Dla części inwestorów był to sygnał do zamykania pozycji, natomiast dla części kierującej się podejściem kontrariańskim – najlepsza od dawna okazja do zajęcia pozycji. Jak co roku, początek 2019 r. był okazją do publikacji strategii, których autorzy zazwyczaj przyznawali się do niedoszacowania słabości małych spółek. Na 2019 r. strategie te zakładały często słabość średnich i małych spółek w wyniku presji kosztów z uwagi na wzrost wynagrodzeń, a także cen surowców czy energii elektrycznej – i w efekcie często strategie przewidywały relatywnie lepsze zachowanie WIG20 niż indeksów mniejszych firm (choć w ujęciu bezwzględnym oczekiwana stopa zwrotu oscylowała na poziomie kilku procent).
W tym kontekście pierwszy kwartał jak zwykle zaskoczył inwestorów, ponieważ sWIG80 zyskał blisko 12 proc., a WIG20 jedynie około 2 proc. Wrażenie zaskoczenia może być tym większe, że maluchy rosły głównie w styczniu–lutym, czyli jeszcze przed publikacją wyników finansowych za IV kwartał 2018 r., w otoczeniu fatalnych odczytów PMI z Polski czy Niemiec, epopei związanej z brexitem czy przedłużających się negocjacji pomiędzy USA a Chinami. Oczywiście bardzo mocna zwyżka amerykańskiego S&P 500 jest sprzyjającym środowiskiem, ale chyba bardziej dla blue chips niż polskich średnich czy małych spółek.
Kilkunastoprocentowa zwyżka indeksu rynków wschodzących (MSCI EM) powinna sprzyjać krajowym blue chips (oczywiście z poprawką na dywidendy i zmiany kursu walutowego). Jednak znaczna część I kwartału stała pod znakiem relatywnej słabości WIG20TR do MSCI EM. Być może więc próba odrobienia tej słabości, widoczna na początku kwietnia, jest oznaką dokupowania przez inwestorów globalnych słabszych komponentów z koszyka rynków wschodzących, co przy rosnącym MSCI EM byłoby co najmniej czynnikiem stabilizującym.
Jeśli chodzi o blue chips, warto równocześnie odnotować silne zachowanie w I kwartale tych o prywatnym rodowodzie, czyli CD Projektu, CCC, LPP czy Dino i Playa (choć dwie ostatnie spółki zaczynały kwartał jeszcze jako średniaki z mWIG40).
Być może spisywanie na straty spółek z WIG20 aktualnie byłoby chybioną strategią, gdyż bieżący kwartał to ostatni jeszcze bez pracowniczych planów kapitałowych, których beneficjentem mogą być właśnie firmy z WIG20. Ostatecznie odwieczne pytanie brzmi: czy kupować, gdy mamy potwierdzenie wszystkich tez inwestycyjnych, czy też jeszcze przed finalnym potwierdzeniem? Ostatnio cena oczekiwania na potwierdzenie okazała się zaskakująco wysoka – a tym bardziej wysoka jest cena pogodzenia się z tezą, że rynek ma zawsze rację. ¶