Fala wezwań na GPW dopiero przed nami

Publikacja: 01.08.2018 05:00

Gościem Przemysława Tychmanowicza w Parkiet TV był Jan Rekowski, dyrektor w DM PKO BP.

Gościem Przemysława Tychmanowicza w Parkiet TV był Jan Rekowski, dyrektor w DM PKO BP.

Foto: Archiwum

Czy ten rok na rynku IPO można uznać za rok stracony? Do tej pory mieliśmy jedynie sześć debiutów, a wartość największej oferty to zaledwie 94 mln zł. Liczby te raczej nie robią wrażenia.

Rok na pewno nie jest stracony, ale na pewno jest gorszy niż 2017 r. W ubiegłym roku do tego czasu mieliśmy przecież dziewięć IPO, z czego wartość dwóch z nich wynosiła ponad 1 mld zł. Mowa tutaj oczywiście o Play Communications oraz Dino. Mieliśmy także dwa debiuty, gdzie wartość oferty wynosiła ponad 0,5 mld zł, czyli Griffin Premium i GetBack, o którym pewnie jednak wszyscy chcieliby jak najszybciej zapomnieć. Patrząc natomiast na to, co się dzieje obecnie na rynku, wydaje mi się, że II połowa roku będzie jednak trochę lepsza.

To co się stało w I połowie roku, że sytuacja wyglądała tak, a nie inaczej?

Przyczyn było kilka. Na pewno nie pomagały zawirowania na rynkach globalnych. Umocnienie się dolara wpłynęło na postrzeganie rynków rozwijających się. Mamy teraz też wydarzenie związane z reklasyfikacją Polski w indeksie FTSE Russell. Wiemy, że waga naszego kraju w indeksie rynków rozwiniętych będzie wynosiła 0,15 proc. w porównaniu do ponad 1 proc. w przypadku rynków rozwijających się. Do tego dochodzą wydarzenia związane z indeksem MSCI, gdzie dokoptowane zostały akcje chińskie klasy A, które tym samym zmniejszą wagę Polski. W efekcie kapitału na rynku jest mniej. Do tego dochodzą jeszcze kwestie związane z umorzeniami w funduszach.

No i jest jeszcze kwestia GetBacku. Na ile ona odbija się czkawką rynkowi IPO?

Na pewno ucierpiała reputacja całego rynku. W naszej ocenie dotknęło to także prywatne TFI, które były do tej pory bardzo aktywne na rynku IPO i ECM (transakcji kapitałowych – red.). One ucierpiały na całym zamieszaniu, miały duże umorzenia i w efekcie potencjalnych nabywców w transakcjach jest mniej. Poza tym zostało także trochę zachwiane zaufanie do funduszy private equity, które mają pilnować corporate governance w spółkach i mają dbać o to, żeby debiuty giełdowe faktycznie były dobrze przygotowane.

Czyli w rozmowach z potencjalnymi emitentami na początku jest temat GetBacku?

Faktycznie ten temat często się przewija, natomiast generalnie staramy się trzymać fundamentów, wycen i operacyjnej działalności spółek.

Z rozmów z maklerami wynika, że potencjalni zainteresowani giełdą po stronie emitentów są, tylko ich oczekiwania wobec wycen są mocno rozbieżne z tym, co oferuje rynek. Czy faktycznie tak jest?

Faktycznie tak jest. Wiele spółek wstrzymuje się z debiutem właśnie ze względu na wyceny. Myślę jednak, że jest też jeszcze jedna, dużo ważniejsza rzecz. Inwestorzy stali się bardzo selektywni.

Co to oznacza? Czego dziś oczekują oni przede wszystkim od emitentów?

W tej chwili na pewno powodzenie będą miały spółki z obszaru nowych technologii, firmy gamingowe i na pewno duże transakcje, które zapewnią dużą płynność i pozwolą inwestorom łatwo wejść i wyjść z danej inwestycji.

W tym roku wprowadziliście na rynek zagraniczną spółkę AB Novaturas. Może to właśnie zagraniczne firmy są odpowiedzią na brak dopływu nowych emitentów z Polski.

Mam nadzieję, że Novaturas był takim pierwiosnkiem i pokazał, że jest potencjał w zagranicznych firmach. Mam nadzieję, że to przekona inwestorów do tych spółek.

Czy to oznacza, że wy jako DM PKO BP dalej szukacie ciekawych tematów za granicą?

Jak najbardziej. Staramy się być aktywni, wspólnie z GPW bierzemy udział w różnego rodzaju konferencjach. Naturalnym kierunkiem są oczywiście spółki z naszego regionu Europy. GPW jest bowiem największym rynkiem w regionie i jest w stanie przyciągnąć zagraniczne podmioty.

Wspomniał pan wcześniej o branży private equity. Czy po tym, co się stało, ma czego jeszcze szukać ona na GPW?

Na pewno sytuacja nie jest sprzyjająca. Uważam natomiast, że nadal branża private equity będzie dużym dostarczycielem spółek na GPW i na pewno podmioty te mają czego szukać na rynku, a w szczególności już w kwestii wezwań. Rynek giełdowy jest cały czas skanowany przez branżę private equity pod kątem zdejmowania spółek.

Czego możemy spodziewać się na rynku IPO w drugiej połowie roku?

Tak jak powiedziałem, liczę, że sytuacja będzie lepsza. Widzimy, co się dzieje na rynku, i spodziewamy się kilku ciekawych IPO. Będą ciekawe transakcje z branży nowych technologii i myślę, że pojawi się co najmniej jedno duże IPO.

Duże to oznacza...

Duże, czyli co najmniej powyżej 100 mln euro. Reszta to małe i średnie oferty w okolicach 100 mln zł.

Trend, który ostatnio obserwujemy na GPW, to także przegląd opcji strategicznych, który ogłaszają kolejne spółki. Czy to oznacza, że giełda traci swoje atrybuty i przestaje być źródłem kapitału dla firm?

Jesteśmy młodym rynkiem. W przypadku Polski jest to etap, który po prostu spółki muszą przejść. Wiemy natomiast o tym, że same rozmowy czy też nawet wejście inwestora strategicznego nie musi wiązać się z delistingiem. Te natomiast firmy, które zostaną zdjęte z giełdy, wierzę, że za jakiś czas, po wzmocnieniu kapitałowym wrócą na rynek.

Fala wezwań na GPW ewidentnie w ostatnim czasie przybrała jednak na sile.

Myślę, że jesteśmy jednak przed tą prawdziwą falą wezwań. Trzeba bowiem pamiętać, że szczyt na indeksie WIG był w styczniu, a ceny wezwań są przecież ustalane od średnich sześcio- i trzymiesięcznych. Z racji tego, że upływa teraz sześć miesięcy od szczytu, średnie będą maleć i zakładam, że jesienią czeka nas nowa fala wezwań. PRT

Materiał Partnera
Zasadność ekonomiczna i techniczna inwestycji samorządów w OZE
Inwestycje
ESRS G1 Postępowanie w biznesie
Inwestycje
Złoto już powyżej 3300 dolarów za uncję
Inwestycje
Złoto może być nawet dwa razy droższe
Inwestycje
Krajowy popyt na obligacje nie odpuszcza
Inwestycje
Trump przegrywa we własną grę. Na rynkach ogromny chaos