemawia przeciw złotemu
Parkiet PLUS
Niepewność na rynku miedzi nie pomaga notowaniom KGHM
Parkiet PLUS
GPW i Wall Street. Kiedy znikną te męczące analogie?
Materiał Promocyjny
Sieć T-Mobile Polska nagrodzona przez użytkowników w prestiżowym rankingu
Parkiet PLUS
Debata Parkietu. Co wybory w USA oznaczają dla świata i rynków?
Parkiet PLUS
Efekt Halloween. Anomalia, która istnieć nie powinna, ale istnieje