Tajna historia hossy i krachu

Czy giełdowe załamanie w Szanghaju było spiskiem? Na to pytanie zapewne odpowiedzą twierdząco bezpieka i jej partyjni nadzorcy.

Aktualizacja: 06.02.2017 20:35 Publikacja: 08.08.2015 11:36

Krach mocno uderzył w chińskich drobnych inwestorów. Czy to jednak rzeczywiście oni napędzali szalon

Krach mocno uderzył w chińskich drobnych inwestorów. Czy to jednak rzeczywiście oni napędzali szaloną hossę?

Foto: Archiwum

Podczas gdy Europejczycy zastanawiali się, czy wypchnąć Grecję ze strefy euro, w Azji Wschodniej toczyła się gra o dużo większą stawkę. Na przełomie czerwca i lipca w wyniku krachu z chińskich giełd wyparowało ponad 3 bln USD. Pękła rosnąca od wielu miesięcy bańka spekulacyjna na rynku akcji. O ile indeks Shanghai Composite zyskał od początku roku do szczytu z połowy czerwca aż 60 proc., o tyle w ciągu następnych trzech tygodni stracił około 30 proc. Chiński rząd musiał sięgnąć po środki administracyjno-represyjne, by powstrzymać rynkowe załamanie. Za pośrednictwem państwowych banków i podległej regulatorowi agencji wtłoczono na rynek ponad 200 mld USD, wstrzymano przygotowania do blisko 30 ofert publicznych, zablokowano konta 24 instytucjom finansowym podejrzewanym o stosowanie krótkiej sprzedaży i dokonano aresztowań wśród traderów. Tygodnik „Caixin" opisał, jak w ramach powstrzymywania krachu zamknięto w jednym pomieszczeniu, w biurach regulatora, przedstawicieli największych chińskich domów maklerskich i kazano im kupować akcje bez względu na konsekwencje. To częściowo poskutkowało. Shanghai Composite zyskał od dołka z lipca 7 proc., ale tylko podczas sesji z 27 lipca indeks ten tąpnął aż o 8,5 proc. Krach w Chinach od kilku tygodni ciągnie w dół ceny surowców, a to bije rykoszetem w rynki akcji takich surowcowych potęg jak Rosja czy Brazylia. Załamanie w Chinach może również poważnie uderzyć we wzrost gospodarczy w Europie i na świecie.

– W 2010 r. Chiny było odpowiedzialne za 23 proc. światowego wzrostu gospodarczego, ale w 2014 r. było to już 38 proc. A więc wpływ Chin na gospodarkę światową jest dominujący i spowolnienie w Chinach prawdopodobnie bardzo przełoży się na recesję światową od 2016 r. – wskazuje Andrzej Hubert Willmann, polski weteran Wall Street, szef firmy Analitica-Aurum Partners.

– Po raz pierwszy we współczesnej historii globalna recesja może zostać wywołana przez Chiny, a nie przez USA – ostrzega Ruchir Sharma, szef działu rynków wschodzących Morgan Stanley Investment Management.

Warto więc zadać pytanie: kto jest głównym winowajcą tej ewentualnej światowej recesji? Czy tylko kierujący się instynktem stadnym inwestorzy detaliczni, wielkie instytucje finansowe czy też chińskie władze? W ChRL już trwa polowanie na „sprawców", do których zaliczono głównie traderów stosujących krótką sprzedaż i „wrogie siły zewnętrzne". Można jednak usłyszeć również, że na tak upolitycznionym rynku jak chiński krach musiał mieć przyczyny polityczne.

Propaganda sukcesu

Giełdowa gorączka, jaka ogarnęła Chiny pod koniec 2014 r. i w I półroczu 2015 r., wywoływała skojarzenia z amerykańskim boomem sprzed 1929 r. Do spekulacji na rynku akcji brali się nawet buddyjscy mnisi i sprzątaczki. Zdarzało się, że drobni inwestorzy zasięgali opinii ulicznych wróżbitów co do tego, jak będą zachowywały się indeksy. To szaleństwo było podsycane przez rządową propagandę, która zachęcając naród do giełdowej spekulacji, chciała wzbudzić w nim nastrój optymizmu co do sytuacji gospodarczej w kraju.

Po pęknięciu bańki na rynku nieruchomości oraz kilku głośnych przypadkach bankructw parabanków zwykli Chińczycy byli przekonywani, że giełda jest praktycznie jedynym miejscem, gdzie będą mogli bezpiecznie pomnożyć swoje oszczędności. Ostrzeżenia przed bańką zagłuszano za pomocą propagandy sukcesu.

„Tym razem rynek byka nie jest wynikiem spekulacji, ale zaufania. Ogromne dywidendy, jakie przynosi pogłębianie reform w Chinach, oraz polityka otwarcia są wystarczające, by podtrzymać długoterminowy, stabilny i dynamiczny rynek byka. Szanghajski rynek A wzniósł wielki sztandar przeprowadzenia Chin przez niebezpieczeństwa pułapki średniego dochodu. Honor nie pozwala się cofnąć" – można było przeczytać w jednym z grudniowych numerów „People's Daily" („Renmin Ribao"), oficjalnego organu Komunistycznej Partii Chin.

„Wzrost zaufania do rynku akcji podsycił wiarę całego społeczeństwa w postęp i pozwala ludowi spoglądać na ten fenomen jako na nową normę, ze spokojem i optymizmem" – mówiła jedna z depesz państwowej agencji Xinhua.

Walka frakcji

Krach na giełdzie jest olbrzymim ciosem dla oficjalnej propagandy i, co za tym idzie, ciosem dla kierownictwa partyjnego i państwowego ChRL. Jego reakcja na ten wstrząs może sugerować, że część chińskich decydentów postrzega załamanie rynku jako skutek spisku zawiązanego przeciwko obecnym władzom. Z taką interpretacją są skłonni zgodzić się niektórzy niezależni badacze. „Propaganda, finansowa dźwignia, masowa gra na krótką sprzedaż i odpowiedni wybór momentu na atak wspólnie złożyły się na ten efekt. Zwodniczość jednej frakcji oraz ekstremalna arogancja drugiej zsynchronizowały się i otrzymaliśmy to, co widzimy. Ten krach uderza zarówno w naród chiński, jak i w obecne kierownictwo partii. Ten podstępny atak został przeprowadzony, gdy premier był poza krajem. Jaka perfidia!" – napisał Wang Jianguo, profesor w Szkole Zarządzania Guanghua na Uniwersytecie Pekińskim.

Do krachu rzeczywiście doszło w czasie, gdy premier Li Keqiang odbywał podróż po Europie. „Arogancka frakcja", o której wspomniał Wang, to najprawdopodobniej obecna ekipa rządząca skupiona wokół prezydenta Xi Jinpinga. „Zwodnicza frakcja" to frakcja szanghajska, czyli ludzie byłego prezydenta Jiang Zemina. Jiang był sekretarzem generalnym KPCh w latach 1989–2002 i prezydentem ChRL w latach 1993–2003, a jego ludzie przez następne dziesięć lat wciąż wywierali ogromny wpływ na chińską politykę. Xi Jinping, sekretarz generalny KPCh od 2012 r. i prezydent ChRL od 2013 r., skierował przeciwko nim ostrze radykalnej kampanii antykorupcyjnej. Doszło do aresztowań, procesów i samobójstw dygnitarzy z pierwszych stron gazet, urzędników wysokiej rangi oraz biznesowych magnatów. Na dożywocie został skazany były minister bezpieczeństwa publicznego Zhou Yongkang. Gen. Guo Boxiong, były wiceprzewodniczący Centralnej Komisji Wojskowej ChRL, usiłował zbiec z kraju w przebraniu kobiety. Obecne kierownictwo partyjne przy okazji zrobiło sobie bardzo wielu potężnych wrogów w środowiskach biznesowych. – Xi Jinping bardzo poważnie wziął się do walki z korupcją. Odróżnia się wyraźnie od swoich poprzedników Hu Jintao i Jiang Zemina, którzy nie mogli walczyć z korupcją, bo sami byli bardzo skorumpowani. Prowadzona przez niego kampania może jednak zagrozić jego życiu, gdyż uderzył w zbyt wiele potężnych interesów – mówił „Parkietowi" Martin Lee, były długoletni przewodniczący Demokratycznej Partii Hongkongu.

Czy wrogowie ci byliby jednak w stanie celowo wywołać krach na giełdzie, by zaszkodzić konkurencyjnej frakcji partyjnej? Chiny wciąż odwołują się do komunistycznej tradycji, a ta jest bardzo bogata w przykłady podobnych rozgrywek. Część historyków postrzega np. masakrę na Wybrzeżu w grudniu 1970 r. jako pucz Moczara i Jaruzelskiego wymierzony przeciwko Gomułce. Partyjno-biznesowi potentaci zagrożeni kampanią antykorupcyjną walczą o duże pieniądze, a nawet dosłownie o życie, motywacji więc u nich nie brakuje.

Czy mieli jednak techniczną możliwość wywołania krachu? Sceptycy wskazują, że szalona hossa w Chinach była w dużym stopniu napędzana przez drobnych inwestorów detalicznych. Czy rzeczywiście tak jednak było? Z badania China Household Finance Survey wynika, że w I kwartale 2015 r. tylko 6 proc. chińskich gospodarstw domowych posiadało akcje. Na koniec czerwca na chińskich giełdach było ponad 91 mln uczestników rynku, ale tylko 51 mln z nich posiadało jakiekolwiek akcje na swoich kontach w domach maklerskich. Ile z tych kont należało do „słupów"? Carl Walter i Fraser Howie w książce „Privatizing China" pokazali, jak w 2001 r. jeden chiński spekulant założył 1575 kont w domach maklerskich, by manipulować cenami akcji jednej spółki. W sumie miał nawet 14 tys. fałszywych kont. Od tamtego czasu finezja rynkowych oszustów w Chinach z pewnością się zwiększyła.

Niezależnie od tego, co było przyczyną krachu na chińskiej giełdzie, jego skutki odczuwają zarówno zwykli, drobni, chińscy inwestorzy, kierownictwo KPCh, jak i cała światowa gospodarka. Bez znaczącego stymulowania gospodarki nie da się uniknąć pogłębienia kryzysu. – Słabość na zewnętrznym i wewnętrznym froncie skłoniła nas do ścięcia naszych prognoz PKB na 2015 r. z 7,3 proc. do 7,1 proc. Dodatkowe luzowanie polityki jest potrzebne, by podtrzymać ożywienie – twierdzi Qu Hongbin, ekonomista z HSBC. Około 7 proc. wzrostu to oczywiście wzrost oficjalny. Firmy badawcze takie jak Capital Economics czy Oxford Economics liczą alternatywne wskaźniki wzrostu gospodarczego dla Chin i wynika z nich, że na początku roku „prawdziwy wzrost gospodarczy" w ChRL był zbliżony do 4 proc. O tym, że chińska gospodarka zwalnia bardziej, niż wynikałoby z oficjalnych danych o PKB, mówią również statystyki dotyczące zużycia energii elektrycznej czy przewozów morskich. Zwalniający wzrost w połączeniu z krachem na giełdzie grozi zaś wzrostem napięć społecznych. – Banki chińskie toną w nietrafionych kredytach, szczególnie deweloperskich, są więc niechętne rozszerzaniu akcji pożyczkowej, zwłaszcza dla małych i średnich firm o podwyższonym ryzyku. A te bez dodatkowego kapitału często muszą ograniczać produkcję, wstrzymywać projekty kapitałowe i zwalniać pracowników lub obniżać płace – przypomina Willmann. A destabilizacja wewnętrzna to wszak klasyczny scenariusz otwierający drogę do partyjnego puczu.

[email protected]

Parkiet PLUS
Pierwsza fuzja na Catalyst nie tworzy zbyt wielu okazji
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Parkiet PLUS
Wall Street – od euforii do technicznego wyprzedania
Parkiet PLUS
Polacy pozytywnie postrzegają stokenizowane płatności
Parkiet PLUS
Jan Strzelecki z PIE: Jesteśmy na początku "próby Trumpa"
Parkiet PLUS
Co z Ukrainą. Sobolewski z Pracodawcy RP: Samo zawieszenie broni nie wystarczy
Parkiet PLUS
Pokojowa bańka, czyli nadzieje i realia końca wojny o Ukrainę