Zaplanowane na wczoraj zwyczajne walne zgromadzenie akcjonariuszy odzieżowej Mewy nie doszło do skutku. Zarząd spółki, po trwającym kilka godzin zamieszaniu, odwołał notariusza oraz podmiot odpowiedzialny za liczenie głosów. Zapowiedział, że posiedzenie zostanie zwołane jeszcze raz.
Przed rozpoczęciem walnego zgromadzenia niektórzy akcjonariusze dowiedzieli się, że nie będą mogli głosować. – Akcjonariusze nie dopełnili obowiązków informacyjnych i nie zostali umieszczeni na liście do głosowania. Zarząd ma do tego prawo – tłumaczy Dorota Kenicer, prezes Mewy i jej akcjonariusz (ma 7,4 proc. kapitału). Z naszych informacji wynika, że może chodzić o podejrzenie działania w porozumieniu. Ze zgłoszonych ponad 15 mln papierów prawo do wykonywania głosów miało około 11 mln walorów (kapitał dzieli się na 28,9 mln akcji).
Akcjonariusze reprezentujący około 4,3 mln akcji, które nie zostały zarejestrowane na WZA, próbowali wejść na salę obrad siłą. Doszło do szamotaniny i pobić. Interweniowała policja. – Podjęliśmy decyzję, że w takiej atmosferze nie ma możliwości przeprowadzenia posiedzenia – dodaje Kenicer. Zapowiada, że nowe WZA zostanie zwołane jak najszybciej.
Część akcjonariuszy pozostało jednak na sali i starało się przeprowadzić posiedzenie. Wezwali własnego notariusza.
Na walnym zgromadzeniu, zgodnie z porządkiem obrad, miało dojść m.in. do zmian w składzie rady nadzorczej. Z naszych informacji wynika, że akcje, których nie zarejestro- wano, należały do akcjonariuszy starających się wprowadzić do organów statutowych spółki swoich przedstawicieli.