Okiem sceptyka

Ostatnio nie mam poważniejszych powodów, aby narzekać na swój dom maklerski. W moim POK-u są do dyspozycji dwa komputery, jeden z Reutersem, drugi z TSG i zawsze jest reprezentacyjna kawa dla inwestorów. Średnio raz w miesiącu w siedzibie dyrekcji regionalnej odbywają się prezentacje spółek z udziałem przedstawicieli ich zarządów i gdyby nie wysokość prowizji i system "Makler", naprawdę nie byłoby się do czego przyczepić.Nie wszystkim współpraca z biurem maklerskim układa się jednak tak dobrze, jak mnie teraz. Chyba nie ma inwestora, który w trakcie swej przygody z GPW nie miał chęci uciec z dotychczasowego biura i skorzystać z innego, oferującego lepsze warunki.W przypadku inwestora krótkoterminowego, który częściej jest na gotówce niż na papierach, nie jest to żaden problem. Po prostu zamyka dotychczasowy rachunek i otwiera nowy gdzie indziej.Dla inwestora długoterminowego, który ma na rachunku papiery i jest przeświadczony, że posiadany portfel, jest tym optymalnym, który już niedługo przyniesie niemałe zyski, zmiana biura maklerskiego to poważny kłopot i niemały koszt. Ma do wyboru - albo założyć nowy rachunek w innym biurze, sprzedać na tej samej sesji papiery ze starego rachunku i odkupić na nowy, albo zamknąć stary rachunek, a posiadane papiery przelać na nowy.W starym systemie rozliczeń pierwsze rozwiązanie oznaczało koszt rzędu kilku procent wartości portfela (prowizje!) i konieczność posiadania dodatkowej gotówki na odroczoną płatność, w kwocie odpowiadającej 30% wartości portfela. Teraz sytuacja się skomplikowała. Oprócz tego, że większość domów maklerskich nie przyzna limitu należności klientowi, który ma pusty rachunek, to jeszcze część z nich warunkuje przyznanie takiego limitu od przedstawienia historii rachunku z poprzedniego biura. Jeżeli uwzględnić, że pieniądze ze sprzedaży akcji ze starego rachunku wpłyną dopiero trzeciego dnia od dokonania transakcji, to teraz, aby odkupić akcje, inwestor będzie musiał na te kilka dni zdobyć kwotę, będącą równowartością posiadanego portfela. Oczywiście, można całą operację rozłożyć w czasie, stopniowo sprzedawać i odkupować po jednej spółce, wtedy potrzebna gotówka ograniczy się do równowartości jednego pakietu akcji. Gdy ktoś ma w portfelu dziesięć spółek, to na pewno nie uda mu się przenieść zawartości portfela w czasie krótszym niż miesiąc, chyba że część posiadanych akcji utraciła właśnie potencjał wzrostowy i ich ponowne kupno już nie ma sensu.Zamknięcie rachunku i przelanie akcji na nowy rachunek oznacza utratę kontroli nad portfelem na siedem dni roboczych, czyli półtora tygodnia. Ile w tym czasie można stracić - Bóg jeden raczy wiedzieć.Giełdoholik, korzystający z linii kredytowej, w ogóle nie powinien myśleć o zmianie biura maklerskiego. Nim sprzeda akcje, spłaci kredyt, zakumuluje na nowym rachunku dostatecznie dużo akcji, by mogły stanowić zabezpieczenie kredytu i w końcu otworzy nową linię kredytową sytuacja na rynku może zmienić się na tyle, że korzyści wynikłe ze zmiany biura nie zrekompensują strat, wynikłych z czasowej nieobecności na rynku.Tego, kto zdecyduje się jednak na zmianę biura, chciałbym przestrzec przed jeszcze jedną zasadzką. Rynek jest w fazie konsolidacji, fuzje i przejęcia są na porządku dziennym. Może się zdarzyć, że biuro maklerskie, z którego niedawno uciekliśmy, właśnie do nas wraca. Mnie się to już raz zdarzyło.

ALEKSANDER WEKSLER