Przyznaje, że powodem były niskie przychody wynikające z rezygnacji z nierentownych kontraktów dotyczących hurtowej sprzedaży bielizny i odzieży zarówno w kraju, jak i za granicą.
To podejście jego zdaniem zaprocentuje jednak w tym roku. Firma stara się o pozyskanie nowych dochodowych zamówień. Jak twierdzi Kiszka, poza poszerzeniem bazy klientów, którymi są hurtownie i sklepy wielomarkowe, celem jest też uatrakcyjnienie oferty. Ma to zapewnić powrót do wzrostowej dynamiki obrotów i osiągnięcie w tym roku dodatniego wyniku. Prawdopodobnie jeszcze w styczniu spółka zaprezentuje strategię, choć nie należy się spodziewać publikacji prognoz finansowych.
Wiceprezes nie chce podawać też żadnych szacunków. Przyznaje jedynie, że oczekuje co najmniej dwukrotnego zwiększenia sprzedaży za granicą, która w minionym roku się załamała. Spadła do zaledwie kilkuset tysięcy złotych w porównaniu z ponad 4 mln w 2009 r. Łącznie dystrybutor odzieży przez trzy kwartały 2010 r. miał 10,3 mln zł obrotów i 2,5 mln zł straty netto.
Zarząd Mewy szuka też sposobów na wykorzystanie wolnych 6 mln zł. – Prowadzimy rozmowy w sprawie inwestycji poza naszą branżą. Będzie ona miała charakter kapitałowy – mówi Kiszka. Uważa, że są duże szanse zakończenia tych negocjacji jeszcze w tym miesiącu. Spodziewa się, że w styczniu dojdzie także do podpisania porozumienia regulującego warunki rozwiązania umowy inwestycyjnej z GPPI notowanym na rynku alternatywnym, na podstawie której firmy wymieniły się akcjami.