W listopadzie bieżącego roku obroty sieci sklepów odzieżowych i obuwniczych prowadzonych przez spółki giełdowe były zwykle wyższe niż rok temu. Natomiast marże firm spadały, do czego przyczynił się m.in. silniejszy dolar. Jak może wyglądać pod tym względem grudzień, w którym to handel detaliczny w Polsce ma do dyspozycji dodatkowo dwie niedziele? Spytaliśmy o to szefów firm z sektora.
Bez niedzielnych peaków
Pierwsza z dwóch handlowych niedziel w tym miesiącu (11 grudnia) już za firmami.
– Ograniczenie handlu w niedzielę odmieniło zwyczaje zakupowe Polaków. Ruch w galeriach w niedziele handlowe jest wyraźnie niższy niż ten, jaki notowaliśmy w analogiczne dni, zanim zakaz handlu został wprowadzony – mówi Janusz Płocica, prezes modowo-jubilerskiej grupy VRG.
– Nasze obserwacje pokazują, że obecnie dzieje się tak niezależnie od tego, czy w niedziele sklepy będą otwarte czy nie. Klienci zmienili swoje przyzwyczajenia i na zakupy wybierają się w sobotę lub w ciągu tygodnia roboczego – dodaje menedżer. Mimo takiej oceny Płocica jest jednak zdania, że przywrócenie niedzielnego handlu nie byłoby bez znaczenia.
– Możliwość otwarcia sklepów w niedziele ma oczywiście znaczenie, bo zyskujemy dodatkowy dzień roboczy, co w takiej firmie jak VRG przekłada się wprost na przychody. Jest to dodatkowy element stymulujący handel w grudniu, kiedy to tradycyjnie mamy większy ruch niż w pozostałych miesiącach, zwłaszcza jeśli chodzi o nasz segment jubilerski. Nie ma jednak mowy o niedzielnych peakach – tłumaczy Płocica.