Ostatnie wydarzenia potwierdziły, że rynki finansowe postrzegają Polskę w dalszym ciągu jako kraj ściśle związany z regionem Europy Centralnej. Problemy na Węgrzech były detonatorem gwałtownego spadku kursu walutowego i komplikacji na rynku skarbowych papierów wartościowych. Zjawisko odpływającego kapitału zagranicznego z naszego kraju nie jest czymś nowym, jednak obecna sytuacja różni się od poprzednich.
Poprzednio znaczące osłabienie złotego polska gospodarka odnotowała na jesieni 2003 r. Wtedy sytuacja była jednak dość czytelna. Inwestorzy zagraniczni w połowie roku zorientowali się, że wejście do Unii skomplikuje sytuację fiskalną. Po pierwsze, zakładali, że akcesja będzie musiała być kosztowna pod względem wydatków budżetowych. Po drugie, dodatkowo odważne cięcia podatkowe traktowali jako czynnik istotnie zmniejszający pole fiskalnego manewru. Po trzecie, przyjmowano o wiele niższe prognozy wzrostu gospodarczego i tym samym budżet na 2004 r. uznawano za bardzo napięty. W rezultacie kapitał zagraniczny, szczególnie ulokowany w obligacjach skarbowych, stopniowo odpływał z Polski. W chwili gdy był znany kształt budżetu, a polityczne losy planu Hausnera były niepewne, nastąpiła fala zniżek złotego przeplatana spadkiem cen polskich obligacji. Pod koniec roku kalendarzowego okazało się jednak, że uchwalenie budżetu było niezagrożone, rosło prawdopodobieństwo wprowadzenia reform Hausnera, zmienił się również bilans ryzyka związany z wejściem do UE. Kapitał zagraniczny powrócił do Polski. W 2004 r. spadła rentowność obligacji skarbowych i umocnił się złoty na skutek dobrych informacji makroekonomicznych, lepszego wykonania budżetu i serii podwyżek stóp procentowych dokonanych przez RPP. Kryzys z jesieni 2003 r. udało się opanować przy stosunkowo niewielkim budżetowym koszcie, drogie bowiem dla obsługi długu publicznego obligacje zostały zastąpione przez mniej kosztowne bony skarbowe. Generalnie załamanie na rynku finansowym udało się jednak przetrwać dzięki powrotowi zagranicznego kapitału, który był o wiele bardziej optymistycznie nastawiony do perspektyw gospodarczych Polski niż niejeden rodzimy analityk.
Obecny odpływ kapitału ma zupełnie inne przyczyny. Podłożem migracji nie są polskie problemy, ale sytuacja międzynarodowa. W ciągu ostatnich lat kapitał zagraniczny z krajów o wysokiej nadwyżce bilansu handlowego płynął do USA. Częściowo był on inwestowany w Stanach Zjednoczonych, między innymi na rynku nieruchomości, częściowo odpływał w formie inwestycji zagranicznych amerykańskich koncernów. Tego rodzaju działalność była dla amerykańskich firm dochodowa, ponieważ koszty zagranicznego finansowania koncernów były niższe od rentowności zagranicznych aktywów tych samych koncernów. Kryzys systemu finansowego w USA spowodował ograniczenie możliwości reinwestowania zagranicznych oszczędności przez amerykańskie banki inwestycyjne. Zatem nastąpił odpływ zagranicznych inwestycji finansowych amerykańskich firm, ponieważ odpłynął również zagraniczny kapitał zasilający te firmy.
Odpływ zagranicznego kapitału z Polski, dla którego zachowanie amerykańskich inwestorów pełni rolę "drogowskazu", wynika zatem nie z oczekiwania na spadek cen polskich aktywów i osłabienie naszej waluty, ale jest podyktowany chęcią ściągnięcia kapitałów do własnych krajów. Jeśli teza ta jest prawdziwa, to gospodarka Polski będzie musiała się rozwijać w warunkach ograniczonego napływu kapitału zagranicznego. Oznacza to konieczność kontrolowania deficytu na rachunku bieżącym, ponieważ nie będzie mógł być łatwo finansowany przez zagraniczne inwestycje. Nadmierny wzrost deficytu będzie powodował gwałtowne dostosowanie kursu walutowego i w rezultacie przyspieszenie inflacji, a w perspek- tywie wolniejszy wzrost gospodarczy. Nie wolno ulec również pokusie stymulowania wzrostu za pośrednictwem wydatków konsumpcyjnych, ponieważ wysoka dynamika płac i transferów socjalnych musi powodować przyspieszenie wzrostu importu. Od strony podażowej, kluczowe będzie utrzymanie właściwego wzrostu i struktury inwestycji, które powinny przede wszystkim zapewniać wzrost konkurencyjności naszych produktów i tym samym pozwolić przetrwać eksporterom.
Zakładając niewielki napływ oszczędności zewnętrznych, konieczne jest stymulowanie z jednej strony wzrostu stopy oszczędności, z drugiej - efektywniejszego rozdysponowania oszczędności. W tym zakresie zmniejszenie deficytu budżetowego po to, by stworzyć przestrzeń dla inwestycji, wydaje się pożądane.