Rok 2005 był rekordowy pod względem wzrostu wartości aktywów netto krajowych funduszy inwestycyjnych (suma środków ulokowanych w funduszach zwiększyła się aż o 23,85 mld zł, do 61,28 mld zł). Był to ponaddwukrotnie lepszy rezultat od najlepszych dotychczas lat 2002 i 2003, kiedy aktywa powierników rosły w tempie nieco ponad 10 mld zł rocznie.
Napływ pieniędzy do funduszy w dwóch pierwszych miesiącach 2006 r. zdaje się wskazywać, że nie powinno być problemów z pobiciem ubiegłorocznego rekordu - w styczniu i lutym aktywa netto zwiększyły się aż o 8,2 mld zł (to wynik lepszy niż w całym I półroczu 2005 r.) do blisko 70 mld zł.
Czy wysoka dynamika wzrostu aktywów, jaką obserwujemy od czerwca 2005 r. (z wyjątkiem października ub.r. miesięczne tempo przyrostu aktywów przekraczało 5 proc.), jest możliwa do utrzymania w dłuższym okresie? Wydaje się, że argumenty przemawiające za takim scenariuszem są silne. Przede wszystkim trudno sobie dzisiaj wyobrazić, aby w najbliższych miesiącach zostały zanegowane czynniki, które pchały rynek funduszy inwestycyjnych w górę w 2005 r. Chodzi tu głównie o sytuację na rynku pieniężnym - rynek oczekuje nadal spadku stóp procentowych (choć ich skala z pewnością nie będzie tak duża, jak ostatnio), co spowoduje dalszy spadek opłacalności złotowych depozytów bankowych oraz rentowności obligacji skarbowych. Z drugiej strony, utrzymujące się oczekiwania na kolejne decyzje RPP w sprawie obniżki stóp powinny sprzyjać również podmiotom inwestującym na rynku długu (przede wszystkim funduszom obligacji i stabilnego wzrostu), ponieważ w takiej sytuacji rosnąć będzie popyt na obligacje, a w konsekwencji ich ceny. W przypadku ewentualnego pogorszenia koniunktury na giełdzie, może to zwiększyć atrakcyjność tego rodzaju inwestycji (dowód: lutowe wyniki krajowych funduszy dłużnych - ich średnia stopa zwrotu wyniosła 1,35 proc., co było najlepszym rezultatem od czerwca 2005 r.).
Mniej klarowna wydaje się sytuacja na rynku akcji. Obserwowane ostatnio zahamowanie silnej tendencji wzrostowej z drugiej połowy 2005 r. i pierwszych tygodni bieżącego roku, może okazać się (jak przewiduje część zarządzających) jedynie krótkotrwałym, kilkutygodniowym "odpoczynkiem" przed dalszymi wzrostami i rekordami (w tym wypadku hossa na rynku funduszy może trwać w najlepsze), może być jednak trwalszym trendem, który postawi pod znakiem zapytania utrzymanie dotychczasowego tempa wzrostu powierniczego rynku. Wydaje się, że decydujące znaczenie będą miały w tym przypadku dwa czynniki: czas trwania i głębokość ewentualnej korekty.
Obecnie można postawić tezę, że zaufanie inwestorów do funduszy jest na tyle silne, że jedynie długotrwałe (kilkumiesięczne) spadki, w wyniku których najważniejsze giełdowe indeksy zniżkowałyby o kilkanaście procent (lub więcej) mogłyby spowodować zastopowanie napływu nowych pieniędzy do funduszy (zwłaszcza akcyjnych), a być może nawet ich częściowy odpływ (co dodatkowo mogłoby pogłębić spadki na giełdzie). Ten negatywny scenariusz wydaje się teraz mało prawdopodobny, warto jednak przypomnieć sytuację sprzed trzech lat, kiedy motorem wzrostu rynku funduszy była świetna koniunktura na rynku obligacji. Symptomy kryzysu finansów publicznych w bardzo krótkim czasie zachwiały wiarą inwestorów i doprowadziły do bessy na rynku papierów skarbowych (to w krótkim czasie znalazło odzwierciedlenie w umarzaniu jednostek funduszy obligacji i spadku wartości aktywów całego rynku - w ostatnim kwartale 2003 r. zmniejszyły się one o ok. 2,5 mld zł).