Najdroższa whisky na świecie kosztowała 460 tys. dolarów. Był to 64-letni Macallan w 1,5-litrowej karafce zaprojektowanej przez firmę Lalique. Został kupiony w listopadzie 2010 r. na aukcji zorganizowanej przez Sotheby's. Dochód ze sprzedaży został przekazany na cele charytatywne. Takie kwoty to wciąż rzadkość. Ale jak pokazują dane zebrane przez Whisky Highland, od 2008 r. portfel inwestycyjny stworzony ze 100 najlepszych szkockich whisky przyniósłby swojemu właścicielowi 276 proc. zysku.
Podaż nie nadąża za popytem
Co powoduje tak dynamiczny wzrost cen? Wiele szkockich destylarni wygasiło już produkcję, a na rynku pozostała znikoma liczba beczek z ich zasobów. Przykładem może być destylarnia Port Ellen należąca do koncernu Diageo. Została ona zamknięta w 1983 r. Co pewien czas na rynek trafia jednak niewielka ilość butelek z tą whisky. Edycja Port Ellen 32 yo z 2011 r. kosztowała 350 euro. Obecnie za butelkę trzeba zapłacić blisko 800 euro.
Jednocześnie rośnie spożycie whisky na świecie. Wprawdzie przeciętni konsumenci piją zazwyczaj whisky typu blended, czyli powstałą w wyniku zmieszania kilku rodzajów tego trunku, ale do jej produkcji konieczne jest użycie whisky typu single malt, czyli wytwarzanej z jednego konkretnego rodzaju słodu jęczmiennego. Popyt jest tak duży, że destylarnie nie nadążają z produkcją odpowiednich ilości single malt.
Dwie filozofie działania
Whisky można kupować samodzielnie, by sprzedać ją na przykład na jednej z licznych aukcji internetowych. Wymaga to jednak sporej wiedzy. Osoby, które nie są znawcami, mogą skorzystać z pośrednictwa wyspecjalizowanych firm, takich jak Wealth Solutions oraz Stilnovisti.
– W ramach inwestycji pod nazwą Szkockie Dziedzictwo nasi klienci otrzymują indywidualnie stworzony portfel, składający się mniej więcej w połowie z butelek pochodzących z nieczynnych już destylarni, takich jak Port Ellen, St. Magdalene czy Glenugie. Resztę uzupełniamy szkockimi whisky single malt od ponad stu renomowanych producentów – mówi Maciej Kossowski, prezes Wealth Solutions.