Rynek apartamentów wakacyjnych i condohoteli w ostatnich latach był mocno doświadczany, bo jak nie kampania UOKiK ostrzegająca przed pochopnym inwestowaniem albo pandemia, to teraz inflacja i drożyzna. Dziś mieszkania kupują ci, którzy mają dużo gotówki. A jaka jest kondycja wspomnianego na wstępie rynku? Zacznijmy od mieszkań na krótki wynajem.
Nieruchomości „turystyczne” w ostatnim czasie faktycznie bardzo dużo przeszły, dla rynku wynajmu krótkoterminowego kluczowa była pandemia. Lata wcześniejsze, 2018–2019, to był bardzo gorący okres, kiedy można było uzyskiwać zwrot nawet 10 proc. w niektórych lokalizacjach, a pandemia wywróciła ten rynek, szczególnie w miastach – bo w typowych wakacyjnych kurortach klienci są trochę inni.
Ten rynek do dziś się nie odbudował, kiedy robiliśmy analizę rok temu, w Warszawie ubyło mniej więcej 3400 lokali z rynku najmu krótkoterminowego, w Krakowie 2900, a w Gdańsku ponad 700. Dziś dane oparte na Airbnb wskazują, że jest podobnie. Dziś w Warszawie mamy 6000 mieszkań, w Krakowie i Gdańsku po 5000. To znacznie mniej niż przed pandemią. Po pandemii turyści zaczęli powoli wracać, ale dziś widzimy, jak wygląda sytuacja na rynku wynajmu długoterminowego: stawki rosną, napływ uchodźców jeszcze bardziej wzmocnił ten rynek – zatem wynajem krótkoterminowy z punktu widzenia inwestorów nie do końca jest dziś tak atrakcyjny, jak był przed pandemią. Jest nieprzewidywalny, trudny, więc obecnie mieszkania kupowane są raczej z myślą o wynajmie długoterminowym.
Nawiasem mówiąc, zarabianie na najmie krótkoterminowym, turystycznym, często było hasłem w reklamach deweloperów przed pandemią – dziś tego nie ma.