– Jej bilans i bieżące wyniki nie uprawniają do takiej wyceny. To efekt oczekiwania przyszłego sukcesu. To kwestia wiary, czy firmie uda się zarejestrować lek MabionCD20 i wprowadzić go do sprzedaży – tłumaczy Marcin Szuba, zarządzający funduszami medycznymi w TFI PZU.

W jego ocenie Mabion jest na dobrej drodze. – Może spółce uda się jako jednej z pierwszych na świecie zarejestrować ten lek biopodobny do Rituxanu, ale bycie pierwszym nie jest konieczne, bo na rynku może być miejsce dla kilku graczy – dodaje. Zaznacza, że Mabion jest zarządzany przez doświadczony zespół powiązany z Celon Pharma, który do tej pory był bardzo skuteczny w opracowywaniu i wprowadzaniu wielu leków, dla których kończyła się ochrona patentowa.

Jaki będzie efekt, jeśli Mabion zdobędzie choćby kilka procent światowego rynku Rituxanu, wartego rocznie ok. 7 mld USD?  – Wtedy uzasadniona kapitalizacja firmy może być znacznie większa niż teraz. Ale jest też pesymistyczna opcja. Jeśli któryś z urzędów rejestracyjnych stwierdzi, że jest jakikolwiek problem z badaniami, może to oznaczać konieczność kolejnych badań i miliony wydatków. Problemem wtedy jest strata czasu i jest możliwe, że w tym okresie zarejestrowanych zostanie kilka innych leków biopodobnych do Rituxanu i może okazać się, że obecna kapitalizacja jest wysoka – mówi Szuba.

Dodatkowym czynnikiem ryzyka jest obrona rynku Rituxanu przez obecnego producenta. – Niedawno poznaliśmy wyniki badania leku GA101, który jest kolejnym produktem działającym w mechanizmie anty-CD20. Wyniki jego działania w porównaniu z Rituxanem w jednym ze wskazań okazały się tak dobre, że FDA (amerykański urząd ds. leków) przyznał temu produktowi status terapii przełomowej i będzie prowadził rejestrację w trybie przyspieszonym – dodaje.