Czy z perspektywy rynkowej weekendowe wydarzenia w Rosji były nic nie znaczącym epizodem? Reakcji podczas poniedziałkowych notowań w zasadzie nie było.
Wstępnie to, co się wydarzyło, oceniam jako tragifarsę. Pucz nie wytrzymał do poniedziałku, czego się spodziewałem. W tym kontekście brak reakcji rynków jest całkowicie zrozumiały. Jeżeli jednak faktycznie się okaże, że pozycja Putina przez to, co się wydarzyło, została osłabiona, to być może sprowokuje go to do pokazania siły i wtedy może być niewesoło. Trzymamy jednak kciuki, by tak się nie stało.
Czy rynki nie oswoiły się już na dobre z tematem wojny i tak naprawdę jedynie skrajne scenariusze mogłyby faktycznie mieć wpływ na notowania? Czy generalnie obecnie chciwość na rynkach nie góruje nad strachem?
Tak to właśnie wygląda. Świat przyzwyczaił się do wojny. Tak to zawsze działa i faktycznie, jeśli nie będzie jakiegoś nagłego zwrotu akcji, to rynki finansowe będą do tego tematu podchodzić spokojnie. Widać to chociażby po notowaniach gazu, ropy naftowej czy też węgla. Zgadzam się także, że mamy do czynienia ze skrajną chciwością, co pokazują rynkowe wskaźniki. To musiało się skończyć jakąś korektą. Ona faktycznie przyszła, chociaż nie jest duża, a też nie zakładam, że zamieni się w bessę.