Trybunał Konstytucyjny wydał wyrok, w którym przyznał, że obowiązujące w polskim prawie zróżnicowanie uprawnień do wcześniejszej emerytury w zależności od płci jest "niczym nieuzasadnionym pominięciem ustawodawczym o cechach dyskryminujących". Orzeczenie to, które zmusi polski parlament do zajęcia się w najbliższym czasie nowelizacją obecnych przepisów (Trybunał zobowiązał ustawodawcę do dokonania odpowiednich zmian w ciągu roku), stanowi dobry pretekst do ponownego podjęcia dyskusji nad pożądanym kształtem przepisów emerytalnych w Polsce.
Odpowiedź na pytanie, czy należałoby wprowadzić identyczny przepis dotyczący wcześniejszych emerytur dla mężczyzn, co dla kobiet, czy raczej zlikwidować przywilej całkowicie, to tylko jeden z pożądanych wątków debaty. Skoro jednak Trybunał zakwestionował dysproporcje w uprawnieniach do przechodzenia na wcześniejsze emerytury, to należałoby pójść o krok dalej i zlikwidować inną rażącą dyskryminację, zrównując wiek emerytalny kobiet i mężczyzn (żeby była jasność, w moim przekonaniu dyskryminowane w tym przypadku są kobiety!). Wszystkie dotychczasowe propozycje zgłaszane w tym temacie upadały na bardzo wczesnym etapie, spotykając się z niezwykle silnym oporem społecznym. A przecież racjonalność takich propozycji to z ekonomicznego punktu widzenia - używając języka polityków - "oczywista oczywistość".
Wydaje się, że bardzo ważnym i pilnym zadaniem dla środowiska ekonomistów i ekspertów jest możliwie jak najszersze rozpropagowanie w społeczeństwie (a także wśród polityków) wiedzy na temat skutków obowiązywania obecnych regulacji w warunkach funkcjonowania zreformowanego systemu emerytalnego oraz zachodzących zmian w sytuacji społecznej i demograficznej. Do ludzkiej wyobraźni najsilniej przemawiają dane i argumenty dotyczące ich finansów osobistych, dlatego wydaje mi się, że warto przede wszystkim upowszechnić wiedzę na temat tego, jaki wpływ na przyszłą sytuację finansową beneficjentów nowego systemu emerytalnego, w szczególności kobiet, będzie miało utrzymanie obecnych różnic w wieku emerytalnym w zależności od płci.
Wystarczy do tego prosta kalkulacja. Można przyjąć, że mężczyzna wkraczający w tym roku na rynek pracy i pracujący nieprzerwanie do 65. roku życia, zarabiając na poziomie średniej krajowej, jest w stanie odłożyć w ciągu całego życia zawodowego w obecnym systemie emerytalnym ok. 500 tys. zł. Kobieta o takich samych miesięcznych zarobkach, pracując zgodnie z przepisami o 5 lat krócej, odłoży w obowiązkowym systemie blisko 400 tys. zł, o ok. 20 proc. mniej. To jednak nie jest najpoważniejszy problem. Polska jest krajem o jednej z największych w Europie dysproporcji pomiędzy długością życia kobiet i mężczyzn (na niekorzyść tych drugich oczywiście). Według danych GUS, przeciętne trwanie życia w Polsce wynosiło w 2006 roku 70,9 lat dla mężczyzn oraz 79,6 lat dla kobiet. Można zatem w uproszczeniu powiedzieć, że statystyczny mężczyzna żyje średnio ok. 6 lat od przejścia na emeryturę w "ustawowym" wieku, podczas gdy statystyczna kobieta spędza na emeryturze blisko 20 lat. W efekcie różnica w wysokości dożywotnich świadczeń emerytalnych dla kobiety i mężczyzny w zreformowanym systemie emerytalnym będzie musiała być gigantyczna, nawet jeśli wcześniej ich zarobki kształtowały się na identycznym poziomie (a przecież wiadomo, że średnio są jednak niższe) - mniejszy zgromadzony kapitał będzie rozłożony na znacznie dłuższy czas wypłat. Według moich szacunków, miesięczna emerytura kobiety może wynosić zaledwie jedną czwartą świadczenia, na jakie będzie mógł liczyć mężczyzna (w powyższym przykładzie będzie to odpowiednio ok. 1,7 tys. i ok. 7 tys. zł), o ile utrzymają się takie różnice w długości życia jak obecnie. Wydaje się oczywiste, że w dobrze pojętym interesie kobiet, szczególnie tych młodych i niezależnych, jest jak najszybsze zrównanie wieku emerytalnego z mężczyznami. Tym bardziej że problemu nie rozwiążą w pełni ani dodatkowe dobrowolne ubezpieczenia emerytalne (wypłaty z III filaru dotyka ten sam problem związany z niższym wiekiem emerytalnym i dłuższym trwaniem życia kobiet), ani emerytury małżeńskie (co z tymi, które nie mają męża?). Oczywiście w tym momencie pojawia się kolejne pytanie: równać w górę czy w dół? I odpowiedź na nie jest równie niepopularna jak pomysł zniesienia różnic względem płci - postępujące starzenie się społeczeństwa i rosnące trwanie życia sugerują konieczność zwiększania średniego wieku emerytalnego. Ale to już temat na inny artykuł.
ekonomista BZ WBK