Wiadomo już, że niedawny debiutant z warszawskiego rynku, niebawem dołączy do jednego z głównych indeksów na GPW. Nie będzie to jednak WIG20, jak po cichu liczono przed pojawieniem się firmy na naszym parkiecie. Jak poinformowała GPW po sesji 29 października, Żabka dołączy do indeksu mWIG40. Zastąpi w nim spółkę Celon Pharma.
Jeszcze przed debiutem eksperci po cichu liczyć, że przy udanym debiucie Żabka może powalczyć o awans do WIG20 w ramach nadzwyczajnej zmiany składu indeksów. Tak się jednak nie stało, a samo pojawienie się firmy na GPW przyniosło sporo rozczarowań. Co prawda debiutancką sesję Żabka zaczęła od 7 – proc. wzrostu, ale później pojawiły się problemy. Pierwszą sesję Żabka zakończyła na poziomie 21,5 zł za akcję, czyli takim samym po jakim były one sprzedawane w IPO. Kolejne dni przyniosły dalsze rozczarowania.
Czytaj więcej
Akcje spółki od zeszłotygodniowego debiutu wyraźnie zawodzą, choć w trakcie IPO były rozchwytywane przez inwestorów. Skąd taka zmiana nastawienia rynku do firmy?
Straty na IPO Żabki
W pewnym momencie akcje Żabki spadły do poziomu 18,51 zł. W najgorszym momencie inwestorzy, którzy wzięli udział w IPO i trzymali akcje spółki, byli prawie 14 proc. na minusie. Czwartek Żabka zakończyła jednak już na plusie, a i w piątek jej akcje zyskały na wartości prawie 3,5 proc. Zakończyły one sesję na poziomie 19,94 zł. To jednak wciąż prawie 10 proc. poniżej ceny z IPO.
– Nie jestem w stanie racjonalnie wytłumaczyć sytuacji, w której chwilę temu inwestorzy generowali olbrzymi popyt po 21,50 zł, a po tygodniu są chętni do sprzedaży poniżej 19 zł. Jedyna rzecz, która przychodzi do głowy, to ewentualna podaż ze strony funduszy hedgingowych – mówił ostatnio na łamach „Parkietu” Sebastian Buczek, prezes Quercusa TFI. – Słabość notowań Żabki ma wpływ na cały polski rynek akcji i nie ułatwia realizacji pozytywnego scenariusza w IV kwartale br. Ważnym testem dla spółki będą wyniki za III kwartał. Jeśli będą dobre, notowania powinny się poprawić – wskazywał.