Analiza międzyrynkowa to przydatna koncepcja

Dla dogłębnego zrozumienia trendów na rynku walutowym analiza wykresu kursu złotego może nie wystarczyć. Warto obserwować sygnały wysyłane przez rynki akcji i surowców. Pomocny w tym może być wskaźnik siły relatywnej

Aktualizacja: 24.02.2017 05:07 Publikacja: 28.10.2011 18:59

Analiza międzyrynkowa to przydatna koncepcja

Foto: GG Parkiet

Analiza techniczna, z którą wielu graczy na foreksie jest za pan brat, to w podstawowym wydaniu obserwowanie wykresu danej pary walutowej i wypatrywanie różnorodnych sygnałów kupna/sprzedaży, takich jak przebicia linii trendu, poziomów wsparcia i oporu, sugestii płynących z oscylatorów, średnich i innych wskaźników. Poszczególne wykresy traktowane są w takim podstawowym podejściu indywidualnie i odrębnie. W bardziej zaawansowanej formie analiza techniczna przybiera postać analizy międzyrynkowej, czyli takiej, która pod uwagę bierze zależności pomiędzy różnymi wykresami, niekoniecznie tylko par walutowych, ale także innych aktywów, np. akcji czy surowców.

Synchronizacja sygnałów

O tym, że sygnały na różnych rynkach bywają zsynchronizowane, można było się przekonać w ostatnich miesiącach. Zestawmy chociażby wykresy kursu EUR/PLN oraz indeksu WIG20. Jeszcze w czerwcu alarmowaliśmy, że indeks wybił się w dół z obszernego klina zwyżkującego, w jakim znajdował się od połowy 2009 roku. Był to pierwszy sygnał zapowiadający giełdowy kataklizm, jaki rozpętał się w pierwszej połowie sierpnia. Uważni obserwatorzy zauważyli tymczasem, że wkrótce po pojawieniu się niekorzystnego sygnału na rynku akcji do podobnych wydarzeń doszło w notowaniach złotego. Kurs EUR/PLN po raz drugi – tym razem skutecznie – zaatakował poziom oporu, jakim była górna linia trójkąta prostokątnego formującego się od 2009 roku. Kiedy na początku sierpnia EUR/PLN dodatkowo przebił szczyty z marca tego roku i listopada 2010 r., było to postawienie kropki nad „i", po którym złoty zaczął się osłabiać jeszcze gwałtowniej (dotarł maksymalnie powyżej 4,50).

Czasem korelacja znika, ale tylko na jakiś czas

Negatywnych sygnałów na rynku akcji nie należy jednak bynajmniej traktować jako automatycznej zapowiedzi osłabienia złotego, a raczej obserwować oba wykresy jednocześnie. Przestrogą przed pochopnym wyciąganiem wniosków są wydarzenia z czasów poprzednich trendów spadkowych na GPW. Najpierw cofnijmy się pamięcią do lat 2007–2008. Kiedy WIG20 wybijał się w dół z klina zwyżkującego (będącego pierwowzorem wspomnianej już formacji powstałej w latach 2009–2011), złoty wcale nie chciał się osłabiać. Wręcz przeciwnie, umacniał się w najlepsze (w niespełna dwa miesiące po wybiciu WIG20, kurs EUR/PLN przebił silne wsparcie, a nie opór tak jak w tym roku). Jeśli sięgniemy jeszcze po kolejny wykres, tym razem z rynku surowcowego, to widać, że okoliczności towarzyszące tamtym wydarzeniom były inne niż obecnie. Aż do lipca 2008 r. trwała surowcowa megahossa, która wyniosła ceny np. ropy naftowej do astronomicznych poziomów powyżej 140 USD za baryłkę. To z kolei wywoływało presję inflacyjną na całym świecie, w tym w Polsce, zmuszając Radę Polityki Pieniężnej do podwyższania stóp procentowych, a to z kolei przyczyniało się do umocnienia naszej waluty. W ten sposób złoty przez długi czas całkowicie opierał się presji spadkowej widocznej doskonale na giełdowym parkiecie. Później okazało się jednak, że im dłużej kurs EUR/PLN uciekał od tradycyjnej ujemnej korelacji z cenami akcji, tym gwałtowniejszego powrotu do tej korelacji należało oczekiwać. Katalizatorem okazał się wspomniany rynek surowcowy. Pęknięcie w lipcu 2008 r. bańki spekulacyjnej na rynku ropy naftowej natychmiast doprowadziło do załamania trendu w notowaniach złotego, który zaczął się osłabiać w bezprecedensowy sposób. Towarzyszyła temu najbardziej dramatyczna fala bessy na GPW.

Co ciekawe, podobny schemat, choć w znacznie mniej spektakularnych rozmiarach, dało się zauważyć również w trakcie bessy z lat 2000–2002. Wtedy także złoty przez wiele miesięcy ignorował dekoniunkturę na GPW, bijąc rekordy mocy względem euro. Dopiero w końcowym etapie bessy nasza waluta gwałtownie straciła na wartości.

Na marginesie taki schemat optymiści mogą być może traktować jako argument za szybkim zakończeniem obecnego trendu spadkowego na warszawskim parkiecie. Skoro tym razem osłabienie złotego było w odróżnieniu od lat 2000 i 2007 zsynchronizowane ze startem bessy, to może mamy do czynienia już z jej końcowym etapem?

Siła relatywna warta uwagi

Analiza rynkowa może też przybrać nieco inną formę – opierając się na tzw. sile relatywnej pomiędzy różnymi klasami aktywów. Pozostańmy przy kursie EUR/PLN i akcjach z warszawskiej giełdy. Dzieląc kurs euro przez wartości WIG20, uzyskujemy wskaźnik siły relatywnej euro względem indeksu GPW (jednostki, w jakich wyrażony jest wskaźnik, nie mają żadnego praktycznego znaczenia ani interpretacji ekonomicznej – liczą się jedynie tendencje). Na podstawie analizy wykresu tej siły można teoretycznie, przy wykorzystaniu klasycznej analizy technicznej, szukać sygnałów podpowiadających, czy w danym momencie lepiej mieć akcje, czy może lepiej zagraniczne waluty.

Chociaż nie zawsze analiza wykresu takiego wskaźnika prowadzi do jednoznacznych wniosków, to można zauważyć, że w przeszłości nierzadko pojawiały się tu np. formacje trójkątów prostokątnych (zwyżkujących lub zniżkujących).

Tak było np. we wspomnianym 2008 roku. Wybicie siły relatywnej w górę z trójkąta we wrześniu 2008 r. było trafnym sygnałem zamiany akcji (o ile ktoś je jeszcze posiadał) na euro. Z kolei np. w latach 2003–2004 ukształtował się obszerny trójkąt zniżkujący. Wybicie w dół we wrześniu 2004 r. teoretycznie było sygnałem zamiany euro na akcje i wskazówka ta znów okazała się trafna. Podczas gdy WIG20 kontynuował hossę, to euro zaczęło systematycznie osłabiać się względem złotego. Co ciekawe, górne ramię wspomnianego trójkąta przerodziło się w linię trendu spadkowego, która dwukrotnie (w maju 2005 r. i czerwcu 2006 r.) powstrzymała próby odbicia siły relatywnej. Została przebita dopiero w marcu 2007 r., co było – jak się później okazało – sygnałem wczesnego ostrzegania.

Co prawda w tym roku takiej „eleganckiej" formacji trójkąta zabrakło, ale jej miejsce zajął inny dość charakterystyczny układ techniczny – bardzo wąska (cechująca się niewielką zmiennością) konsolidacja. Na początku sierpnia siła relatywna wybiła się z niej w górę, co sugerowało zamianę akcji na euro. Siła relatywna to bez wątpienia użyteczny wskaźnik pozwalający w łatwy sposób wychwytywać zależności między poszczególnymi rynkami. Nic nie stoi na przeszkodzie, by obliczać siłę EUR/PLN względem kursów akcji poszczególnych spółek giełdowych lub cen surowców.

[email protected]

Materiał Partnera
Zasadność ekonomiczna i techniczna inwestycji samorządów w OZE
Inwestycje
ESRS G1 Postępowanie w biznesie
Inwestycje
Złoto już powyżej 3300 dolarów za uncję
Inwestycje
Złoto może być nawet dwa razy droższe
Inwestycje
Krajowy popyt na obligacje nie odpuszcza
Inwestycje
Trump przegrywa we własną grę. Na rynkach ogromny chaos