Nie kupuj - tak firmy leasingowe zachęcają do korzystania ze swoich ofert. Leasing staje się więc ratunkiem dla tych, których nie stać. Wspiera też tych, którzy po prostu nie widzą sensu w kosztownych inwestycjach, jeśli można coś "wypożyczyć". To firma leasingowa bierze na siebie całą odpowiedzialność za maszyny, nieruchomości, samochody. To ona je kupuje i w przyszłości, kiedy już się zestarzeją, martwi się ich sprzedażą. Zmartwieniem leasingobiorcy jest tylko płacenie rat. Kiedy umowa się kończy - przed leasingobiorcą otwierają się nowe możliwości. Nowy samochód (maszyny produkcyjne, sprzęt komputerowy) czy przejęcie na własność już używanego - to tylko kwestia wyboru.
To takie proste?
Choć leasing wydaje się prosty, to często dla wielu jest to mechanizm tylko z pozoru zrozumiały. O jego zawiłości świadczy choćby to, że choć przypomina dzierżawę, nie ma z nią nic wspólnego. Polacy wciąż uczą się poprawnej wymowy tego terminu (nie ma swojego polskiego odpowiednika), bo w życiu gospodarczym pojawił się dopiero 12 lat temu. Od tego czasu stał się przedmiotem licznych uregulowań prawnych, dających w zależności od rodzaju przyjętego leasingu różne korzyści.
Najpopularniejszy jest więc wciąż leasing operacyjny, najkorzystniejszy podatkowo - bo raty wpłacane firmie leasingowej można uznać za koszt działalności zmniejszający podstawę opodatkowania. Z kolei firma leasingowa - może wliczać w ciężar kosztów odpisy amortyzacyjne wynikające ze zużycia maszyny. W przypadku leasingu kapitałowego firma korzystająca z leasingu nie korzysta z tak wysokich odpisów podatkowych, ale za to może korzystać z odpisów amortyzacyjnych. Formą ratunku dla niektórych firm stał się leasing zwrotny. Jeśli firmie brak płynności, ale dysponuje dużym majątkiem, może sprzedać go firmie leasingowej i dalej z niego korzystać, płacąc tej firmie raty leasingowe.
Bankrut psuje rynek